„Bezmiar głupoty i bezmyślności sfanatyzowanych smarkaczy, bawiących się w różne ostatnie pokolenia, extinction rebellion i inne jaczejki z pogranicza wariactwa i terroryzmu, widać nawet nie w ich działaniach, ale w tym, jak je motywują”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
W ostatnim czasie „podniecona moralnie smarkateria”, jak Ziemkiewicz nazywa eko-terrorystów, dała się mocno Polakom we znaki. Postanowili oni bowiem pójść drogą swoich zachodnich „zielonych towarzyszy” i rozpocząć akcje niszczenia dzieł sztuki, przerywania koncertów w filharmonii, blokowania dróg etc.
W ocenie autora „Strollowanej rewolucji” najgorsze w tym wszystkim nie jest to, jak eko-terroryści przeprowadzają swoje „eko-akcje”, tylko to, jak tłumaczą swoją działalność. „Eko-wandale twierdzą, że muszą robić to, co robią, że muszą przekraczać granice, aby zwrócić uwagę na problem”, wyjaśnia RAZ.
Wesprzyj nas już teraz!
„Głupota i bezczelność polegają na tym, że swymi aktami bezmyślnego szkodzenia zwracają uwagę na problem, o którym od lat trąbią wszystkie możliwe władze i mainstreamowe media – bo na polityce klimatycznej wielkie koncerny i rządy zarabiają biliony i hojnie sponsorują każdego, kto ten obłęd wspiera”, kpi Ziemkiewicz, po czym dodaje: „W czasach PRL młodzież prowadziła różne nielegalne działania, organizowała się, malowała po murach, strajkowała – żeby pokazać, że jest przeciw. Ale czy wyobrażają sobie państwo, żeby ktoś rozrzucał ulotki żądające, powiedzmy, pogłębiania przyjaźni z ZSRS? Aby mazał po murach nie zakazane słowo Katyń, ale niech żyje PZPR? No, takiego buntu jeszcze świat nie znał…”.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG
Eko-wandale uprzykrzają życie kierowcom. Zablokowali kolejną ulicę w Warszawie