28 grudnia 2022

Pół roku „post-Roe”. Czy ruch pro-life w USA naprawdę odniósł zwycięstwo?

(Zwolennicy i przeciwnicy aborcji w USA, zdjęcie ilustracyjne / Źródło: Wikimedia Commons)

Jak wygląda moralny krajobraz Stanów Zjednoczonych po czerwcowym wyroku Sądu Najwyższego, który unieważnił powszechne i nieograniczone „prawo” do zabijania nienarodzonych? Czy Amerykanie rozumieją, że zakaz musi być ogólnokrajowy i oparty na prawie naturalnym, a nie tylko na Konstytucji? I czy wiedzą, że zakaz nie wystarczy, aby ochronić kobiety i dzieci przed złem tzw. aborcji?

25 czerwca 2022 piekło zawyło, ponieważ ten, którego nazywamy ojcem kłamstwa, musiał przyjąć częściową porażkę jednego ze swoich dzieci. Ale wyrok Sądu Najwyższego USA Dobbs vs. Jackson Women’s Health Organization (unieważniający proaborcyjny precedens Roe vs. Wade z 1973 roku) był głównie zwycięstwem prawdy, a w małym stopniu – zwycięstwem życia.

Biznes aborcyjny, żerujący na nieszczęściu kobiet w kryzysowych ciążach, musiał uznać, że powszechne i nieograniczone „prawo” do zabijania nienarodzonych nie wynika z Konstytucji i dlatego republikańskie stany mogą tego zbrodniczego procederu zakazać nawet całkowicie. Aż tyle i… tylko tyle.

Wesprzyj nas już teraz!

Weźmy bowiem pod uwagę, że w konserwatywnych stanach tzw. „klinik” aborcyjnych i tak było mniej, podobnie jak mniej było przypadków dzieciobójstwa. Wyeliminowanie ich praktycznie do zera (tak jak statystyki pokazują już w Teksasie) to oczywiście dobra rzecz, ale nie dysponujemy jeszcze miarodajnymi danymi na temat tego, ile kobiet wyjechało do innych stanów, by zabić swoje dzieci.

Amerykanie są szczególnie przywiązani do swojej demokracji i większość z nich nie rozumie jeszcze, że prawo naturalne, ustanowione przez Boga, stoi ponad Konstytucją, którą dali im Ojcowie Założyciele. Są na szczęście grupy osób – takie jak organizacja Narodowy Marsz na rzecz Zniesienia Aborcji – dla których jest jasne, że „prawo” do zabijania niewinnych nie może podlegać demokratycznemu głosowaniu, a tzw. aborcja musi być zakazana w skali całego kraju. Niemniej ta świadomość wśród konserwatywnego elektoratu musi dopiero rosnąć, by ostatecznie zobowiązał on polityków do konsekwentnej postawy pro-life.

Większa determinacja dzieci ciemności

Raportowaniem przestrzegania tzw. „prawa” do zabijania nienarodzonych zajmuje się w Stanach Zjednoczonych Instytut Guttmachera. To on pozyskuje dane od wszystkich placówek medycznych i „klinik” aborcyjnego molocha Planned Parenthood. Dane te, choć okraszone obfitym sosem ideologicznego bełkotu, są traktowane jako wiarygodne. Pod koniec roku 2022 nie dysponujemy jeszcze miarodajnym raportem z epoki „post-Roe”, gdyż taki musiałbym ujmować cały rok po wejściu nowych przepisów, ale możemy obserwować trendy.

Na razie Guttmacher podaje na miękko, że „kliniki” w liberalnych stanach zaczynają pękać w szwach, a czas oczekiwania na zabójstwo dziecka wydłuża się. Taka opinia nie została poparta liczbami w dużym raporcie wydanym w 100 dni po wyroku Dobbs vs. Jackson, ale wkrótce na pewno się one pojawią.

Tymczasem instytut nie przestaje podnosić larum, że dzieciobójstwo w majestacie prawa zostało już zakazane lub prawie całkiem ograniczone w 14 stanach (Alabama, Arkansas, Dakota Południowa, Georgia, Idaho, Kentucky, Luizjana, Missouri, Mississippi, Oklahoma, Tennessee, Teksas, Wirginia Zachodnia, Wisconsin), a kolejne 12 stanów w ciągu 2023 roku do nich dołączy.

Po pierwsze, ta liczba nie jest oszałamiająca, bo zaledwie o 1 przekracza połowę z 50 stanów. Po drugie, już teraz proaborcyjny kurs zaostrza się w stanach liberalnych. Pomijając działania ogólne – takie jak ogłoszenie Kalifornii jako stanu „sanktuarium” dla zabijania nienarodzonych i promowanie „turystyki aborcyjnej” – gdzieniegdzie dzieciobójczy obłęd nabiera już formy zakrojonej na miarę stanowej konstytucji. I tak wspomniana Kalifornia, a także Michigan i Vermont, przegłosowały w referendach przyjęcie poprawek konstytucyjnych zapewniających bezkarne mordowanie dzieci w łonach matek.

Niestety, podobnej determinacji brakuje konserwatywnym wyborcom, którzy nie zatwierdzili poprawek pro-life w referendach przeprowadzonych w Kansas i Kentucky. A co tu dopiero mówić o poprawce do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która raz na zawsze rozprawiłaby się z „prawem” do mordów prenatalnych…?

To pokazuje, że otrąbione w czerwcu zwycięstwo ruchu pro-life nie jest nawet połowiczne. Oczywiście, historyczne odwrócenie aborcyjnego kłamstwa nadal należy oceniać w kategoriach cudu oraz bezpośredniej zasługi Donalda Trumpa, ale kolejnych dwóch cudów – i to dużo większych – wymagać będzie likwidacja tzw. aborcji w liberalnych stanach, a nawet przekonanie bezwzględnej większości republikańskiego elektoratu, że winna ona być całkowicie zakazana na mocy prawa naturalnego.

Liczby nieubłagane dla obrońców życia

Jak podaje Instytut Guttmachera, w stanach, w których zakazano bądź znacznie ograniczono aborcję, żyją obecnie 22 miliony kobiet w wieku reprodukcyjnym, czyli 29 procent z ich ogólnej liczby w całym kraju. Kiedy do liderów pro-life dołączą kolejne stany, będziemy mówili o około 50 procentach, czyli ponad 30 milionach kobiet.

Z kolei z pełnego rządowego raportu obejmującego okres do roku 2020 wynika, że na 1000 urodzeń przypadło w tym roku… 198 zabójstw dzieci nienarodzonych. Pomijając, że sam ten współczynnik jest przerażający (prawie 20 procent ciąż kończy się zabiciem dziecka!), to warto przeliczyć, ile kobiet w kryzysowych ciążach wciąż będzie żyło w stanach, w których aborcja będzie zakazana. Jeżeli nawet podzielimy ten współczynnik przez pół, biorąc pod uwagę ogólnie niższe tendencje, to 10 procent z 30 milionów w dalszym ciągu daje… 3 miliony.

Aborcjoniści nie przestają sączyć swojej kłamliwej narracji jakoby ograniczanie aborcji zagrażało kobietom (jakoś dziwnym trafem żadna kobieta od czasu obalenia Roe nie zmarła z powodu braku aborcji, a dzieci umierają ciągle – odpowiadają pro-liferzy). Ale nie zmienia to faktu, że jedynie prawdziwa desperacja połączona ze skrajną niewiedzą (podtrzymywaną celowo przez lobby aborcyjne) i bezpośrednią manipulacją biznesów dzieciobójczych może popchnąć kobietę do zabicia własnego dziecka.

Pomijam tu psychopatyczne feministki, które z mordowania swego potomstwa czynią sztandar polityczny, a skupiam się na tych matkach, które gdyby uzyskały skuteczną pomoc, to na pewno nie zdecydowałyby się na tak tragiczny w swojej istocie i w swoich skutkach krok. Wprawdzie w Ameryce istnieje niemal niezliczona liczba ośrodków dla kobiet w ciążach kryzysowych, a zastępy obrońców życia wciąż rosną, ale suma około 9 milionów kobiet w kryzysowych ciążach pozostaje nieubłagana…

Choćby aborcja została natychmiast konstytucyjnie zakazana w całym kraju, to nie zmieni to utartych szlaków obyczajowych narodu. Pozostanie mentalność, w której krwiożerczy przemysł dzieciobójczy zapisał przekonanie, że jak się „nie da”, jak jest trudno – to ciążę można bez problemu i bez wyrzutów sumienia „przerwać”. 

Aborcjoniści z Instytutu Guttmachera przedstawiają wizję, wedle której tragiczne jest to, że kobiety nie mogą zabijać swoich dzieci, dodając, że nie mogą tego robić również „osoby, które nie identyfikują się jako kobiety, ale mogą zachodzić w ciążę”. W nieco normalniejszych czasach takim osobom zakładano by kaftany i umieszczano tam, gdzie jest ich miejsce – z dala od zdrowych części społeczeństwa. Dziś tacy ludzie mają liczebną, finansową i prawną przewagę. Z tymi atutami udaje im się sprawować rząd dusz wśród kobiet, które z różnych powodów boją się urodzić.

Dopiero taka perspektywa boleśnie pokazuje, jaki jest faktyczny stan wojny o zniesienie aborcji i jak wiele musi zrobić ruch obrońców życia, by nie tylko zakazać aborcji, ale sprawić, że każda kobieta, która chciałaby jej nielegalnie dokonać otrzyma wsparcie, miłość i realną pomoc, by móc zachować dziecko i samodzielnie stanąć na nogi.

Filip Obara

Pół roku „post-Roe”. Czy ruch pro-life w USA naprawdę odniósł zwycięstwo?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(8)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie