Coraz więcej Polaków robi zakupy w dyskontach i szuka tańszej odzieży, rośnie popularność lombardów. Już na koniec 2011 r. w gospodarstwach domowych o wydatkach poniżej granicy skrajnego ubóstwa żyło 6,7 proc. ludności Polski – donosi wtorkowa „Rzeczpospolita”.
Tymczasem ekonomiści przewidują, że najgorsze dopiero przed nami: od jesieni, gdy zakończą się prace sezonowe, wzrośnie bezrobocie i na koniec roku bez pracy może być co siódmy dorosły Polak.
Wesprzyj nas już teraz!
Mamy również coraz mniej pieniędzy, zatem chętniej wybieramy tańsze dyskonty – aż 3/4 Polaków robi w nich zakupy co najmniej raz w miesiącu. Wartość sprzedaży rośnie tam w tempie dwucyfrowym (w czerwcu o ponad 13 proc.), natomiast w małych sklepach osiedlowych, gdzie siłą rzeczy ceny są wyższe, wręcz maleje lub ani drgnie.
Popularnym źródłem tanich towarów stał się Internet, gdzie kwitnie obrót przedmiotami z drugiej ręki. Właściciel jednego z portali, zajmującego się handlem odzieżą twierdzi, iż już za 100 zł w sklepie online z używanymi ubraniami można kupić nawet 10 sztuk odzieży i ubrać całą rodzinę.
Falę zubożenia naszego społeczeństwa widać też w lombardach. Najczęściej zastawiamy biżuterię i elektronikę, czasem też dzieła sztuki, auta czy nawet nieruchomości. Przynajmniej co czwarta rzecz nie jest wykupywana przez właściciela, a w niektórych punktach nawet połowa.
Wreszcie, jak podaje Główny Urząd Statystyczny, pierwszy raz, po sześciu latach poprawy, wzrosła liczba osób żyjących poniżej minimum egzystencji, czyli progu, który nie pozwala na zaspokojenie podstawowych życiowych potrzeb. Podobnie jest z dochodami. W ubiegłym roku pierwszy raz od sześciu lat nie przegoniły one wzrostu cen.
Źródło: „Rzeczpospolita’
Piotr Toboła