Na 5 milionów uczniów rozpoczynających rok szkolny aż milion miało objawy depresji. To sytuacja wyjątkowa w skali całego globu – zauważa psycholog prof. Philip Zimbardo. Problemu nie dostrzega ministerstwo edukacji, równocześnie brakuje także specjalistów, którzy mogliby pomagać młodym pacjentom.
Milion młodych Polaków ma za sobą epizod depresyjny. Problemy emocjonalne są związane z nauką i szkołą, wiążą się dotychczasowymi reformami edukacyjnymi, których stałym elementem było obniżanie wymagań. Jak potwierdza doktor Jerzy Lackowski, szkoła nie przygotowuje uczniów do odnalezienia się w rzeczywistości. – Mamy sytuację, w której systematycznie obniża się wymagania wobec uczniów. To prowadzi do sytuacji, że dzieci i młodzież, gdy zaczynają napotykać problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić, a nie potrafią, bo nikt od nich tego nie wymagał, załamuje się – twierdzi były małopolski kurator oświaty.
Wesprzyj nas już teraz!
Stan zdrowia psychicznego polskich uczniów powinien być, jak w rozmowie z „Rzeczpospolitej” tłumaczy Philip Zimbardo, wezwaniem do natychmiastowych badań i wprowadzenia zmian w systemie edukacyjnym. – Wrogiem są przede wszystkim ci nauczyciele, którzy powodują, że uczniowie czują się gorsi i zamykają się w sobie. Uczeń czuje się upokorzony, gdy nauczyciel się z niego śmieje, wytyka mu słabe punkty – tłumaczy amerykański psycholog. Polski system edukacyjny równocześnie nie premiuje rozwoju mocnych stron ucznia.
Jego diagnozę potwierdzają polscy specjaliści. Do poradni psychologiczno-pedagogiczych ze skierowaniem od psychiatry trafia coraz większa liczba uczniów. Już dziś brakuje odpowiedniej liczby psychiatrów dziecięcych, tymczasem problem zaczyna dotykać nawet dzieci w wieku przedszkolnym. Choć kwestia ta jest dobrze znana Ministerstwu Edukacji Narodowej, nie opracowało ono dotąd żadnego programu. Nie powstał szumnie zapowiadany program ochrony młodych przed samobójstwami ani też program interwencji kryzysowej.
źródło: „Rzeczpospolita”
mat