Jedna z najsłynniejszych restauracji we włoskiej Florencji ogłosiła, że w żaden sposób nie będzie obsługiwać polityków, pomimo faktu, że ci bardzo często i chętnie ją odwiedzają. To forma protestu przeciwko nowym obostrzeniom wprowadzonym we Włoszech w związku z tzw. pandemią koronawirusa.
Florencja w ostatnim czasie ponownie została wpisana na „pomarańczową listę”, czyli według władz jest „strefą wyższego ryzyka”. Oznacza to m.in. zakaz obsługi w restauracjach klientów przy stolikach. Gastronomia może jedynie „działać na wynos” przy zachowaniu bardzo surowych przepisów związanych z dostawą posiłków.
Wesprzyj nas już teraz!
W środę Andrea i Paolo Gori – jedni z najsłynniejszych florenckich restauratorów – ogłosili, że każdy polityk, który przyjdzie do jego lokalu, gdy ten będzie już normalnie otwarty, dowie się, że wszystkie stoliki są zajęte i nie ma nic do zaoferowania na wynos. Co ciekawe jego restauracja może „zacząć działać normalnie” w najbliższych dniach. Można bowiem odnieść wrażenie, że zmiana koloru strefy odbywa się bowiem we Włoszech metodą chybił-trafił – dzisiaj miasto jest „pomarańczowe”, a jutro może ponownie być „zielone” bądź na odwrót.
W ten sposób bracia Gori postanowili zaprotestować przeciwko temu, że branża gastronomiczna, pogrążona w głębokim kryzysie z powodu tzw. pandemii, została zapomniana przez polityków, którzy wcześniej kilka razy w tygodniu w niej się stołowali. Chodzi między innymi o byłych premierów Matteo Renziego i Piera Luigiego Bersaniego oraz gubernatora Toskanii Eugenio Gianiego.
– Teraz wydaje się, że dla całego świata politycznego jesteśmy całkowicie niepotrzebni i że można otwierać lokal i zamykać z dnia na dzień. Dlatego u nas politycy już nic nie zjedzą – oświadczył restaurator z Florencji. – Zainwestowaliśmy pieniądze, by zapewnić całkowite bezpieczeństwo w lokalu a z powodu powtarzających się nakazów zamykania straciliśmy 80 procent obrotów – wyjaśnił.
Źródło: polsatnews.pl
TK