4 listopada 2022

Polska buduje zaporę. Mur niezgody na granicy z obwodem kaliningradzkim Rosjanie budowali od lat

(Fot. PAP/Tomasz Waszczuk)

Rozpoczęła się budowa zapory na granicy Polski z obwodem kaliningradzkim. Powstaje ona jako odpowiedź na organizowaną przez Rosję zwiększoną liczbę lotów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej do Kaliningradu, co może oznaczać kolejną odsłonę wojny hybrydowej. Wygląda na to, że tym razem imigrantów Rosjanie będą starać się wpychać do Polski z terytorium swojego kraju i nie są to pierwsze działania naszego północnego sąsiada, które doprowadziły do postawienia zapory.  

Zapora będzie składała się z 3 szeregów tzw. drutu ostrzowego. – To zapora o wysokości 2,5 m, szerokości 3 m. Od polskiej strony będzie postawione także ogrodzenie, które ochroni zwierzęta. Zależy nam na tym, aby granica była szczelna. Wykorzystujemy doświadczenia nabyte w zeszłym roku. Tamta tymczasowa zapora spowodowała ochronę granicy polsko-białoruskiej – powiedział podczas konferencji prasowej w Warszawie 2 listopada Mariusz Błaszczak wicepremier, minister obrony narodowej. Zapora ta ma być gotowa za miesiąc, jej budowa rozpoczęła się 2 listopada w rejonie miasta Gołdap. Dokładnie w punkcie trójstyku granic Polski, Litwy i Rosji. Natomiast jeszcze w tym roku ruszy budowa zapory elektronicznej.

Polska lądowa linia graniczna z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim ma długość 210 kilometrów. Biegnie na terenie województw warmińsko – mazurskiego oraz pomorskiego.  Wzdłuż całej tej granicy ustawione zostaną zasieki z tzw. drutu żyletkowego.  Po polskiej stronie granica z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim nie posiada żadnych szczególnych zabezpieczeń. Wygląda mniej więcej tak, jak wyglądała granica z Białorusią przed inwazją imigrantów. Do pasa granicznego dociera wiele pół i łąk gospodarskich. Jest też kilka jezior i rzek granicznych. W przeciwieństwie do granicy z Białorusią, nie ma tu raczej lasów, co utrudnia imigrantom podejście do linii granicznej w ciągu dnia. Nie ma tam żadnych płotów, ani zasieków z drutu kolczastego. Ich stawianie zaczęło się 2 listopada. Inaczej jest po stronie rosyjskiej, gdzie istnieje szeroki nawet na trzy kilometry pas graniczny, na który bez odpowiednich pozwoleń nie można wchodzić.

Wesprzyj nas już teraz!

Moskwa na temat zapory

Media rosyjskie podają, iż nie mają zamiaru podejmować żadnych działań, aby przeszkodzić Polsce w budowie zapory na granicy z Obwodem Kaliningradzkim, chociaż oczywiście ich zdaniem taka zapora „jest niepotrzebna”.  Udając, że nie wiedzą o co chodzi, rosyjscy dziennikarze na jednym ze swoich portali informują, że „po rosyjskiej stronie granicy, jest porządny płot, nie trzeba więc go budować po stronie polskiej”.

Te same propagandowe kpiny powtórzył Dmitrij Łyskow, szef służb prasowych władz regionu Obwodu Kaliningradzkiego. „Kiedy usłyszeliśmy o kolejnej polskiej inicjatywie budowy ogrodzenia wokół obwodu kaliningradzkiego, uznałem za stosowne zauważyć, że to ogrodzenie już istnieje. Polska strona w rzeczywistości była niezawodnie chroniona przez rosyjską straż graniczną i rosyjski płot, dlatego budowa dodatkowej konstrukcji wygląda co najmniej na populizm i tyle” – powiedział rosyjski propagandzista. Zapewne któryś z polskich kabaretów niebawem wykorzysta ten zabawny tekst.

Na terenie obwodu kaliningradzkiego od pewnego czasu rosyjskie media starają się przekonać mieszkańców,  że kraje zachodnie doprowadziły do głodu w Afryce, a teraz nie chcą przyjmować Afrykańczyków, dlatego Rosjanie powinni tym cudzoziemcom pomóc.

Przerzut imigrantów do Kaliningradu

Uruchomione przez Rosję loty odbywać mają się z krajów afrykańskich i Bliskiego Wschodu przez terytorium Rosji. Na wysokości Petersburga samoloty będą leciały, nad Morzem Bałtyckim, do Kaliningradu. Tak właśnie realizowane jest od wielu miesięcy i obecnie połączenie lotnicze Rosji z Obwodem Kaliningradzkim. Nawet samoloty z białoruskiego Mińska odbywają rejsy tą okrężną drogą powietrzną. Możliwe, że również z Mińska samoloty będą transportować imigrantów do Kaliningradu. Jest tam ich bowiem dużo, a możliwości przejścia przez granicę polsko – białoruską kurczą się z każdym dniem instalowania zapory elektronicznej, która ma tam być gotowa do końca roku.

Obecna sytuacja na granicy z Rosją

Do tej pory na granicy z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim było spokojnie. Straż Graniczna przez ostatni rok odnotowała tam zaledwie kilka prób nielegalnego wdarcia się  imigrantów do Polski. Natomiast we wrześniu tego roku prób przekroczenia granicy zaczęło być więcej niż zwykle. „18 września funkcjonariusze z Placówki Straży Granicznej w Górowie Iławeckim ujawnili na pasie ornym ślady przekroczenia granicy państwowej, a technik kryminalistyki z Bezled zabezpieczył 16 śladów jednakowej wielkości i z takim samym protektorem”. – czytamy we wrześniowym raporcie warmińsko – mazurskiej Straży Granicznej.  

Również 19 września patrol SG zatrzymał czterech mężczyzn, po telefonicznej informacji jednego z mieszkańców Górowa Iławeckiego. Zatrzymani mężczyźni, w wieku od 30 do 39 lat, byli obywatelami Tadżykistanu.  Mężczyźni po przekroczeniu granicy rosyjsko-polskiej, przebrali się i porzucili brudne ubrania w zaroślach. Idąc w głąb naszego kraju, zacierali ślady gazem pieprzowym.

Specjaliści przewidują, że szturm imigrantów, gromadzonych w obwodzie kaliningradzkim, na granicę prawdopodobnie rozpocznie się zimą. – Z punktu widzenia rosyjskiej propagandy najlepszym okresem na przepychanie imigrantów przez granicę będzie zima. Można wtedy pokazać filmy przedstawiające dramat imigrantów nie wpuszczanych do Polski i marznących w pasie granicznym. Czyli typowa propagandowa gra na emocjach – mówi prof. Adam Bartnicki z specjalista od obronności z Uniwersytetu w Białymstoku.

Ruch graniczny z Obwodem Kaliningradzkim zamarł

Od dłuższego już czasu ten ruch jest znikomy. Rosjanie, dokładnie od dwóch lat, do Polski mogą przyjeżdżać tylko w wyjątkowych sytuacjach. Kolejne restrykcje wobec nich wprowadziła tegoroczna nowelizacja rozporządzenia MSWiA, które 19 września zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw. Nowelizacja dodała osobny przepis, który ograniczył wjazd obywateli Federacji Rosyjskiej na wszystkich przejściach na granicy zewnętrznej UE. Zmniejszył też zakres wyjątków, aby wykluczyć podróżowanie Rosjan w celach turystycznych, biznesowych, kulturalnych i sportowych.

Natomiast od 13 marca 2020 roku zawieszony jest ruch na drogowych polsko-rosyjskich przejściach granicznych, tj. w Gronowie i Gołdapi. Obecnie czynne są jedynie dwa drogowe przejścia graniczne z obwodem kaliningradzkim, tj. w Grzechotkach i Bezledach.

Zupełnie zamarł mały ruch graniczny z obwodem kaliningradzkim, który wszedł w życie w roku 2012. Po naszej stronie granicy strefa małego ruchu sięgała do 50 kilometrów w głąb kraju i obejmowała m.in. Trójmiasto, Olsztyn oraz powiaty gdański, malborski, olecki i gołdapski. Natomiast po stronie rosyjskiej, dzięki specjalnemu pozwoleniu UE, strefa małego ruchu granicznego obejmowała cały obwód kaliningradzki, czyli tereny oddalone od granicy nawet powyżej 100 km. 

Już w roku 2016 mały ruch graniczny z obwodem Kaliningradzkim został przez Polskę zawieszony z powodu „działań i postawy Rosji”, które już wówczas były nieprzyjazne. W roku bieżącym, w lutym, polski rząd postanowił kontynuować zawieszenie. Powodem tej decyzji był udział Rosji w akcji „wpychania” imigrantów do Polski przez granicę z Białorusią. – Utworzenie przez białoruskie służby nielegalnego szlaku migracyjnego do Europy jest elementem szerszego rosyjskiego planu, obliczonego na wywołanie chaosu w państwach Europy Środkowej oraz rozbicie jedności NATO i Unii Europejskiej. W takiej sytuacji przywrócenie małego ruchu granicznego z obwodem otworzyłyby Rosji dodatkowe możliwości podejmowania działań hybrydowych wobec Polski – powiedział wówczas Stanisław Żaryn,  rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych.

Obecnie wymiana handlowa niemal zupełnie zamarła.  – Handel przygraniczny praktycznie wygasł. Ale pewien ruch handlowy tworzą obywatele rosyjscy zamieszkali w Obwodzie Kalinigradzkim, którzy mają też obywatelstwo niemieckie. Jest ich wcale nie mało i oni kursują z towarami pomiędzy Niemcami a obwodem kalinigradzkim. Pewną grupę towarów można jeszcze wwieźć legalnie. Rosjanie starają się także obejść sankcje dotyczące zakazu wjazdu ciężarówek na rosyjskich numerach  do UE. Po prostu zmieniają oni rejestracje na tablice Kazachstanu – powiedział nam Krzysztof Szczepaniak, który mieszka zaledwie 3 kilometry od granicy z Obwodem Kaliningradzkim.

Czyszczenie ziemi warmińskiej z sowieckich pomników pierwszym ogniskiem konfliktu

Największe do tej pory tarcia pomiędzy naszym krajem a Rosją, których powód dotyczył obiektów znajdujących się po stronie polskiej, blisko granicy z obwodem kaliningradzkim, to konflikty dyplomatyczne o postsowieckie pomniki i cmentarze. Najgłośniejszy z nich to spór o pomnik sowieckiego generała Iwana Czerniachowskiego, zwanego w Polsce „katem AK”, który to monument stał w Pieniężnie niedaleko Braniewa.

Pomnik zbudowano na początku lat 70. ubiegłego wieku. Stał tu do września 2015 roku. Prawdopodobnie niedaleko tego miejsca radziecki dowódca w lutym 1945 roku został śmiertelnie ranny odłamkiem artyleryjskim. Według jednej z relacji historycznych, pocisk ten został wystrzelony z radzieckiego czołgu. Miała to być zemsta za zastrzelenie przez generała, bez żadnego powodu, w przypływie furii, dowódcy załogi tego czołgu. Od lat 90’ szczątki Czerniachowskiego spoczywają w Moskwie.

Rada Miasta Pieniężna (woj. warmińsko – mazurskie) podczas przeprowadzonej na początku roku 2014 sesji, przyjęła uchwałę w sprawie usunięcia, znajdującego się na ich terenie, pomnika generała Armii Czerwonej Iwana Daniłowicza Czerniachowskiego. Generał  ten, zwany jest przez polskich  historyków „katem wileńskiego AK”,  był on bowiem odpowiedzialny m.in. za likwidację oddziałów AK na Wileńszczyźnie. Sowieci aresztowali wówczas  w sumie około 8 tysięcy żołnierzy AK. Większość z nich wysłano na Sybir, skąd niewielu wróciło żywych.

Sprawa decyzji o likwidacji pomnika zrobiła się głośna. Władze Rosji słały listy dyplomatyczne, grożąc sankcjami, w razie rozebrania monumentu sowieckiego generała. Ówczesne władze Polski ustępowały przez wiele miesięcy. Ostatecznie po zmianie tych władz, do których doszło wskutek wyborów parlamentarnych, pomnik gen. Czerniachowskiego zdemontowano jesienią roku 2015. Popiersie sowieckiego dowódcy zostało przekazane IPN. Pomimo tego rosyjskie delegacje, czasem bardzo liczne, jeszcze do roku 2020, składały w Pieniężnie kwiaty w miejscu gdzie stał pomnik.  Sprawa tego sowieckiego pomnika miała istotny wpływ na uchwalenie wiosną roku 2016 ustawy dekomunizacyjnej, na mocy której do dziś trwa m.in. usuwanie komunistycznych pomników.

Innym punktem zapalnym blisko granicy z Obwodem Kaliningradzkim było huczne celebrowanie przez Rosjan Dnia Zwycięstwa na cmentarzach czerwonoarmistów. Największe uroczystości co roku odbywały się w Braniewie, gdzie jest wielki sowiecki cmentarz z ponad 30 tysiącami grobów. Większość tych czerwonoarmistów zginęła podczas walk z Niemcami o zalew wiślany.

Najwięcej spoczywa tu żołnierzy  3. Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej. Przypomnijmy, iż siły tej armii wykorzystane zostały m.in. do przeprowadzenia ludobójczej akcji Obławy Augustowskiej, która miała miejsce już po zakończeniu II wojny światowej, bo w lipcu 1945 roku. Jeszcze w roku 2017 na cmentarzu czerwonoarmistów w Braniewie miały miejsce duże uroczystości z udziałem około 300 Rosjan, którzy przyjechali tu z Kaliningradu, wśród nich byli wysocy przedstawiciele władz Rosji. Niestety uroczystości te organizowały często władze samorządowe województwa warmińsko – mazurskiego.  W roku 2013 brał w nich udział Jacek Protas ówczesny marszałek  sejmiku województwa warmińsko – mazurskiego. Dziś poseł Koalicji Obywatelskiej.

Często przyjeżdżali tu też m.in. znani rosyjscy motocykliści z grupy „Nocne Wilki”, którzy obecnie wspierają agresję Rosji prowadzoną przeciw Ukrainie. Rajdy, które po Polsce przeprowadzał przez wiele lat gang motocyklowy „Noce Wilki”  (ostatni był w roku 2017) nie raz wjeżdżał do naszego kraju właśnie z Obwodu Kaliningradzkiego. Obecnie tego typu Rosjanie wjeżdżać już na szczęście do nas nie mogą, ale najwyraźniej chcą nam obecnie przysłać nieproszonych „delegatów” w osobach imigrantów z różnych stron świata. Jak zawsze w jednym celu, aby dzielić i mącić.

Adam Białous     

 

Setki tysięcy aut bez wjazdu do Krakowa?! Mieszkańcy wysyłają protesty do radnych i prezydenta miasta

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij