Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista oraz poseł Prawa i Sprawiedliwości nie pozostawił suchej nitki na polityce finansowej państwa, sprawowanej przez ministra Jacka Rostowskiego. Dochody z podatków załamują się, choć rząd robi dobrą minę do złej gry, zasłaniając się nieodpowiadającymi rzeczywistości statystykami.
Pierwsze pięć miesięcy bieżącego roku to bardzo wyraźny spadek przychodów z tytułu podatków, zwłaszcza pośrednich. Wpływy z VAT są, w porównaniu do roku ubiegłego, niższe o ponad 12 proc., z akcyzy – o niemal 5 proc., a z CIT o ponad 14 proc. Rzeczywista skala rozpadu systemu podatkowego będzie lepiej widoczna pod koniec roku. Z drugiej jednak strony, im bliżej końca roku, tym możliwości cięcia wydatków są bardziej ograniczone.
Wesprzyj nas już teraz!
Z nieoczekiwaną pomocą przyszedł ministrowi finansów Narodowy Bank Polski, który wpłaci do budżetu niemal cały zysk, wypracowany za 2012 r., czyli niemal 5,5 mld zł. Ponadto, w Funduszu Ubezpieczenie Społecznego dokonano zamiany części dotacji na kredyty budżetowe, które do deficytu się nie zaliczają. Wielkość kredytów budżetowych dla FUS-u nie jest obecnie dokładnie znana, poznamy ją w połowie przyszłego roku. Zbigniew Kuźmiuk jest jednak zdania, że minister Rostowski skorzysta w tym roku z pełnego limitu, tj. około 12 mld zł. Niepokojące jest to, że już obecnie kredyty budżetowe dla FUS wynoszą niemal 20 mld zł. Minister finansów nie łamie w ten sposób prawa, jasne jest jednak, że FUS nie ma jak wypracować nadwyżek, które pozwoliłyby na spłatę kredytów.
Kredyty te prędzej, czy później zostaną umorzone, będą więc de facto dotacją, którą trzeba będzie zaliczyć do ogólnego zadłużenia. Biorąc pod uwagę, że FUS otrzymał już kredyty na kwotę 20 mld zł, dodatkowe 12 mld, które minister Rostowski najprawdopodobniej wykorzysta w tym roku daje kwotę 32 mld zł – ponad 2 proc. polskiego PKB. Razem z oficjalnym deficytem sektora finansów publicznych, wynoszącym 3,9 proc. (obliczonym na podstawie metodologii unijnej), łączne zadłużenie sięga zatem 5,9 proc. To jest skala rządowego zamiatania problemów pod dywan. Nie trzeba też przypominać, że taka informacja podziałałaby odstraszająco na inwestorów i skończyłoby się rekordowo niskie oprocentowanie polskich obligacji, przedmiot dumy rządu.
Tomasz Tokarski
Źródło: wgospodarce.pl