W policji coraz więcej wakatów: na pierwszej linii brakuje 12,3 tys. policjantów, luki są nawet w elitarnym CBŚP – informuje w piątek „Rzeczpospolita”. Zdaniem ekspertów potrzeba systemowych zachęt, by zmienić tę sytuację. Ale czy jest to rzeczywista przyczyna kryzysu?
Gazeta zwraca uwagę, że wskutek niedoboru kadr na ulicach policyjne partole pojawiają się coraz rzadziej. „Podwyżki płac, obniżenie kryteriów przyjęć, ani ułatwienia w powrotach do służby dla policyjnych emerytów nie poprawiły sytuacji w policji. A na efekty reformy klas mundurowych mającej przyciągnąć absolwentów potrzeba czasu. Sytuacja kadrowa w formacji nadal jest dramatyczna, brakuje patroli na ulicach i fachowców w pionach kryminalnych. To rozzuchwala” – zaznacza gazeta, przypominając m.in. sytuację, gdy w Warszawie roznegliżowany 25-latek nagabywał młodą kobietę wracającą z pracy – aż ją popchnął, chwycił za nogi i ciągnął po asfalcie, na przejściu dla pieszych.
– Obecność patroli, w tym pieszych, działa prewencyjnie. Jeżeli policjantów nie widać na ulicach, to przestępcy się rozzuchwalają – mówi dr Cezary Tatarczuk, ekspert ds. bezpieczeństwa wewnętrznego. W całym kraju brakuje 14 656 policjantów – wakaty sięgają 13,46 proc. Dotkliwie zwłaszcza w Warszawie, gdzie luka kadrowa sięga 2468 funkcjonariuszy, czyli jednej czwartej składu. W woj. dolnośląskim – jednej szóstej, na Śląsku brak niemal 1,7 tys. policjantów, a w woj. łódzkim – 900 – wylicza „Rz”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podaje, niepełna obsada jest też w województwach zachodniopomorskim i pomorskim, a problemy występują nawet na Podlasiu. W prewencji braki dotyczą 8,5 tys. policjantów – a to głównie oni obstawiają patrole, w pionie kryminalnym niedobór sięga 3,7 tys. ludzi. Nawet w elitarnym CBŚP, do którego jeszcze kilka lat temu dostanie się było marzeniem wielu – luka dotyczy 318 funkcjonariuszy, czyli jednej szóstej obsady” – podkreśla dziennik.
„Ogółem na pierwszej linii brakuje aż 12 299 funkcjonariuszy” – podaje NSZZ Policjantów, publikując najnowsze dane. – Jeżeli odjąć przebywających na urlopach, zwolnieniach, wolnym, to z codziennej służby wypada ok. 40 proc. stanu etatowego – mówi gazecie szef jednej z komend. A według Rafała Jankowskiego, przewodniczącego policyjnego związku, dochodzi do sytuacji, że dyżurny nie może wysłać na interwencje, bo nie ma ludzi.
„Nikt nie garnie się do policji, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie rynek pracy jest konkurencyjny. W ubiegłym roku ze służby odeszło 9438 funkcjonariuszy, przyszło 5174. W tym roku rezygnacje także przebijają angaże – dotąd przyjęto 2628 osób, a zwolniło się niemal drugie tyle, bo 5093. Do końca roku odejdzie co najmniej tysiąc funkcjonariuszy” – oceniają związkowcy. „Pomysł ściągnięcia policyjnych emerytów, co ułatwił już obecny rząd, dotąd przyniósł mizerny efekt – wróciło zaledwie 120 osób” – czytamy w „Rz”.
Według dziennika sytuację mają poprawić absolwenci klas mundurowych – ale dopiero za kilka lat. „Potrzeba systemowych rozwiązań” – oceniają związkowcy i eksperci. Wskazują, że w policji wciąż się zdobywa pieniądze na przeżycie, a musi być stałe, systemowe finansowanie.
– W przyszłym tygodniu złożymy do Sejmu petycję, aby tą sprawą zajął się parlament. Chcemy, żeby policja była finansowana w powiązaniu z PKB – mówi gazecie Rafał Jankowski. Według niego kryzys kadrowy dotyczy głównie dużych aglomeracji miejskich, Warszawy, Katowic, Krakowa, do których należy podejść w sposób szczególny, np. w kwestiach mieszkaniowych, finansowych i innych świadczeń socjalnych na wzór MON. Jak zaznacza Jankowski, nie chodzi o płace, ale o środki na codzienne funkcjonowanie.
Nikt nie wspomina jednak o przyczynie tego kryzysu, jaką jest złe prawo obowiązujące w Polsce i polityka rządu w Warszawie, który robi wszystko, by ustawić przeciwko sobie służby i obywateli.
Źródło: PAP