Kilka ostatnich miesięcy pokazuje nam, że rok 2019 mógł być w planach nadwiślańskich rewolucjonistów przełomowy. Ten sam okres udowadnia, że nic tak nie chroni Polski przed realizacją pomysłów „tęczowych” wywrotowców, jak wiara i miłość ale również determinacja, solidarność i konsekwencja. Nie można jednak spoczywać na laurach.
Złe złego początki
Wesprzyj nas już teraz!
Już rok 2018 zapowiadał, że kolejne 12 miesięcy zaowocuje zintensyfikowaną kampanią homopropagandową. To właśnie wtedy „tęczowe” defilady przeszły ulicami miast, w których dotąd na próżno było szukać tego typu imprez. Akcja „LGBT w domu i zagrodzie”, swoiste zagęszczanie, zwiększanie ilości miast „goszczących” parady, stanowiło element procesu tworzenia „nowych, świeckich tradycji” oraz wychodzenia „tęczowych” aktywistów ze swoich wielkomiejskich twierdz. Wszystko po to, by budować wrażenie rzekomo powszechnej akceptacji postulatów hominternu. W ten sposób można tworzyć przydatny homorewolucji i chętnie wykorzystywany przez liberalne media przekaz: patrzcie, nie tylko Warszawa, Kraków, Gdańsk, Poznań czy Wrocław – nasi żyją także w innych miastach, patrzcie jak nas tu wielu! I nie ważne, czy owi manifestanci to miejscowi, czy… wręcz etatowi turyści.
Deprawacja i katolicki sprzeciw
Ileż jednak można maszerować, wymachiwać chorągiewkami i skandować rewolucyjne hasełka? Przecież nawet obserwowanie zawieruch wokół kontrmanifestacji i spacerowanie pod okiem uzbrojonych policjantów może się znudzić. Poza tym „tęczowe” defilady nie są celem samym w sobie. Owszem – publiczne zgorszenie „pracuje” na rzecz rewolucji – jednak tępo przemian wydaje się nie zadowalać aktywistów LGBT. Ale od czego są politycy? No właśnie! W końcu nowo wybrany prezydent Warszawy miał wobec „tęczowych” wyborców pewne zobowiązania. Dlatego też Rafał Trzaskowski 18 lutego roku 2019 podpisał „Deklarację LGBT+”.
I właśnie wtedy szczęśliwie okazało się, że Polacy nie są ani tak bierni, jakby się to mogło na pozór wydawać, ani tak cierpliwi, by czekać z jakąkolwiek reakcją wręcz do czasu wprowadzenia obowiązkowego homoseksualizmu. Błyskawicznie po podpisaniu niesławnego dokumentu przez polityka PO rozpoczęły się analizy tekstu. Szczególną uwagę zwróciły „kwiatki” dotyczące edukacji – a przecież dla wielu Polaków istotna jest troska o dzieci oraz chęć ich obrony przed gorszącymi treściami. A właśnie taki przekaz płynąłby z realizowania zajęć zgodnie ze „standardami” WHO (chyba najbardziej opinię publiczną oburzył temat dotyczący masturbacji przeznaczony do realizacji dla dzieci w wieku 0-4, jednak to nie jedyny wstrząsający element edukacji wedle owych założeń).
Decyzja Trzaskowskiego rozgrzała opinię publiczną. Głos zabierali zarówno obrońcy normalności, jak i postępowcy. Szczególne pomyje ze strony przedstawicieli środowisk „otwartych” i „tolerancyjnych” wylały się na Barbarę Nowak oraz Zofię Noceti-Klepacką – tylko dlatego, że skrytykowały „Deklarację LGBT+”. Na szczęście jednak nie zabrakło zmobilizowanych zwolenników zdrowego rozsądku. Protest w obronie małopolskiej kurator oświaty na stronie protestuj.pl podpisało ponad 32 tys. osób. Ponadto manifestacje odbyły się także na ulicach Warszawy, zaś pod hasłami sprzeciwu wobec seksualnej deprawacji ukrywającej się pod pojęciem „edukacji” przeszły przez cały kraj Marsze dla Życia i Rodziny. Krytycznie o dokumencie wypowiedzieli się także biskupi (zarówno ordynariusze: warszawski i warszawsko-praski, jak i KEP), co stanowiło niezwykle cenne wsparcie moralne dla Polaków walczących z pomysłem czynienia dzieciom psychicznej krzywdy.
Tarcza modlitwy
Spontaniczna, ale bardzo sprawna odpowiedź katolików oraz innych stronników zdrowego rozsądku na „tęczowe” działania ekipy Rafała Trzaskowskiego z pewnością nie spodobała się aktywowi LGBT. Na działania nie trzeba było długo czekać. Niestety przy tej okazji postępowcy kolejny raz udowodnili, że potrafią profanować, bluźnić, obrażać i kpić. Zaczęło się od symbolu ideologii afirmującej grzech homoseksualnych czynów wpisanego w Cudowny Obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Potem była obsceniczna kpina z procesji Bożego Ciała w Gdańsku oraz hucpa z udawaniem Mszy świętej podczas warszawskiej „parady równości”. To wszystko w atmosferze brutalnej, internetowej (ale też politycznej i publicystycznej) nagonki na duchowieństwo osądzane – niesprawiedliwie, gdyż w całości – od czci i wiary oraz w obliczu przypadków fizycznej agresji.
Na szczęście jednak wielu polskich księży – w tym hierarchów – nie dało się sterroryzować ani politycznej poprawności, ani nawet perspektywie sięgnięcia przez niektórych antyklerykalnych szaleńców po przemoc. Liczni biskupi regularnie krytykowali wybryki zionących nienawiścią do Kościoła postępowców. Po jednej z takich wypowiedzi – słowach metropolity krakowskiego księdza arcybiskupa Marka Jędraszewskiego – rewolucjoniści nie wytrzymali. Pod adresem duchownego wylało się morze chamskim komentarzy, zaś w Poznaniu, podczas gali Mr. Gay Poland, mężczyzna przebrany za kobietę podciął gardło lalce z wizerunkiem hierarchy (ostatecznie jednak sprawca czynu zrobił coś, czego nie zrobili antyklerykalni politycy – przeprosił).
I tym razem katolicy stanęli na wysokości zadania – opowiedzieli się za swoim pasterzem oraz za prawdą, którą wypowiedział. Z wielu stron popłynęły słowa wsparcia dla arcybiskupa Jędraszewskiego. Głos zabierali katoliccy i prawicowi publicyści oraz użytkownicy internetu. W sumie wsparcie dla metropolity wyraziło w serwisie popierajmy.pl ponad 55 tys. osób. Nie zabrakło także najbardziej katolickiego oręża – modlitwy – a sobotę 10 sierpnia pod krakowską Kurią zebrało się bardzo wiele osób. W tym kontekście cieszy również solidarność duchowieństwa z abpem Jędraszewskim – głosy wsparcia popłynęły z wielu stolic biskupich, a nawet z innych krajów. Poparcie wyraził także KEP.
Czuwajcie i módlcie się (Mt 26, 41)
Społeczny opór przyniósł w Warszawie pożądane efekty – stołeczny Ratusz wycofał się z wprowadzania zideologizowanej i gorszącej edukacji seksualnej! To wspólny sukces zarówno warszawiaków, jak i wszystkich Polaków zaangażowanych w walkę z rewolucją obyczajową. Przełomem w procesie sprzeciwiania się marszowi ideologii LGBT może okazać się także wspólna i jednocząca różne środowiska obrona arcybiskupa Jędraszewskiego, która jest wyrazem zarówno miłości do pasterza Kościoła katolickiego, jak i oburzenia wywołanego przykładami plugawych profanacji dokonywanych w ostatnich miesiącach przez „tęczowych”.
Jeden sukces nie oznacza jednak zwycięstwa i pełnego zabezpieczenia naszej Ojczyzny przed „tęczową” ideologią. Wszak pomysły wprowadzenia homoseksualnej indoktrynacji nazywanej „edukacją” mają włodarze kilku innych polskich miast. Dlatego też, by bronić siebie i swoje dzieci przed pomysłami doktrynerów LGBT, ciągle można – i warto! – pobierać, wypełniać i składać u dyrektorów „Rodzicielskie Oświadczenie Wychowawcze” [więcej tutaj]. Ciągle także należy zachowywać czujność i patrzyć politykom na ręce. Nie wolno odpuszczać również w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych. Ale najważniejsze, by konsekwentnie modlić się w intencji Ojczyzny, w intencji młodych Polaków zagrożonych niebezpieczną ideologią płynącą przede wszystkim z popkultury oraz w intencji biednych, zagubionych ludzi, którzy – być może – niegdyś doznali krzywdy, co dziś owocuje zaangażowaniem w deprawację kolejnych osób.
Michał Wałach
Wielka akcja solidarności z Arcybiskupem!
55 tys. podpisów wręczonych metropolicie krakowskiemu