Pogromcy katolickiej Wandei byliby zadowoleni. Minister Adam Bodnar ogłosił, że rząd Donalda Tuska ułatwi rozwody.
Rozwody są w Polsce prawdziwą plagą. Każdego roku rozwodzi się kilkadziesiąt tysięcy par, co wiąże się zwykle z wielką tragedią dzieci. Rozwody są jedną z najpoważniejszych przyczyn niskiej dzietności. Wszystkie badania wskazują, że najwięcej dzieci rodzi się w stabilnych małżeństwach, zwłaszcza sakramentalnych. Nie tylko zdrowa moralność, ale nawet zwykła troska o dobrobyt Polski powinna przynaglać do walki z rozwodami. Rząd Donalda Tuska zamierza wykonać jednak wielki krok w dokładnie przeciwną stronę.
Jak ogłosił minister sprawiedliwości (?) Adam Bodnar, władze przygotowują właśnie nowelizację art. 56 kodeksu rodzinnego. Obecne przepisy stanowią, że o rozwiązaniu cywilnego kontraktu małżeńskiego decyduje sąd. Jak podaje dziennik „Rzeczpospolita”, zmiany, o jakich mówi Adam Bodnar, mają ułatwić i przyspieszyć procedury rozwodowe, uprawniając nowe podmioty do orzekania o rozwodzie. Aktualnie w resorcie sprawiedliwości (?) opracowywane są dwa warianty. Pierwszy polega na uprawnieniu notariuszy do orzekania o rozwodzie; drugi o uprawnieniu do tego urzędnika stanu cywilnego. Resort mówi wprost, że celem jest nie tylko odciążenie sądów, ale również ułatwienie uzyskiwania decyzji o rozwodzie za porozumieniem stron. Innymi słowy – prosty, łatwy i relatywnie tani rozwód na żądanie. Zgodnie z zapowiedziami resortu takie rozwody w wersji instant mają dotyczyć zwłaszcza sytuacji, w których żyjący pary żyjące w cywilnym kontrakcie małżeńskim nie wychowują małoletnich dzieci.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie na uzyskanie decyzji o rozwodzie trzeba czekać nawet kilkanaście miesięcy. W teorii mógłby to być czas, w którym państwo próbuje pomóc małżonkom w rozwiązaniu sytuacji kryzysowej i odwlec ich o decyzji o rozstaniu. Tak jednak nie będzie, wprost przeciwnie: rząd Donalda Tuska zadba o to, by małżonkowie nie musieli czekać, a co za tym idzie – by stracili okazję do opamiętania.
Francuscy rewolucjoniści gromiący katolików w Wandei byliby niewątpliwie bardzo zadowoleni z takiego obrotu spraw. To właśnie oni przynieśli rozwody najpierw Francji, a później – na bagnetach armii Napoleona – niemal całej Europie, stąd – całemu światu. Czerpali przykład od «oświeconego» sodomity Fryderyka II, który wcześniej wprowadził rozwody w Prusach.
Dla rewolucjonistów możliwość rozwodu była absolutnie kluczowym instrumentem niszczenia trwałości rodzin. Już w wieku XIX Karol Marks wskazywał, że rozwody są wielkim osiągnięciem, ale nie będą mieć odpowiednio dynamicznej siły niszczycielskiego oddziaływania, jeżeli kobiety po rozwodzie nie będą mogły same się utrzymać. Na skutek rewolucji feministycznej taką możliwość już osiągnięto; stabilność rodzin legła w gruzach. Teraz nawet gruzy zostaną w Polsce uprzątnięte.
Pach