Obchody 25-lecia ogłoszenia niepodległości Ukrainy przez Radę Najwyższą Ukrainy 24 sierpnia 1991 roku są dla Polski okazją podsumowania ćwierćwiecza sąsiedztwa z niezależnym państwem ukraińskim. „Polska przez te dwadzieścia pięć lat cały czas stała przy Ukrainie” – stwierdził na uroczystościach w Kijowie prezydent RP Andrzej Duda. Czy Ukraina przez minione 25 lat także stała przy Polsce?
O efektach świętowania najlepiej mówić następnego dnia i zastanowić się nad korzyściami politycznymi z obecności lub jej braku. W naszych mass mediach chętnie podkreślano, że prezydent Polski był jedyną głową państwa obecną w Kijowie w rocznicę ogłoszenia niepodległości Ukrainy. Powstaje więc pytanie dlaczego w randze szefa państwa tylko Polska zaznaczyła swoje poparcie dla Ukrainy w tym ważnym dniu dla młodego państwa? Jak potraktowali tę obecność sami Ukraińcy?
Wesprzyj nas już teraz!
Polska „na kraju”
Rzut oka na portale internetowe ukraińskie dzień po uroczystościach nie pozostawia złudzeń. Na stronie UNIAN (ukraińskiej agencji informacyjnej) w tytułach nie ma wzmianki o obecności prezydenta RP w Kijowie, jest za to informacja o gratulacjach przesłanych przez premiera Kanady. Na stronie Siegodnia.ua podobnie – szerokie informacje o obchodach, ale trudno znaleźć informację o obecności prezydenta Polski na rocznicy. Natomiast inny portal, Ukrinform, wykorzystał obecność Andrzeja Dudy by oznajmić, że prezydenci Polski i Ukrainy „proszą świat o zwiększenie nacisku na Rosję”.
Rosyjski podtekst obchodów był dosyć jasny – 25-lecie niepodległości Ukrainy stało się okazją dla polityków tego kraju do przypomnienia światu konfliktu w Donbasie i aneksji Krymu. W przywołanym wcześniej portalu Siegodnia.ua w rocznicowej relacji z Donbasu poinformowano, że w Doniecku puszczono z głośników bez zezwolenia hymn Ukrainy, jedna z mieszkanek powiesiła flagę ukraińską w mieszkaniu a na ulicy Nabereżnoj na asfalcie pojawił się napis „Donieck Ukraina 24 sierpnia 2016”. Siegodnia.ua uznała, że warto podkreślić obchody niepodległości Ukrainy także w rosyjskojęzycznych Odessie i Charkowie, gdzie uchwałą rady miejskiej język Puszkina uznano za regionalny, a Polacy w okresie międzywojennym stanowili w Charkowie czwartą liczebnie nację. I chociaż w portalu tym wymieniono obchody 25 rocznicy niepodległości Ukrainy od Nowej Gwinei do Brytanii ani słowem nie zająknięto się o podświetleniu warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki w barwach flagi ukraińskiej. Mimo usilnych starań Polska zdaje się być potraktowana przez sąsiada jak państwo „na kraju”, a może na krańcu, świata.
Grzech pierworodny
Powstanie niepodległego państwa ukraińskiego przebiegało podobnie jak innych wyłonionych z dawnego Związku Sowieckiego bytów politycznych, które ewoluowały do samodzielności trochę za przyzwoleniem Moskwy, trochę wbrew jej partyjno – militarnym elitom. Bunt antymoskiewski osiągnął punkt przełomowy po katastrofie w Czarnobylu, którą centralne władze ZSRS zbagatelizowały, co dodatkowo oburzyło mieszkańców Kijowa, a potem także i innych rejonów Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Przypomnieć tutaj warto, że nawet w czasach sowieckich pewna odrębność Ukrainy była respektowana, a nawet podkreślana. Towary z napisem „Made in USSR” trafiały na rynki zagraniczne a Ukraińska Socjalistyczna Republika Sowiecka miała status członka założyciela ONZ i jak niepodległe państwa była podmiotem prawa międzynarodowego (podobnie jak Białoruska SRS). Rozpad Związku Sowieckiego za czasów M. Gorbaczowa zachęcił Radę Najwyższą Ukrainy do przyjęcia w lipcu 1990 roku ustawy o suwerenności Ukrainy, ale nadal w ramach ZSRS. Po nieudanym puczu Janajewa w Moskwie proces uwalniania się republik sowieckich od zależności od Moskwy znacznie przyspieszył. 24 sierpnia 1991 roku Rada Najwyższa Ukrainy (Werchowna Rada) proklamowała niepodległość Ukrainy ale mimo delegalizacji partii komunistycznej wybory prezydenckie w grudniu tegoż roku wygrał Leonid Krawczuk – były komunista i przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy za schyłkowych czasów sowieckich, członek Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Krawczuk pokonał w tych wyborach kandydata opozycyjnego Wjaczesława Czornowiła, a powszechne referendum zatwierdziło niepodległość Ukrainy. Od początku swego panowania Krawczuk był uznawany za strategiczny element tzw. klanu kijowskiego, łączącego biznes z polityką. Kijowska oligarchia skupiona wokół Krawczuka wymusiła konkurencyjne działania innych grup symbiotycznego współistnienia przedsiębiorców i polityków tworzących kolejne struktury oligarchiczne. Ten pierworodny grzech założycielski pokutuje na Ukrainie do dzisiaj i jest hamulcem realnych przemian społecznych oraz upodmiotowienia szerokich rzesz obywatelskich.
Dorobek dwu i pół dekad
Dokonując rachunku dwudziestupięciu lat niepodległości Ukrainy trudno nie odnieść się do dorobku dwudziestolecia międzywojennego II Rzeczpospolitej. Polska w okresie lat 1918 – 39 zbudowała realną administrację państwową, dokonała wielu reform – rolnych, walutowej, uprzemysłowienia kraju, zbudowania szlaków drogowych i kolejowych łączących tereny trzech zaborów, była też miejscem wielu sukcesów naukowych i technicznych (samoloty, motoryzacja, sygnał telewizyjny nadany przed wybuchem II wojny światowej). Mimo zniszczeń zaborczych i wynaradawiania kolejnych pokoleń w II RP zaowocowały wieki własnej państwowości i przetrwanie elit intelektualnych, politycznych i patriotycznych.
Ukraina od początku swego istnienia boryka się z brakiem ugruntowanych pokoleniowo elit i faktycznymi różnicami, które stają na drodze do zjednoczenia kraju. Separatystyczne republiki Doniecka i Ługańska oraz anektowany przez Rosję Krym to obszary, które nie zostały wybrane przypadkowo jako elementy rozdziału terenów Ukrainy.
Władze w Kijowie muszą dostrzegać – zwłaszcza wobec własnej słabości – kolejne zagrożenia spójności terytorialnej. Wobec słabości państwa partie polityczne i grupy społeczne konsolidują się wokół tych, którzy mają realny wpływ na codzienne życie ludzi. Stąd silna pozycja oligarchów dysponujących wielkim kapitałem, dających pracę tysiącom ludzi i wspierających różne partii polityczne. Oligarchiczna gospodarka w niczym nie przypomina gospodarki rynkowej, a rozczarowani brakiem reform Ukraińcy, liczeni już w milionach obywateli, opuszczają swoje państwo w poszukiwaniu środków do życia i stabilności dla rodziny. Brak oparcia w państwie powoduje tendencje odśrodkowe, na razie tłumione lokalnie. Często jednak pojawia się pytanie o ewentualną autonomię Zakarpacia czy o możliwe zachowania mieszkańców Odessy oraz innych rosyjskojęzycznych regionów. Mimo upływu 25 lat Kijów nie zdecydował się na wdrożenie pełnej reformy administracyjnej kraju i upodmiotowienie obywateli. System oparty na politycznych nominacjach w obwodach i rejonach petryfikuje podział łupów, który dokonuje się każdorazowo po wyborach, które wynoszą do władzy kolejne ekipy polityczne. Dużo obiecujące, niewiele robiące dla zwykłych ludzi. Jawność powiązań premierów i prezydentów z „klanami” branżowymi lub regionalnymi jest nie tyle akceptowana przez ludzi, co przyjmowana już na zasadzie zobojętnienia i niewiary w jakiekolwiek zmiany zaczynające się „Majdanami”.
Język wyznacznikiem?
Obwody doniecki i ługański to nie jedyne obszary, gdzie rosyjski jest językiem podstawowym w domu, na ulicy i w pracy. Poza uprzemysłowionym wschodem taka sytuacja ma miejsce także w innych częściach państwa ukraińskiego.
Głośnym tego przykładem była sytuacja opisywana w prasie, gdy milicjant z drogówki, a więc funkcjonariusz państwowy, w Odessie podczas kontroli odmówił kontrolowanemu kierowcy posługiwania się językiem ukraińskim stwierdzając, że „nie rozumie tej cielęcej mowy”. Prawne sankcjonowanie wyłączności języka ukraińskiego w niektórych regionach może doprowadzić do jeszcze większego oporu społecznego w tym zamieszkałym przez około 130 narodowości państwie, w którym Polacy są ważną grupą narodową. Po Ukraińcach i Rosjanach wymienia się w podobnych liczbach, zależnie od źródeł, Polaków, Mołdawian, Tatarów, Białorusinów i Bułgarów. W tym wieloetnicznym państwie nie wypracowano do tej pory jasnej polityki co do mniejszości narodowych, a silny nurt nacjonalistyczny ma wpływ na rugowanie innych niż ukraiński języków z przestrzeni publicznej. Dzisiaj widać, że Ukraina zamiast korzystać ze swojego wielonarodowego dziedzictwa chce zbudować jednolitość językową nie zważając na fakt, że 25 proc. społeczeństwa nie deklaruje swej przynależności do narodu ukraińskiego. W 2012 roku ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz (obalony po krwawym Majdanie w 2014 roku) podpisał ustawę nadającą status języka regionalnego w 13 regionach (z 24) Ukrainy językowi rosyjskiemu. Ta decyzja była jednym z przyczynków uznania go za „prorosyjskiego”. Zapomina się, że tym samym podpisem Janukowycz przyznał status języków regionalnych węgierskiemu na Zakarpaciu oraz rumuńskiemu na Bukowinie. Język polski nie ma nigdzie na Ukrainie takiego statusu.
Jak donosiło w 2012 roku Polskie Radio: „Premier Ukrainy Mykoła Azarow dotąd nie wypowiada się po ukraińsku, poza początkiem posiedzeń rządu, gdzie z silnym akcentem, czyta z kartki przygotowany wcześniej tekst.” Taka sytuacja nie jest wyjątkiem. Wśród Ukraińców łatwo wywołać zakłopotanie zadając pytanie, którzy premierzy i prezydenci państwa posługiwali się na co dzień w domu językiem ukraińskim, a informacje o tym, że przywódcy kraju po objęciu funkcji musieli szybko uczyć się języka ukraińskiego są niechętnie przypominane.
Język determinuje wiele zachowań kulturowych i politycznych, szczególnie wtedy, gdy robi się z niego narzędzie rozgrywek politycznych. Przy obecnym stanie rozgorączkowania wokół propagowania języka ukraińskiego trudno będzie sobie wyobrazić „szwajcarską drogę dla Ukrainy” – jednego narodu, jednego państwa ale wielu języków i wielu religii. Taka sytuacja rodzi pytanie o miejsce mniejszości narodowych w państwie obchodzącym ćwierćwiecze istnienia. Próby spychania mniejszości na margines życia kulturalnego i systemu edukacji w słabym państwie mogą być dodatkowym czynnikiem destabilizacji wewnętrznej i ingerencji zewnętrznych, groźnych dla przyszłości rządów w Kijowie.
Na międzynarodowej arenie
W kwestii ukraińskiej Polska nie jest ważnym graczem. Obecność jednej głowy państwa – prezydenta RP – na uroczystościach w Kijowie pokazuje także słabą pozycję Ukrainy w relacjach z Zachodem. Formalne wspieranie rządów w Kijowie i jednoczesne prowadzenie biznesów z Rosją powodują, że w każdej chwili możliwy jest zwrot Zachodu w kierunku uznania status quo na terenie między NATO a Rosją. Środowiska przedsiębiorców potrafią kalkulować czy więcej interesów zrobią z oligarchami ukraińskimi czy z rosyjskimi. Nie ma co ukrywać, że kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych ma także wpływ na sytuację Ukrainy. Poważny kandydat na prezydenta USA Donald Trump poprzez swoje wpływy doprowadził do nieumieszczenia w programie republikanów punktu o dozbrojeniu Ukrainy przez Amerykę. Stąd też pewnie wynika zachowanie polityków i mediów ukraińskich, którzy starają się minimalizować znaczenie tego typu informacji a eksponować gesty w stylu gratulacji od premiera Kanady. Wiadomo… Kanada to prawie pół Ameryki Północnej więc oddźwięk w społeczeństwie ukraińskim może być pozytywny. Tymczasem gesty Kanady biorą się po prostu z dużego znaczenia diaspory ukraińskiej w Kanadzie, szacowanej na 1,3 miliona obywateli w liczącym ok. 35 milionów mieszkańców państwie. Jedno, nawet ważne w NATO i w gospodarce światowej państwo, nie może jednak wyznaczać drogi politycznej Zachodowi. A ten zdaje się powoli wychładzać gorące uczucie wobec Ukrainy i szukać drogi wyjścia z najsilniejszego od czasów zimnej wojny napięcia między NATO a Rosją.
Piotr Koźmian