Od wtorku trwają walki na granicy między Sudanem Północnym i Południowym. Zerwane rozmowy o podziale zysków z wydobycia ropy naftowej i problemie wykreślenia w sposób ostateczny granicy nie wróży niczego dobrego dla pokoju w tamtym rejonie. Oba kraje ogłosiły mobilizacje i przygotowania do wojny.
Przyszedł czas na zintensyfikowanie modlitwy w intencji pokoju w Afryce. Kolejna część tego kontynentu jest zagrożona wojną. Nowopowstałe państwa sudańskie wzajemnie oskarżają się o prowokacyjne zachowania w terenach przygranicznych. Rząd Sudanu oskarża wojska południowosudańskie o najazd i okupację przygranicznego regionu Heglig w prowincji Południowy Kordofan.
Wesprzyj nas już teraz!
– To najpoważniejsza agresja ze strony Dżuby od ogłoszenia niepodległości Południowego Sudanu – twierdzi chartumskie MSZ.
Południowy Sudan ogłosił niepodległość w lipcu zeszłego roku po trwającej prawie pół wieku wojnie, która pochłonęła około 2 mln ofiar. W rezultacie Sudan, największy kraj Afryki, rozpadł się na dwie części – muzułmańską Północ z Chartumem, która dotąd rządziła całym Sudanem, i chrześcijańskie Południe z Dżubą, zamieszkane przez afrykańskie ludy, prześladowane dotąd przez islamistów z północy.
Pozorny pokój trwał do czasu gdy podjęto próby ostatecznego doprecyzowania spornych kwestii, które pominięto przy podziale kraju. Do takich konfliktogennych problemów należy nie uregulowana do końca kwestii granic, w tym przynależności roponośnego regionu Abyei, do którego rości sobie pretensje zarówno Chartum, jak Dżuba. Głównym problemem czerpania i podziału zysku z wydobycia ropy naftowej jest fakt, że złoża tego surowca znajdują się na południu, a infrastruktura służąca eksportowi na północy. Powstają projekty zakładające powstanie nowego zaplecza technicznego dla sprzedaży ropy, ale pominięcie w takiej sytuacji Sudanu Północnego może doprowadzić do dalszej radykalizacji nastrojów w tym kraju. Wojny obawia się szczególnie wspólnota chrześcijańska zamieszkująca południe, islamiści z północy wielokrotnie właśnie ich wskazywali jako pierwszy cel swojego ataku.
Parlamenty w Chartumie i Dżubie nakazały swoim negocjatorom powrót z Addis Abeby i ogłosiły mobilizację. Już pod koniec marca, podczas poprzednich walk na pograniczu, prezydent Sudanu Omar el-Baszir nakazał mobilizację zbrojnych milicji, które po stronie Chartumu uczestniczyły w wojnie między Północą i Południem.
Źródło: rp.pl
luk