Pogrzeb kardynała George’a Pella w Sydney okazał się być autentyczną via dolorosa. Szyderczy tłum, tchórzliwi uczniowie Chrystusa, którzy uciekli… O szczegółach pisze na łamach National Catholic Register ks. Raymond J. de Souza.
„Gdy procesja ponad 250 księży wkroczyła do katedry Najświętszej Maryii Panny na Mszę św. pogrzebową, manifestanci wykrzykiwali obelgi, życzyli też Pellowi, aby «poszedł do piekła»” – referuje ks. Raymond J. de Souza. Gdy trumna została wyniesiona z katedry, aby następnie trafić do krypty, w której pochowani są arcybiskupi Sydney, demonstranci zgromadzeni po drugiej stronie ulicy ponownie wznosili obelżywe hasła. Księży określali mianem pomocników pedofilów, wołali o hańbie, lżyli samego zmarłego kardynała.
O wiele większy tłum modlił się, śpiewał Ave Maria. A jednak według ks. Souzy to ci, którzy protestowali, zostaną zapamiętani. To jego zdaniem istotne także dlatego, że ceremonia pogrzebowa stała się zarazem Via Dolorosa. „To nie byli aktorzy grający Jezusa. Był to arcykapłan Jezusa Chrystusa, który nie niósł jednak krzyża, ale był niesiony do grobu. To stanowiło różnię. Szyderstwa i kpiny były takie same” – napisał.
Wesprzyj nas już teraz!
Co więcej, wielu na pogrzebie w ogóle nie było. I to nie tylko spośród polityków. Nie zjawił się na przykład następca kardynała Pella w Melbourne, arcybiskup Denis Hart. „Arcybiskup Hart i inni mieli swój wkład w ostatnią via dolorosa kardynała Pella. Scena objęła zarówno szydzący tłum jak i tych, którzy uciekli” – podkreślił.
W 2002 roku kardynał Pell uczestniczył w ŚDM w Toronto. Obserwując wówczas Drogę Krzyżową, którą odprawiono w ramach ŚDM, powiedział grupie pielgrzymów z Australii, że chciałby odprawić jeszcze wspanialsze nabożeństwo podczas ŚDM w Sydney. Miał po temu okazję w roku 2008; ale jak się okazało – nie tylko. Jego życzenie wrażone w 2002 spełniło się bowiem po ponad 20 latach w nieoczekiwanej formie ponownie.
Źródło: ncregister.com
Pach