„Zaczęło się. Boże, od Ciebie zależy wszystko…” – takim wpisem, umieszczonym w czarno oprawionym brulionie, pożegnał się z potomnymi Zdzisław Stroiński, przystępując 1 sierpnia 1944 r. do akcji „Burza” w Warszawie. Był jednym z kilkudziesięciu poetów, którzy bili się na barykadach stolicy.
Nie ma przesady w określeniu „kilkudziesięciu”. Lesław M. Bartelski w książce Termopile literackie skrupulatnie wylicza nazwiska polskich pisarzy, którzy, odpowiadając na potrzeby czasu, zamienili pióra na karabiny, oraz pisarek, które zamieniły pióra na torby sanitariuszek. Są w tym poczcie postacie powszechnie rozpoznawane, jak Krzysztof Kamil Baczyński, Aleksander Kamiński, Jan Twardowski, no może jeszcze Tadeusz Gajcy, Stefan Kisielewski i Roman Bratny, jednak w większości znane wyłącznie wąskiemu gronu specjalistów: Stanisław Marczak-Oborski, Zbigniew Stolarek, Zdzisław Polsakiewicz i cała rzesza innych autorów. Spróbujmy napisać o niektórych, niech ożyją ich cienie.
Najwybitniejszy z pokolenia Kolumbów
Wesprzyj nas już teraz!
Oczywiście mowa o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, Słowackim XX wieku, wielkim talencie, którego rozwój przerwała precyzyjna kula niemieckiego snajpera.
Wydający konspiracyjnie wiersze jako Jan Bugaj, Baczyński był wątłego zdrowia, chorował na astmę (nawiasem mówiąc, pogłębianą nieumiarkowanym paleniem), mimo to w czerwcu 1943 r. zaciągnął się do podziemnego wojska. Ukończył podchorążówkę i jako kpr. pchor. „Krzysztof” przystąpił do powstania. Wybuch walk zaskoczył go na odprawie plutonu w Śródmieściu, skutkiem czego nie zdołał stawić się na miejscu koncentracji macierzystego oddziału, tj. baonu harcerskiego „Parasol”, na Woli. Wraz z podległym mu plutonem poeta przyłączył się więc do II Batalionu Motorowego toczącego walki na pl. Teatralnym. Parasolarze zdobyli broń na nieprzyjacielu: po wzięciu udziału (z gołymi rękami!) w ataku na Pałac Blanka dysponowali dwoma karabinami i kilkoma granatami do podziału na pięciu. Z wojennej zdobyczy czynili właściwy użytek: zaczajony na pozycji w Pałacu Blanka „Krzysztof” z dużym powodzeniem polował na wrogów ukrytych w ruinach opery. Sam również stał się celem. Znaleziono go rano 4 sierpnia z wielką dziurą w głowie.
Pomnik nadwiślańskiej Syrenki
Baczyński poległ czwartego dnia powstania. Mniej szczęścia miała starsza od niego o 7 lat Krystyna Krahelska, „Danuta”, bowiem otrzymała śmiertelny postrzał owego pamiętnego sierpniowego wtorku 1944 r., kiedy to warszawski garnizon AK rzucił się do gardeł Niemcom.
W kilkadziesiąt minut po godzinie „W” oddział, w którym Krahelska służyła jako sanitariuszka, wycofywał się po nieudanym ataku na Dom Prasy. Powstańcy przechodzili przez pole obsadzone słonecznikami, wysoka „Danuta” nie nawykła jeszcze do pozycji skulonej, dostała. Zmarła nazajutrz, po nieudanej operacji, o porze opiewanej przez Stare Dobre Małżeństwo (Czarny blues o czwartej nad ranem). Jej kształty (Kresowiaczki, która stała się ikoną Warszawy!) uwieczniła prof. Ludwika Nitschowa, rzeźbiąc nadwiślańską Syrenę. Pomnik trwalszy od spiżu Krystyna Krahelska zbudowała sobie sama, pisząc tekst najpiękniejszej piosenki powstania warszawskiego Hej, chłopcy, bagnet na broń!
„Żądamy amunicji!”
24 sierpnia 1944 r. z powstańczej radiostacji „Błyskawica” popłynął w eter dramatyczny apel, wiersz Zbigniewa Jasińskiego „Rudego” Żądamy amunicji!, obwieszczający wolnemu światu już na poziomie tytułu, co jest największą bolączką obrońców miasta, ukazujący ich heroizm, nieulękłego ducha i pogardę wobec przewagi technologicznej nieprzyjaciela: Tu zęby mamy wilcze, a czapki na bakier, / tu u nas nikt nie płacze w walczącej Warszawie: / tu się Prusakom siada na karkach okrakiem, / tu wrogów gołą garścią za gardła się dławi!… (…) my tu nagą piersią na salwy armatnie (…) U boku chłopców swoich walczą tu dziewczęta, / i nawet dzieci walczą, i krew tu dumnie płynie.
Zbigniew Jasiński, oficer Komendy Głównej Armii Krajowej (Biuro Informacji i Propagandy), sprawozdawca prasowy z pierwszej linii frontu, przeżył powstanie, końca wojny doczekał w obozie jenieckim w Sandbostel, skąd, wyzwolony przez aliantów, ruszył na Zachód, a w 1952 r. – na antypody, gdzie zmarł w 1984. Wolał nie ryzykować ponownego spotkania z Sowietami, już raz go mieli, w 1939, ale im się wymknął.
„Czekamy na ciebie, czerwona zarazo”
Z frustracji akowskich oddziałów miażdżonych w Warszawie przez hitlerowców za aprobatą Stalina powstał śmiały wiersz człowieka pozbawionego złudzeń, utwór Czerwona zaraza, za który w komunistycznej Polsce gwarantowana była kula w łeb: Czekamy na ciebie – czerwona zarazo / Byś wybawiła nas od czarnej śmierci (…) Czekamy ciebie, nasz odwieczny wrogu – / Morderco krwawy naszych braci (…) Legła twa armia zwycięska, czerwona / U stóp, łun jasnych płonącej Warszawy (…) Czekamy ciebie – Ty zwlekasz i zwlekasz / Ty się nas boisz – i my wiemy o tem / Chcesz, byśmy wszyscy legli tu pokotem / Naszej zagłady pod Warszawą czekasz.
Autor powyżej przywołanych wersów, żołnierz „Parasola” Józef Szczepański „Ziutek”, właściwie odczytał intencje „sojusznika naszych sojuszników”. I bolszewicki strach, że jak Niemcy nie uporają się z akowcami, to podbój Polski będzie szedł jak po grudzie, znaczonej trupami Sowietów i ich rodzimych kolaborantów.
Pan Bóg był łaskawy dla plut. pchor. „Ziutka”. Nie pozwolił, by dostał się w ręce specjalistów od wyrafinowanego bicia z UB czy innego NKWD. Autor przygnębiającej Czerwonej zarazy, ale też żywiołowego, radosnego Pałacyku Michla, hymnu baonu „Parasol”, zmarł 10 września 1944 r. w polowym szpitalu przy ul. Marszałkowskiej 75.
Polegli i ocaleni
„Zaczęło się. Boże, od Ciebie zależy wszystko…” – takimi słowami pożegnał się z potomnymi przystępujący do powstania poeta Zdzisław Stroiński. Zginął 16 sierpnia razem ze swoim druhem Tadeuszem Gajcym, również poetą, również żołnierzem batalionu „Chrobry I”. Polegli także: Baczyński, Krahelska, Szczepański – twórcy, zginęły dzieci twórców: Krystyna Wańkowicz „Anna” z „Parasola”, Paweł Kaden-Bandrowski „Tadeusz” z „Czaty”. Lista strat polskiej kultury długa.
Ocaleli, walcząc na barykadach: Zbigniew Jasiński, Jan Twardowski, debiutujący jako poeta Roman Bratny i wielu innych. Ocalał Miron Białoszewski, cóż, że przesiedział powstańczy armagedon w piwnicach ze starcami i dziećmi, młody, zdrowy, zdolny do noszenia broni – której nie było – którą trzeba było zdobywać na przeciwniku. To i tak nieźle. Zatwardziały cywil Czesław Miłosz, gdy padły pierwsze strzały, był już na Okęciu, z dala od „awantury warszawskiej” (cyt. Józef Stalin), wkrótce wylądował pod Krakowem u teściów Jerzego Turowicza. Co innego odkryta przez noblistę Anna Świrszczyńska (Jakiegoż to gościa mieliśmy) – ta została w krwawiącej stolicy, gdzie obserwowała przemianę zwykłych ludzi w bohaterów, pielęgnowała rannych, budowała barykady (Baliśmy się budując pod ostrzałem / barykadę. / Knajpiarz, kochanka jubilera, fryzjer, / wszystko tchórze).
Baczyński też się bał. Dręczyła go troska o żonę. Przecież poszedł na wojnę bez pożegnania.
Mariusz Solecki