„Wiatrak przy każdym domu, solar na każdym dachu i na każdym balkonie, ba, bodaj na każdej ścianie, na każdym skrawku każdej ściany – jak Polska długa i szeroka. Po lewej wszystkie pola po horyzont zamienione w gigantyczną farmę fotowoltaiczną, a po prawej – takoż po horyzont – w takąż farmę wiatraków; tak że nieba nie widać, tylko ptaki co chwila padają nieżywe po zetknięciu ze śmigłem któregoś z nich. No – po prostu – bajka! Po prostu – żyć, nie umierać!”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy”
Publicysta kreśli wizję Polski przemienionej „w jeden przeogromny fotowoltaikowiatrak”.
W wizji opisywanej przez Piotr Gabryela windy w kopalniach węgla kamiennego, kominy elektrowni i elektrociepłowni znikają, a ich miejsce zajmują „miliony paneli i wiatraków, szczelnie przykrywających całą, calutką, calusieńką Polskę – wszystkie jej góry i pagórki, wszystkie jej doliny i niziny, wszystkie jej pola i miasta; tylko lasy i rzeki jeszcze spod nich widać”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Wszystkie polskie wsie i wszystkie polskie miasta, nad którymi górują wyłącznie wiatraki, jeden większy od drugiego, pełne są wyłącznie domów niemal całkowicie, od parterów do zwieńczenia dachów, szczelnie przykrytych panelami fotowoltaicznymi. Panel przy panelu – na dachach spadzistych i płaskich, na ścianach – od samej góry do samego dołu, na balkonach i tarasach, na garażach i przybudówkach; i tylko okna jeszcze od nich wolne, ale wszyscy już czekają niecierpliwie na folię fotowoltaiczną, żeby i je nią przykryć od początku do końca i od końca do początku”, czytamy dalej.
Zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” zastanawia się, dlaczego tak topornie idzie w Polsce realizacja eko-wizji? Dlaczego Polacy znów marudzą? Dlaczego niewielu z nas pociąga wymiana samochodu spalinowego na „nowoczesnego i postępowego „elektryka”?
„Ot, Polacy – dziwacy”, kpi podsumowując Piotr Gabryel.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG