Miarą upadku amerykańskiego ducha wolności i wolnego rynku, a także skutkiem polityki Baracka Obamy jest to, że obecnie co drugi Amerykanin mieszka w gospodarstwie domowym, które korzysta z jakiejś formy zasiłku. Wydatki socjalne to potężne obciążenie dla zadłużonej amerykańskiej gospodarki, a Obama zapowiada dalszą ich rozbudowę.
Prezydent Barack Obama zapowiedział podczas powyborczej konferencji prasowej, że mandat, jaki otrzymał od wyborców, uprawnia go do prowadzenia polityki pomocy biednym i bezrobotnym. Polityka ta zdaniem konserwatystów i liberałów to nie pomoc, a niszczenie moralności Amerykanów, przedsiębiorczości i etosu pracy klasy średniej.
Wesprzyj nas już teraz!
Obie strony politycznej sceny w USA są zgodne, że bieda w Ameryce jest poważnym problemem – 16,1 proc. Amerykanów, według najnowszych danych, czyli 49,7 mln osób, żyje poniżej poziomu rocznych dochodów przyjętego jako granica biedy. Inna rzecz, że z życia na owym poziomie byłoby zadowolonych wiele osób, które żyją poniżej granicy biedy np. w naszym kraju.
Podczas kampanii wyborczej Mitt Romney zaznaczał, że nie liczy na głosy 47 procent Amerykanów, zdecydowanych wówczas głosować na Baracka Obamę, albowiem to ci, którzy nie płacą podatków, a jedynie wyciągają rękę do rządu o pomoc, czyli zasiłki. Mitt Romney obiecywał ograniczenie takiej pomocy. Prezydent Obama – jej rozszerzenie, co zresztą konsekwentnie realizuje.
Konserwatywne kręgi w USA sprzeciwiają się tej polityce. Zauważają, że wartość wypłacanych zasiłków rośnie i w ostatnich 5 latach nastąpiła wręcz ich eksplozja, a aby finansować tę politykę państwo zapożycza się z każdym rokiem coraz głębiej. Po wtóre, zmieniły się w ten sposób zarówno charakter. jak i moralność Amerykanów. Co więcej, winne są obie strony sceny politycznej, zasiłki rosły szybciej za rządów Republikanów niż Demokratów, z wyjątkiem prezydentury Ronalda Reagana (1981-1989), kiedy wzrost został lekko przyhamowany.
Dziś USA dochodzą do magicznej granicy, kiedy niemal połowa Amerykanów (49 procent) mieszka w gospodarstwie domowym, które korzysta z jakiejś formy zasiłku. – Amerykański rząd stał się maszyną do wypłacania zasiłków – twierdzi Nicholas Eberstadt, liberalno-konserwatywny ekonomista i demograf z American Enterprise Institute, który opublikował niedawno książkę A Nation of Takers. America’s Entitlement Epidemic. Prezentuje w niej dane, historię i przyczyny obecnej eksplozji zasiłków.
Punkt wyjścia stanowi rok 1960, kiedy suma wypłaconych zasiłków pomocy społecznej wyniosła 24 miliardy dolarów. Od tamtej pory pula ta wzrosła ponad 90-krotnie w nominalnych wartościach, lub – prawie 100-krotnie porównując rok 1960 do roku 2010, kiedy wszystkie rządy amerykańskie, i federalny i stanowe, w sumie wypłaciły zasiłki wartości 2,2 biliona dolarów. To rekord nominalnie i w porównaniu z innymi wydatkami rządowymi – kwota 2,2 biliona dolarów to trzykrotnie więcej niż wszystkie wydatki na obronność i wojsko w tym samym, 2010 roku. Skorygowane o inflację i wzrost ludności dane pokazują, że w ciągu pół wieku (1960-2010) średnie obciążenie zasiłkami pomocy społecznej wzrosło o ponad 700 procent, do wartości około 7 tysięcy 200 dolarów na głowę mieszkańca (kobieta, mężczyzna, dziecko) lub 29 tysięcy dolarów na przeciętną cztero-osobową rodzinę.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.forsal.pl