Co tam jakieś marne bataliony US Army stacjonujące na wschodniej flance NATO. Oto przed dwoma tygodniami przesunęliśmy na granice naszego kraju ponad milion ludzi wyposażonych w niezwykle zaawansowaną broń! Jej skuteczność została udowodniona na niejednym polu bitwy. Nieprzyjaciela razi stuprocentowo. Od Tatr po Bałtyk, od Odry po Bug została rozpostarta Polska Tarcza Antydemoniczna (PTA).
Wdrożony program obrony strategicznej (strategia najwyższych lotów, bo dotyczy spraw ducha) spotkał się z kontrakcją tych, którzy dostrzegli w niej przykład „polskiej islamofobii”, „niechęci do imigrantów”, a nawet „rasizmu”. Chociaż w momencie instalowania nad naszym krajem PTA zakończyły się już, tak bardzo wzbudzające obawy, manewry „Zapad – 17” prowadzone przez Rosję tuż za naszą wschodnią granicą, to już wieczorem 7 października na demokratycznym i wolnym Zachodzie rozpoczęły się zupełnie inne manewry. Do akcji wkroczyły „wojska informacyjne” (czyt. dezinformacyjne), których celem było i jest przedstawienie inicjatywy strategicznej obrony duchowej już to jako czynu partyjnego („wspieranie antyimigranckiej polityki rządu PiS”), już to dopatrzenie się w tej inicjatywie „kontrowersyjnych” intencji (por. wyżej).
Wesprzyj nas już teraz!
Fakt, że nie zdecydowano się na taktykę przemilczania („zamilczania na śmierć”) jest niezwykle wymowny. Rozciągnięcie nad Polską duchowej Tarczy Antydemonicznej ewidentnie bowiem zabolało. I to bardzo mocno. „Różaniec do granic” był wspaniałym zwieńczeniem obchodów stulecia objawień w Fatimie. Wspaniałym, bo wprost i na wielką skalę spełniającym prośbę Matki Bożej wzywającej do modlitwy różańcowej. Jest jeszcze jedno podobieństwo z Fatimą. Zarówno PTA jak i objawienia 1917 roku doczekały się niemal natychmiast podobnie wrogiej, pisanej żółcią z domieszką siarki, reakcji.
Znamieniem naszych czasów jest to, że front atakujących objął również zachodnie media etykietowane jako katolickie. Jak chociażby włoski periodyk „Famiglia Christiana”, który dojrzał w modlitwie różańcowej przy naszych granicach wyraz antyimigranckiego nastawienia Polaków, co – jak napisał autor paszkwilu – „nie spotyka się z aprobatą Watykanu”. Pomijając jawne nonsensy tkwiące za tego typu rozumowaniem (to tak jakby Austriaków modlących się w 1955 roku w szeregach krucjaty różańcowej o wycofanie armii sowieckiej z ich kraju oskarżać o „rusofobię” i „podsycanie nastrojów zimnowojennych”), warto jednak odnotować, że w jednym autor artykułu zamieszczonego we włoskim piśmie nie konfabulował. Watykańskie media (na czele z „L’Osservatore Romano”) rzeczywiście dość wstrzemięźliwie – że użyjemy eufemizmu – odniosły się do różańca na granicach.
A przecież został uczyniony raban. I to wielki, bo sięgający samego Nieba. Inicjatywa wyszła od ludzi świeckich (słuchajcie, słuchajcie „dzieci soboru” wciąż maglujący temat „udziału osób świeckich w życiu Kościoła”), a w modlitwie wzięły udział całe, wielopokoleniowe rodziny. Ten ostatni fakt warto szczególnie podkreślić w sytuacji, gdy do ataku na duchową Tarczę Antydemoniczną ruszył periodyk noszący nazwę „Rodzina Chrześcijańska” („Famiglia Christiana”).
Reakcja „dzieci soboru” na modlitwę różańcową u polskich granic potwierdza tylko to, o czym można było się przekonać już wcześniej: hasło „większego udziału ludzi świeckich w życiu Kościoła” ma przede wszystkim polegać na promowaniu udziału ludzki świeckich w podmywaniu katolickiego nauczania i katolickiej tradycji. Jeśli temu nie służy, a wręcz odwrotnie – jest wyrazem zatroskania milionów katolików o tradycyjną rodzinę (np. francuska „Manif pour tous”) lub o duchową kondycją narodu (nasz „Różaniec do granic”) – to wtedy zupełnie co innego. Wtedy jest to „rygoryzm”, „prezentowanie moralnej wyższości”, a nawet „islamofobia”.
Ataki różnorakich „wojsk informacyjnych” na PTA celnie skomentował prof. Stanisław Grygiel, który udzielił niedawno wywiadu włoskiej „Nuova Bussola Quotidiana”. Emerytowany profesor filozofii Uniwersytetu Laterańskiego, niegdyś członek Instytutu Jana Pawła II Studiów nad Życiem i Rodziną, prywatnie przyjaciel Jana Pawła II stwierdził, iż rzeczywistą przyczyną ataków na polski różaniec do granic jest odrzucenie przez sporą część tzw. europejskich elit prawdy o kulturowej tożsamości Europy, której „korzenie rozciągają się od Jerozolimy do Aten i Rzymu”. „Niektórzy, być może zbyt wielu przedstawicieli Kościoła na zachodzie – kontynuuje swój wywód prof. Grygiel – tego nie rozumieją. Dlaczego? Bo są małej wiary, mają mało kultury i słabą pamięć. Nie dziwi więc, że także oni pracują nad tym, by Kościół Chrystusowy pozbawić korzeni i zamienić w humanitarne stowarzyszenie, podobne do wielu innych. Modlitwa człowieka jest miarą jego wiary”. I dalej: „Kto nie żyje modlitwą, ten nie może wiedzieć, o co w tym chodzi. Kto nie żyje w dialogu, nie wie też czym jest dialog. Brakuje duchowego życia. Umarli nie oddychają. Jeśli niektórzy księża, a nawet biskupi twierdzą, że Polacy przez różaniec niszczą mosty i wznoszą mury, byłoby lepiej, gdyby na jakiś czas wycofali się do klasztoru, by nauczyć się modlitwy”. Trafione w samo sedno.
Grzegorz Kucharczyk.