Polska musi przygotować się na wojnę. To może odstraszyć przeciwnika od ataku. Stany Zjednoczone nie byłyby w stanie zaangażować się w konflikt w Europie, nie tracąc jednocześnie zdolności do prowadzenia wojny na innym teatrze. Potrzebne są pilnie bardzo konkretne zmiany – mówił w PCh24 TV prezes Fundacji Ad Arma, Jacek Hoga.
Prezes Fundacji Ad Arma, Jacek Hoga, mówił o sytuacji bezpieczeństwa po wizycie w Polsce prezydenta USA Josepha Bidena. W jego ocenie stan rzeczy trzeba oceniać nie na podstawie deklaracji, ale na podstawie realnych zdolności. To wskazuje, że Rosjanie są teoretycznie zdolni do ataku, a NATO niekoniecznie musi być zdolne do obrony Polski.
– Jeżeli Rosja przeprowadziłaby mobilizację, to miałaby zdolność do poszerzenia konfliktu. Jeżeli z perspektywy rosyjskiej wydarzy się coś, co będzie – podkreślam, z ich perspektywy – nie tylko formalnym, ale i praktycznym casus belli, to mają zdolność do rozpoczęcia nowego konfliktu – ocenił prezes Fundacji Ad Arma.
Wesprzyj nas już teraz!
– Zdolności amerykańskie do odstraszania na pewno są duże. Odstraszanie tym się jednak jako termin wojskowy różni od obrony, że ma odstraszyć […]. Stany Zjednoczone na pewno mają zdolności odstraszające, do tego służą wojska amerykańskie na Rzeszowszczyźnie, które osłaniają lotnisko, będące z perspektywy rosyjskiej chyba najważniejszym obiektem strategicznym podczas wojny na Ukrainie, bo potok amunicji, broni i zaopatrzenia wojskowego idzie w ponad 90 proc. właśnie przez Rzeszowszczyznę. Czy Amerykanie mają zdolności do powstrzymania kilku rosyjskich dywizji, które Rosjanie mogliby wystawić, żeby uderzyć na Polskę? Nie, bez radykalnego osłabienia się na innych frontach. Proszę pamiętać, że 20 lat temu Amerykanie mieli zdolność do prowadzenia dwóch równoległych wojen konwencjonalnych. W tej chwili, według samych Amerykanów, nie mają zdolności do więcej niż jednej – stwierdził. – Jeżeli doszłoby tutaj do konfliktu, do którego Amerykanie by weszli, to znaczy, że nie mieliby w ogóle zdolności do konfliktu na Dalekim albo Bliskim Wschodzie – dodał rozmówca PCh24 TV.
Według Jacka Hogi z perspektywy amerykańskiej ewentualne rozszerzenie konfliktu jest akceptowalne, pod warunkiem, że nie zaangażuje bezpośrednio [ich] zdolności konwencjonalnych.
Jak dodał, jeżeli Amerykanie zaangażowaliby się w obronę Polski, to mieliby zdolności do odparcia zagrożenia na innym froncie. To mogłoby dotyczyć zarówno Chin, jak i Iranu lub Korei Północnej; problemem jest też ewentualność likwidacji petrodolara, czyli odejście przez Arabię Saudyjską z rozliczania się w dolarze i przejście na juana
Pytany o przygotowania Polski do poprawy jakości armii wskazał na niezwykle poważne i głębokie wyzwania.
– Patrząc na to, jak wygląda przygotowanie praktyczne, formalne i materialne do tej reformy, to wygląda bardzo słabo – stwierdził, nawiązując do Ustawy o Obronie Ojczyzny. – Najpierw przyjęliśmy ustawę, a teraz instytucje centralne zastanawiają się, jak ją wprowadzić w życie. Wiceminister Skurkiewicz mówił, że trzeba przygotować ponad 100 rozporządzeń. To znaczy, że oni tych rozporządzeń nie przygotowali. Pierwszy pobór ochotniczy ma być za kilka miesięcy – wskazał. Jak dodał, minister Skurkiewicz w ubiegłym tygodniu mówił, że nie ma co się bać o zapasy amunicji, a dzisiaj mówi, że to jest jedna z najpilniejszych potrzeb.
– Powinniśmy alarmowo przeprowadzać mobilizację. Mamy rezerwistów, którzy po kilkanaście czy nawet 20 lat nie byli na ćwiczeniach, a są przewidziani jako załogi czołgów, haubic. Żadne wirtualne strzelnice ani program przysposobienia obronnego nie stworzy nam mechaników do lotnictwa, artylerii zmechanizowanej i tak dalej […]. Nie potrzebujemy strzelców, potrzebujemy wykwalifikowanych żołnierzy, którzy będą umieli obsługiwać ciężki sprzęt, nie mówiąc o radarach i systemach przeciwlotniczych, które wymagają jeszcze większych kwalifikacji. Żeby ich przeszkolić, trzeba dziesiątki tysięcy ludzi wprowadzić w aktywną rezerwę – powiedział rozmówca red. Pawła Chmielewskiego.
Prezes Fundacji Ad Arma był też pytany o ewentualność użycia przez Rosję broni jądrowej i powstającą w związku z tym dysproporcję między siłą naszą a rosyjską. W jego ocenie Rosja nie musiałaby jednak takiej broni używać, a to oznacza, że nie jesteśmy na z góry przegranej pozycji z powodu rosyjskiego arsenału nuklearnego, stąd musimy się zbroić.
– Użycie broni jądrowej jest bardzo ryzykowne. Rosja ma taką zdolność, ale sam fakt posiadania takiej zdolności nie świadczy, że jej na pewno użyje. Proszę pamiętać, że podczas I wojny światowej masowo używano broni chemicznej. Przed II wojną światową masowo przygotowywano się do użycia broni biologicznej i chemicznej, nie tylko przeciwko wojskom, ale i przeciwko miastom. A jednak podczas całej II wojny światowej był tylko jeden przypadek, kiedy broń chemiczna zabiła kilkaset osób i to był wypadek. […] Dlatego zawsze warto inwestować w obronę, zawsze warto przygotowanym na tyle, na ile się da. Wiadomo, że dziś nie mamy możliwości ani powstrzymania ani odwetu na poziomie broni atomowej, biologicznej czy chemicznej, ale przyczyny są polityczne a nie techniczne – powiedział Jacek Hoga.
Pytany o to, co trzeba zrobić, by w jak najkrótszym czasie poprawić stan polskiej armii, wskazał na kilka elementów. Po pierwsze, trzeba przywrócić niezapowiedziane sprawdziany gotowości bojowej oraz przeprowadzić próbną mobilizację przynajmniej niektórych brygad. Następnie należy natychmiast zamówić broń przeciwpancerną, której mamy w Polsce o rząd wielkości za mało, czyli ponad dziesięciokrotnie. Trzeba ponadto zmobilizować gospodarkę do przeprowadzania koniecznych remontów sprzętu. Wreszcie należy przywrócić pobór.
– Szwecja była przygotowana na wojnę podczas II wojny światowej. Szwajcaria również była przygotowana na wojnę. Prawdopodobnie ich gotowość do walki i to, że społeczeństwo było zmobilizowane, a całe państwo było przestawione na tory wojenne, dało tym państwom pokój. Zbrojny pokój to jest coś, co w Polsce powinno zaistnieć już kilka miesięcy temu – wskazał rozmówca PCh24 TV.
Na koniec rozmowa dotknęła kwestii dostępu do broni w Polsce w kontekście dwóch projektów, z których jeden przygotował Kukiz’15, a drugi Republikanie.
Prezes Fundacji Ad Arma bardzo ostro skrytykował projekt ustawy o dostępie o broni przygotowany przez Kukiz’15. – To projekt na dobre czasy, bardzo bizantyński – wskazał. Projekt piętrzy przed Polakami ogromne trudności formalne i narzuca absurdalne wymogi co do zdrowia, wykluczając z możliwości dostępu do broni na przykład… osoby nadzwyczaj ambitne czy też przywiązane do swojego wyglądu.
Inaczej jest z projektem Republikanów, który choć nie idzie tak daleko w zakresie przywracania zasad cywilizacji łacińskiej, jak chciałaby tego Fundacja Ad Arma, to byłby jednak znaczącym krokiem naprzód. – Są tak zmiany, które mogłyby bardzo dużo dać. Zmiana sposobu zakładania strzelnic […], uproszczenie zakładania strzelnic wojskowych […], broń historyczna do 1900 roku, nie tylko jednostrzałowa; w praktyce mielibyśmy mosiny, mausery – podkreślił. Chodziłoby o zniesienie reglamentacji i rejestracji.
W projekcie jest też zniesienie uznaniowości wydawania pozwoleń na broń do ochrony osobistej czy też bardzo duże wzmocnienie obrony koniecznej
Więcej w nagraniu.
Pach