We Francji zrobiło się głośno o pewnej wystawie. Od września 2024 do kwietnia 2025 roku w królewskiej bazylice Saint-Denis można oglądać wystawę fotograficznych portretów mieszkańców Saint-Denis. 30 wielkich portretów „Nowych Królowych” (nazwa wystawy), oświetlanych witrażami bazyliki, rozstawiono po całej świątyni. Ilość portretów odpowiada 32 pochowanym w bazylie św. Denisa królowym Francji, które spoczywają tu wraz z królami, książętami i innymi wielkimi postaciami kraju. Nowe „królowe” to mieszkanki imigranckiego obecnie, podparyskiego miasta Saint-Denis. Niektóre mają zasłonięte islamskimi chustami głowy. „Królowe dnia dzisiejszego” mieszają się z „królowymi dnia wczorajszego”, w rodzaju „pośmiertnego feministycznego siostrzeństwa”.
Autorem fotografii jest Sandra Reinflet, która chciała „podkreślić znaczenia kobiet, które dzięki swojej odporności, odwadze i determinacji są królowymi dzisiejszych czasów”. Przy wejściach do nawy i krypty, gdzie mieszczą się królewskie groby, zapewne w ramach artystycznej prowokacji, znalazły się fotografie wielkich twarzy kobiet okrytych islamską chustą. Duże zdjęcia „nowych królowych”, opisanych jako Samia, Ishraf, Leila, Gloria, Kamala, Mamie Danielle, Sophie, Imène i Marie, otaczają m.in. groby Marii Antoniny, a także Ludwika XVI.
Sfotografowane zostały „zwykłe” mieszkanki Saint-Denis, kobiety podobno „zaangażowane” w życie społeczne i polityczne miasta i „walkę o sprawiedliwość społeczną”, a także kobiety mieszkające tutaj bez prawa pobytu, matki „dilerów”, etc.
Wesprzyj nas już teraz!
Wystawa ma być rodzajem „panoramy społecznej” niegdyś królewskiego Saint-Denis na rok 2025 roku. To bardzo „wierny portret Saint Denis 2025” – dodają. Wystawa „koronuje” nowe postacie miasta, promuje „tolerancję” i celebruje ich „różnorodność” w tle historycznym.
Pojawia się jednak problem szacunku dla miejsc historycznych. Dziennik „Le Figaro” stawia pytania, czy ów „wierny portret Saint-Denis w 2025 roku” nie jest sprzeczny z wizją tych którzy spoczywają jeszcze w grobach bazyliki, czy nie jest to wsparcie tzw. „kreolizacji” Francji, którą popiera lider lewicowej partii LFI (Zbuntowana Francja) Jean-Luc Mélenchon? A może to już wręcz spełnienie teorii „wielkiej zamiany” Francuzów, którą krytykuje Renaud Camus? Wystawa jest co najmniej „dziwna”, a wykorzystanie do niej jako tła królewskiej bazyliki wręcz oburzające.
Obecność tej dziwnej wystawy zauważono w mediach społecznościowych dopiero niedawno i spotkała się ona z krytyką wielu osób na różnych forach. Sprawa zyskała nawet kontekst polityczny. Feministyczny, ale prawicowy kolektyw „Némésis” uznał wystawę za „upokorzenie” kobiet i atak na francuskie dziedzictwo chrześcijańskie. Deputowany Zjednoczenia Narodowego Mathias Renault zwrócił się do administrującego bazyliką Saint Denis, Centre des Monuments Nationaux (CMN – Centrum Monumentów Narodowych) z prośbą o podanie wysokości dotacji przyznanej na instalację. CMN w odpowiedzi podkreśliło, że jest „dumne, że może prezentować tę wystawę, która została zainaugurowana już 6 miesięcy temu bez żadnej negatywnej reakcji, aż do dziś”, a która „nie ma charakteru religijnego ani ideologicznego”. Państwowa instytucja pisze o „pracy artystycznej” i fotografiach kobiet „o różnym pochodzeniu i przekonaniach, które dzięki swojej wytrwałości odzyskiwały niezależność”.
Przypomniano, że diecezja Saint-Denis, która jest gospodarzem należącej do państwa świątyni, „program kulturalny” narzucony przez CNN zatwierdziła. Oznacza to pewną akceptację także tej wystawy. Pytana o tą sprawę przez „Le Figaro” diecezja na razie nie udzieliła odpowiedzi.
Umieszczenie tego typu wystawy w bazylice św. Dionizego stanowi pewien symbol. To nekropolia królewska, która pełniła taką rolę od VI wieku do XIX wieku. Do końca XVIII wieku znajdował się tu skarbiec, w którym przechowywano insygnia koronacyjne oraz inne regalia królów Francji. Służyła przez wieki jako sceneria uroczystości pogrzebowych i miejsce pochówku królów Francji. W 1793 roku, podczas rewolucji, bazylika padła jednak łupem zrewoltowanej tłuszczy. Kościół obrabowano i zdewastowano, a w październiku, już na polecenie parlamentu rewolucyjnego, zbezczeszczono groby królewskie. Rozkopano krypty, otwarto trumny ze zwłokami monarchów francuskich, a szczątki wrzucono do dołów, które zalewano wapnem gaszonym i zasypywano ziemią. Z rozbitych rzeźb i sarkofagów usypano w Paryżu kopiec ku czci „bohaterów rewolucji” Marata i Pelletiera de Saint-Fargeau.
Bazylika została ponownie otwarta dopiero za czasów Napoleona Bonaparte w 1806 roku, a po restauracji Burbonów rozpoczęto poszukiwania zwłok Ludwika XVI i Marii Antoniny. W1815 ciała królewskie odnaleziono, zidentyfikowano i przeniesiono do krypty bazyliki. W 1817, na polecenie króla Ludwika XVIII rozpoczęto także poszukiwania szczątków innych monarchów. To co pozostało, ponownie pochowano w krypcie bazyliki, już zmieszane szczątki umeiszczono w pięciu trumnach, ponieważ nie udało się ich zidentyfikować. W 1824 pogrzebano tu Ludwika XVIII, ostatniego króla Francji.
Wystawa tego typu, w takim miejscu, może być traktowana symbolicznie. To, czego nie udało się dokonać podczas rewolucji, zatarcia wapnem gaszonym historii Francji i jej korzeni, dokonuje się współcześnie inną metodą. Barbarzyństwo rewolucji przerażało, teraz mamy próbę zmiany i przekierowania pamięci historycznej w ramach rewolucji idącej przez kulturę. To spełnienie wizji neomarksistów. Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że ten „zamach” na pamięć historyczną przez długie tygodnie pozostawał w Republice niezauważony. Bazylika, która spełniała we Francji rolę podobną jak w Polsce Wawel, dzisiaj już nie góruje nad miastem, nie jest miejscem szkolnych wycieczek. Wydaje się przytłoczona i zasłonięta okolicznymi blokowiskami, które wybudowano tam pod rządami lokalnie rządzących przez lata komunistów. Dzisiaj te blokowiska zasiedlają głównie imigranci, których pamięć historyczna i dziedzictwo Francji nie wiele obchodzą. Mają już teraz w bazylice nawet swoje „nowe monarchinie”…
Bogdan Dobosz