W sobotę odbył się protest Polaków, których prawa łamane są przez litewski rząd. Protest dotyczył odmawiania akredytacji lub groźby likwidacji polskich szkół na Litwie. Z polskiego rządu nie dotarł jednak żaden sygnał wsparcia dla protestujących.
Tysiąc osób protestowało w Wilnie przeciwko nieprzyjaznej Polakom polityce litewskich władz. Jedynym politykiem, który udzielił wsparcia protestującym był europoseł Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, Waldemar Tomaszewski.
Wesprzyj nas już teraz!
Ze strony polskiego rządu protestujący nie mogli liczyć na żadne wsparcie. – Przecież MSZ nie będzie prowadził ultymatywnej polityki wobec władz Litwy – stwierdziła Renata Cytacka z Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, która brała udział w manifestacji.
Sytuacja Polaków na Litwie staje się coraz trudniejsza. Litewski rząd grozi nieprzyznaniem akredytacji szkole średniej im. Władysława Syrokomli oraz zawłaszczeniem gmachu szkoły im. Joachima Lelewela na Antokolu. Pojawiają się też niebezpieczne sygnały o likwidacji polskich szkół.
Do problemów, z jakimi boryka się polskie szkolnictwo na Litwie, dochodzą jeszcze kłopoty związane z walką z napisami urzędowymi w języku polskim, jak na przykład nazwy ulic. Władze Litwy sprzeciwiają się temu, co nie przeszkadza merowi Wilna nadawać jednej z ulic nazwę „Islandzkiej” zapisaną właśnie w języku islandzkim. Jak wyjaśniono, miał to być gest wdzięczności wobec wyspiarzy za to, że ci jako pierwsi uznali niepodległość Litwy 11 lutego 1991 roku.
Źródło: prawy.pl/wiernipolsce1
ged