Przed Polską Anno Domini 2019 stoi wiele wyzwań. Rozwój gospodarczy, dostosowanie się do rewolucji technologicznej, budowa potencjału obronnego, rozliczenie z pozostałości komunizmu. Wszystko to jest ważne, jednak jedna sprawa jest najważniejsza. Demografia.
Rok 2119. Rzut oka na mapę Polski pokazuje liczne dziury. Warszawa, Wrocław, Gdańsk i inne metropolie stały się małymi miasteczkami. Kluczową rolę odgrywają w nich domy starców. Medycyna pozwala przedłużyć życie do 120 lat, jednak ludźmi tymi nie ma kto się zająć. W miastach straszą ruiny a wśród nich grasują społeczni degeneraci.
90 procent wsi już nie istnieje, a niegdysiejsze domy są porośnięte chwastami. Do tego wszystkiego dochodzi bieda – ulice przemierzają tabuny wynędzniałych starszych ludzi. Kto ma ich utrzymywać, skoro ludzi młodych prawie nie ma, skoro nie ma prawie żadnych ludzi w średnim wieku. Krótko mówiąc – Polska to jeden wielki dom starców.
Wesprzyj nas już teraz!
Teraz obrazek drugi – rzeczywistość alternatywna. Ulice polskich miast przemierza wielobarwny tłum – hindusi, muzułmanie, wyznawcy szintoizmu. Na pozór wszystko wygląda doskonale. Jednak to tylko pozory. W niektórych miejscach obowiązuje prawo szariatu. Policja tam nie dociera. Zamiast integracji mamy getta.
Jedna i druga wizja może stać się faktem za 100 lat, jeśli nie dojdzie do radykalnych zmian w polityce demograficznej. Ich wdrożenie proponuje Przemysław Załuska w nowej książce „21 milionów: Dwie drogi dla Polski”.
Walka o przetrwanie
„Obiektywnym interesem każdego społeczeństwa i narodu, dobrem niezbędnie koniecznym jest samo przetrwanie. Wydanie na świat dostatecznej liczby dzieci przez obywateli jest dla społeczeństwa jak przetrwanie fizyczne dla jednostki. Jest czymś najbardziej fundamentalnym, podstawowym i niezastąpionym” – zauważa Przemysław Załuska w książce „21 milionów dwie drogi dla Polski”.
Czy polscy politycy biorą to pod uwagę? Czy zdają sobie sprawę, że za 100 lat może pozostać jedynie 21 milionów Polaków? To nie są jakieś „oszołomskie” szacunki, czarne wizje czy teorie spiskowe. Chodzi bowiem o prognozę ONZ. W dodatku zakładającą wzrost dzietności na poziomie wyższym niż ten z ostatnich lat.
Czy jednak polityka prorodzinna nie jest zbyt droga. Na przykład 500+ czy becikowe? Czyż nie są to rzeczy dla budżetu trudne do zniesienia? Becikowe stanowi 0,05 procent dla krajowego budżetu (stanowiącego z kolei 40 % PKB). To odpowiednik 1,50 w przypadku osoby posiadającej 3000 złotych – zauważa autor. Z kolei 500 + pochłania 24 miliardy złotych rocznie – a więc „jedynie” 3 procent wydatków sektora publicznego. To tyle, co 90 złotych dla posiadacza 3000 PLN. Jeśli zaś porównamy te wydatki nie z budżetem, lecz z całym krajowym PKB to na przykład program „Rodzina 500+” obejmie 1,2 procent PKB.
Wydatki na 500+ przez 18 lat na jedno dziecko łatwo policzyć. Wynoszą one 108 tysięcy złotych (nie licząc obsługi administracyjnej) przez cały okres. Dla porównania przeciętny Polak w ciągu całego życia odprowadzi do budżetu kwotę 1 517 000 złotych (uwzględniając podatki dochodowe, VAT, akcyzę, składki ZUS itp.) Jeśli zatem potraktować 500+ jako inwestycję, to zwróci się ona 14 razy. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę zwiększoną produktywność Polaków w kolejnych dekadach, to zwrot okaże się jeszcze wyższy.
Nie są to w skali kraju kwoty niemożliwe do udźwignięcia – przekonuje Przemysław Załuska. Co więcej, autor postuluje poszerzenie tych rozwiązań. Proponuje zatem zwiększenie wydatków na 500+ o około 18,5 miliarda złotych. To 2,3% wydatków publicznych, 1% PKB – i odpowiednik 70 zł dla osoby dysponującej kwotą 3000 zł. Wyliczenia autora są interesujące, gdyż wprowadzenie 500+ na pierwsze dziecko, przepis, który prawdopodobnie wkrótce wejdzie w życie jeszcze w tym roku, oznacza podobne (nieco większe) koszty. Przemysław Załuska nie postulował jednak wprowadzenia świadczenia na 1 dziecko. Jego zdaniem wskazane byłyby inne korekty programu. Jakie? O tym już w książce.
Niemniej interesujące są inne postulaty autora. Jeden z nich może budzić szczególne kontrowersje – obniżenie emerytur. Autor powołuje się na dane GUS, zgodnie z którymi w 2016 roku emeryci posiadali wyższy dochód rozporządzany (do dyspozycji) na osobę niż pracownicy i rolnicy. Pod tym względem Polska jest wyjątkowym krajem w skali świata. W lepszej sytuacji byli jedynie przedsiębiorcy. Zauważa również, że emeryci nie są zazwyczaj obciążeni kredytami hipotecznymi i dysponują własnymi mieszkaniami. Nie mają też zazwyczaj dzieci na utrzymaniu. Obniżmy im zatem emerytury. Czy jednak tego typu postulaty mają polityczne szanse powodzenia? Jest to co najmniej wątpliwe.
Sprawa migracji
Może jednak istnieje sposób na poradzenie sobie z problemem kryzysu demograficznego bez inwestowania pieniędzy we wzrost dzietności? Wszak polska gospodarka rozwija się, firmy potrzebują pracowników, otwiera się przestrzeń do przyjęcia przybyszów z obcych krajów.
Przyjąć tabuny imigrantów, by wypełnili luki na rynku pracy i zarobili na starych Polaków? Przemysław Załuska sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu. To prawda, istnieją może przypadki państw wielokulturowych, a jednocześnie funkcjonujących wciąż całkiem nieźle. Jednak ich dni są policzone. Wszak państwa zmieniają się wskutek migracji przez lata, a nawet dziesięciolecia – obecnie mogą jeszcze funkcjonować całkiem dobrze, jednak znajdują się na drodze powoli prowadzącej do upadku.
Opisując sytuację państw dotkniętych kryzysem migracyjnym, nie należy brać pod uwagę jedynie stanu obecnego. Warto zwrócić uwagę na cały proces. Ten przebiega stopniowo, a napływ imigrantów zaczyna się od drobnej zmiany lokalnego krajobrazu. Następnie dochodzi do powstania gett, nasilenia izolacji, problemów społecznych. Jednak proces ten nie kończy się na sytuacji obecnej. Jakie będą skutki kontynuacji obecnych trendów demograficznych? Czy nie doprowadzą one do sytuacji, gdy rodowici obywatele stanowić będą mniejszość we własnym kraju? Autor „21 milionów…” zachęca do tego długofalowego myślenia.
No dobrze, ale czy imigranci nie są często ludźmi cierpiącymi? Czy nie należy im po prostu pomóc? „Pomagajmy mądrze, z zachowaniem porządku miłości, i roztropnie” – przekonuje Przemysław Załuska. „Przede wszystkim jesteśmy odpowiedzialni za nasz własny dom i za siebie nawzajem. Pomagajmy skutecznie, czyli w sytuacji, w której ludzie potrzebują pomocy, i kiedy nasze pieniądze będą spożytkowane w najlepszy sposób. Przyjmowanie imigrantów to najgorszy i najmniej efektywny sposób pomagania” – podkreśla autor.
Nie tylko polityka społeczna
Z konkretnymi rozwiązaniami i postulatami Przemysława Załuski – chodzi tu na przykład o poglądy na relacje polsko-ukraińskie czy postulaty polityki społecznej zgadzać się nie trzeba. Z pewnością jego zasługą jest jednak zwrócenie uwagi na sprawy kluczowe dla przyszłości, ba, samego przetrwania Polski.
Czy jednak nasi politycy wyciągną niezbędną lekcję? Trudno powiedzieć. Z jednej bowiem strony 500 + i plany poszerzania tego programu świadczą o dążeniu do inwestowania rządu w politykę prorodzinną. Z drugiej jednak strony wciąż są to rozwiązania niewystarczające czy w pewnym stopniu krótkowzroczne. Zwiększenie siły nabywczej rodzin z dziećmi to krok w dobrą stronę, jednak potrzebna jest także poprawa warunków mieszkaniowych. Konieczność wynajmowania mieszkania lub brania długoletniego kredytu to codzienność dla większości młodych rodzin. Do posiadania potomstwa zniechęca też kiepska służba zdrowia i niedostatecznie rozwinięta sieć instytucji edukacyjnych.
Niemniej istotna jest także kwestia kultury i religii. Wszak statystyki pokazują, że wzrost religijności idzie w parze ze wzrostem dzietności. Przemysław Załuska słusznie zauważa, że nie można od wszystkich wymagać heroizmu, że materialne zachęty są niezbędne. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by szły one w parze ze stwarzaniem dogodnych warunków dla rozwoju duchowego.
Najwyższy czas skończyć też z antyrodzinnymi rozwiązaniami, takimi jak „konwencja stambulska”. Wszak obecne prawo wystarczająco chroni kobiety przed przemocą i należy położyć nacisk na jego egzekwowanie. Kolejny skandal to utrzymywanie legalnej aborcji. Jak państwo pragnące zwiększyć wzrost demograficzny może zezwalać na mordowanie własnych dzieci?
Do naprawy jest naprawdę wiele. To zadanie zarówno dla polityków, jak i zwykłych Polaków.
Źródło: Przemysław Załuska, 21 milionów. Dwie drogi dla Polski, Assertio, Warszawa 2019.
Marcin Jendrzejczak