We środę na posiedzeniu podkomisji zdrowia posłowie przyjęli rządowy projekt ustawy „o leczeniu niepłodności”, koncentrujący się na… zapłodnieniu pozaustrojowym. Posłowie zignorowali uwagi opozycji i eksperta z Instytutu Ordo Iuris.
Oprócz projektu rządowego przedmiotem obrad miał być także zgłoszony przez SLD projekt nowelizacji ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Jednak na początku dyskusji przewodniczący podkomisji poseł Grzegorz Sztolcman (PO) zaproponował, by za projekt wiodący w toku prac uznać projekt rządowy, ponieważ „wydaje się projektem bardziej kompleksowo regulującym kwestie leczenia niepłodności”.
Wesprzyj nas już teraz!
W tej sytuacji Jarosław Gowin zgłosił poprawki do projektu rządowego, nawiązujące do projektu zgłoszonego przez niego przed sześciu laty – na polecenie kierownictwa PO. Jak stwierdziła Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), prace nad obydwoma dyskutowanymi projektami (rządowym i SLD) są po pierwszym czytaniu, a dzisiejsze posiedzenie jest zebraniem jedynie sejmowej podkomisji. Według regulaminu Sejmu projekt ustawy powinien być zgłoszony do pierwszego czytania tak jak wszystkie poprzednie, z których część nie została skierowana do dalszych prac. – Ten projekt ustawy mógł być zgłoszony do pierwszego czytania i wtedy byśmy to rozważali. Na pewno byłoby rzeczą niesłuszną, gdybyśmy w tej chwili ten projekt, o którym nic nie wiemy, jako podkomisja rozważali – przekonywała.
Podobne zdanie wyraził Grzegorz Sztolcman, zwrócił się jednak do Biura Legislacyjnego Sejmu o wyrażenie opinii w tej sprawie. Poprawki Gowina ostatecznie nie zostały poddane pod głosowanie. Biuro wskazało, że zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego poprawka nie może bowiem przekraczać zakresu rozpatrywanego projektu.
Czesław Hoc (PiS) zgłosił wniosek o odłożenie posiedzenia podkomisji do czasu pozyskania ekspertyz. Jak sugerował, w przypadku rządowej ustawy nie można mówić o „leczeniu” niepłodności, chodzi o zapłodnienie pozaustrojowe. Jak mówił Hoc, według brytyjskich opracowań (Human Fertilisation and Embryology Authority Register, 2013 r.), w wyniku procedury in vitro urodziło się w tym kraju 122 tys. dzieci, ale kosztem unicestwienia 4 mln zarodków. Rzeczywista skuteczność metody in vitro wyniosła według tych badań 3,21 proc. – Nie możemy procedować nad leczeniem niepłodności, procedując jednocześnie nad czymś, co tą metodą nie jest – tłumaczył poseł. Rządowy ekspert, prof. Robert Spaczyński, stwierdził jednak, że przywoływane przez posła dane są… stare.
Rafał Dorosiński, prawnik i ekspert Instytutu Ordo Iuris skrytykował rządowy projekt za słabe opisanie w nim rzeczywistych metod leczenia niepłodności. Jak wskazywał, poświęcono im zaledwie kilka artykułów, choć min. Arłukowicz mówił o „bardzo dokładnym” (!) opisaniu w ustawie „całego procesu diagnozy w przypadku niepłodności” oraz „wszystkich metod leczenia stosowanych w tej chorobie”.
Wniosek posła Hoca przepadł stosunkiem głosów 6 do 3. Posłowie PiS opuścili salę uznając, że zarówno projekt rządowy, jak i autorstwa SLD nie zmierzają do wdrożenia rzeczywistego programu leczenia niepłodności, tylko do promocji metody in-vitro.
Później podkomisja odrzuciła m.in. poprawki wicemarszałek Wandy Nowickiej. Wnosiła ona o to, by z in vitro mogły korzystać nie tylko związki małżeńskie i pary nieformalne, ale także samotne kobiety. Oczywiście – niezależnie od ich orientacji seksualnej. Inna propozycja Nowickiej dotyczyła wykreślenia z projektu zapisu o maksymalnej liczby sześciu zarodków tworzonych w procedurze in vitro i zapisania, że o tej liczbie każdorazowo będzie decydować lekarz. Także pod tą poprawką nie udało się zebrać trzech podpisów posłów.
Podkomisja przyjęła rządowy projekt wraz z wniesionymi poprawkami. Do 9 czerwca komisja zdrowia ma przedstawić Sejmowi sprawozdanie z prac nad projektem.
Rządowy projekt spotkał się ze zdecydowaną krytyką organizacji rodzinnych oraz części specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa. Zwracali oni uwagę przede wszystkim, że dokument nie jest wcale pożądaną od dawna propozycją uregulowania kwestii związanych z leczeniem niepłodności, a jedynie próbą legalizacji „przemysłu in vitro”, czyli już istniejących klinik sztucznego zapłodnienia, które od tej pory mają być dofinansowywane ze środków publicznych.
KAI
mat