Thomas Stearns Eliot w swoim wierszu „Podróż Magów” zadaje pytanie będące odbiciem dylematu, przed jakim postawiło ludzkość narodzenie Jezusa Chrystusa. Czy odważając się na duchową wyprawę do Betlejem i oddanie pokłonu Dzieciątku Bożemu, wędrujemy do Narodzin czy do Śmierci? I jacy wracamy znów do siebie? Przypadek mędrców ze Wschodu pokazuje, iż jest to powrót innego człowieka do ziemi, która w pewnym sensie staje się obca.
Motyw trzech mędrców, magów, czy też królów znany jest głównie z przedstawień ich podróży do Betlejem oraz pokłonu Dzieciątku Jezus. Bizantyńskie mozaiki, dzieła średniowiecznych mistrzów, obrazy Leonarda da Vinci czy Rubensa utrzymane są w manierze symbolizmu, ewentualnie refleksyjnego wyobrażenia historii biblijnej. Z kolei w poezji utwory takie jak sonet Leopolda Staffa „Trzej magowie ze Wschodu” czy wiersz Williama Butlera Yeatsa „The Magi” odwołują się wprost do wyobraźni i przemyśleń samego autora.
Wesprzyj nas już teraz!
Bardziej realistyczne przedstawienie znajdujemy dopiero u irlandzkiego malarza urodzonego w drugiej połowie XIX wieku – Jamesa Tissota. Obraz o tytule identycznym jak wiersz T.S. Eliota – „Podróż Magów” – utrzymany jest w jednostajnej kolorystyce, w której dominują jałowe kolory pustyni i komponujące się z nimi barwy przedstawiające zarówno znużone jazdą wielbłądy, jak i dojeżdżających je mędrców o tęgich wyrazach śniadych twarzy.
Tę perspektywę rozwija na gruncie słowa poetyckiego Thomas Stearns Eliot w wierszu „Journey of the Magi”, napisanym w 1927 na zlecenie wydawnictwa Faber and Faber do serii „Ariel Poems”. Nota bene w tym samym zbiorze pomieszczono również trzy utwory poetyckie Gilberta Keitha Chestertona. Wiersze pisane przez urodzonego w Stanach Zjednoczonych, a żyjącego w Wielkiej Brytanii Eliota miały początkowo służyć za tekst do życzeń świątecznych rozsyłanych przez wydawnictwo, później zaś zostały wydane zbiorczo jako „Ariel Poems”.
Symbolika realistycznego przedstawienia
„Podróż Magów” od pierwszych wersów wprowadza nas w bardzo prozaiczne realia wędrówki przybyszów ze Wschodu do betlejemskiego żłóbka. Nie widzimy ich w przepychu, w barwnych szatach Orientu, nie ma mowy o kosztownych darach dla Narodzonego. Pojawia się za to sroga zima wraz z jej niedogodnościami dotykającymi ludzi i juczne zwierzęta. Słudzy przeklinający i utyskujący, „domagający się swoich trunków i kobiet”, niesforne wielbłądy o pokaleczonych nogach.
I gasnące nocne ogniska, i brak schronienia,
I wrogie miasta, i grody nieżyczliwe,
I brudne wioski, i naliczanie cen wysokich:
Ciężki to był dla nas czas.
W końcu wybraliśmy podróż nocą,
Śpiąc snem urywanym,
Przy śpiewie głosów mówiących nam do ucha,
Że to wszystko szaleństwo.
Ów dosłowny opis już w drugiej strofie – gdy magowie zbliżają się do celu podróży – napełnia się symboliką. Przybywają oni o świcie „do doliny łagodnej, gdzie płynie strumień, a młyn łomocze w zasłonę mroku”. Dotarcie do przeznaczenia właśnie o świcie interpretowane jest jako metafora mroków panujących na świecie, nim rozjaśniło je Słońce Sprawiedliwości, przynoszące brzask nowej ery. Podobnie młyn bijący w mrok ma symbolizować moc Syna Bożego kruszącego przesądy i paraliż grzechu panujący w starym świecie.
W krajobrazie nie bez powodu pojawiają się także „trzy drzewa pod niskim niebem”, co ma stanowić równocześnie odniesienie do trzech krzyży, które miały stanąć na górze Męki Pańskiej, jak i fakt podniesienia natury ludzkiej przez wcielenie się Słowa Bożego i symboliczne „przybliżenie” się nieba do ziemskiego padołu.
Podróżnicy napotykają gospodę, której goście grają w kości kopiąc puste bukłaki po winie. Nikt nic nie wie na temat narodzin Bożego Dziecięcia. Mędrcy jadą dalej, aż w końcu wieczorem docierają na miejsce. Druga strofa kończy się słowami: „Było to, można by rzec, zadowalające”. Polski odpowiednik użytego słowa „satisfactory” (dosłownie „zadowalające”, zaś w tłumaczeniu Antoniego Libery „właściwe”) zupełnie nie oddaje jednak tego, co – zdaniem wielu komentatorów – chciał wyrazić autor. Jeden z uczonych (R.D. Brown) pisze bowiem, iż „oczywistym znaczeniem słowa satisfactory jest expiatory”, czyli ekspiacyjne, pokutne. „Zadośćuczynienie za dług bądź grzech” – dodaje Brown, z czym zgadza się inny badacz literatury, J.A. Wohlpart, twierdzący, iż osiągnięcie przez magów kresu podróży „symbolizuje nowe życie osiągnięte dzięki pokucie”. Inni jeszcze (E.F. Burgess) odnoszą to słowo do wypełnienia się proroctw Starego Testamentu.
Podróż, która odmieniła życie
W trzeciej strofie jeden z mędrców, w którego usta Eliot włożył narrację całego wiersza, podejmuje refleksję z perspektywy podeszłego wieku, rozważając istotę drogi, na którą popchnęła ich Opatrzność:
(…) byliśmy wiedzeni przez całą tę drogę do
Narodzin czy do Śmierci? Były narodziny, niechybnie
Mamy dowód, bez wątpienia. Widziałem narodziny i śmierć,
Lecz, pomyślałem, były one inne; Narodziny były nam
Ciężką i gorzką agonią, niczym Śmierć, nasza śmierć.
Ustępy te interpretowane są jako narodziny nowego świata, zwiastujące jednocześnie zmierzch rzeczywistości, z której przywędrowali mędrcy – pełnej magii, astrologii i pogaństwa. Ten egipski świat wyobrażony jest w pierwszej strofie obrazami rozkoszy, które symbolizują pałace na zboczach gór, tarasy i „jedwabiste dziewczęta” roznoszące szarbat, czyli popularny na Bliskim Wschodzie napój podawany na zimno, przyrządzany z płatków róży bądź innych kwiatów.
Nowy Człowiek, który przyszedł na świat wraz z narodzinami Jezusa Chrystusa, stał się heroldem agonii człowieka starego, który wprawdzie do końca dziejów będzie bronił swoich pozycji, jednak przy odrobinie świadomości spraw, jakie wydarzyły się dwa tysiące lat temu w Rodzinie, dla której „miejsca nie było w gospodzie”, musi on – wzorem owych magów z Egiptu – dostrzec, że to, co było jego światem, zdezaktualizowało się w obliczu przemienionej przez łaskę natury człowieka.
Atłasowe dziewczęta nie straciły powabu, smak i aromat nie wywietrzały ze szklenic zawierających orzeźwiające płyny, słońce nie przyciemniło swego blasku nad tarasami wychodzącymi na miłe oku ojczyste krajobrazy, jednak coś zmieniło się wewnątrz. Ta jedna podróż wywróciła życie podróżujących do góry nogami, czyniąc dobrze znany świat, w którym żyli, całkowicie obcym. Dlatego też podmiot liryczny kończy swą opowieść słowami:
Wróciliśmy do siebie, do tych królestw,
Pozbawieni swobody wśród dawnych rytów,
Przy obcych ludziach przywiązanych do swych bóstw.
Byłbym rad innej śmierci.
Tekst i tłumaczenia: Filip Obara