„Prawo i Sprawiedliwość przyszło do władzy pod hasłem powrotu Polski nad Bałtyk. Miały ożyć stocznie i porty. Minister gospodarki morskiej zapowiadał radykalny program rewitalizacji rybactwa. Co z tego zostało? No… przekop Mierzei Wiślanej i zardzewiała stępka po stoczni w Szczecinie”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
Publicysta rozpoczyna swoje rozważania od stwierdzenia smutnego faktu: „We wszystkich nadmorskich kurortach liczne smażalnie zapraszają na prawdziwą rybkę prosto z kutra. Nie ma większego kłamstwa. Ryb z polskiego morza – poza flądrą czy śledziem – po prostu nie ma. To, co jest, to albo najgorszy sort dorsza przysyłany ze Skandynawii lub Rosji, albo też… węgorzyk prosto z Chin”.
Skąd taki stan rzeczy? „Kolejne rządy i stada polityków odpowiedzialnych za gospodarkę morską doprowadziły do tego, że nasze statki zostały wyprzedane nawet do najbardziej egzotycznych państw afrykańskich, a rybacy zaciągnęli się pod obce bandery albo po prostu zmienili profesję. (…) W czasach Platformy Obywatelskiej doprowadzono do tego, że w naszej strefie ekonomicznej Bałtyku pojawiły się szwedzkie, duńskie i niemieckie paszowce ściągnięte z oceanów i po prostu zrabowały wszystko, co dało się wyłowić z tego płytkiego i przecież niezbyt zasobnego akwenu. Obcy łowili u nas wszystko, co nadawało się na paszę do gigantycznych, sztucznych hodowli ryb. Zachłanne biznesy żywiły się kosztem polskich rybaków”, relacjonuje ekspert programu „Prawy Prosty PLUS” na antenie PCh24 TV.
Wesprzyj nas już teraz!
„Decyzje polityków rzadko bywają nieprzemyślane, a skoro zezwolili na rabunek polskiej strefy ekonomicznej, to stała za tym konkretna procedura – najprawdopodobniej łapówka. W rezultacie dziś polscy rybacy nie mają już po prostu czego łowić”, ubolewa autor „Tajemnicy spowiedzi”.
Na koniec Gadowski pyta: kogo tak naprawdę obchodzą dziś polscy rybacy? „Może tylko wakacyjnych turystów wabionych przez setki smażalni świeżą rybką prosto z morza. Ci, którzy podają takie informacje, zapominają jednak dopisać, z którego morza są te ryby. Mrożone, wiezione przez setki kilometrów, są potem serwowane tak, jakby pochodziły prosto z kutrów. Nie jest to jednak wina bałtyckich rybaków – politycy już dawno temu zabrali im tradycyjne źródło utrzymania”, podsumowuje.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
GADOWSKI, WARZECHA, KARPIEL. ZEŁENSKY OGRYWA POLAKÓW? MOCNE FAKTY!