100 lat polskiego złotego – to czas, w którym trzeba zdwoić wysiłki na rzecz zachowania własnej waluty. Wejście do strefy euro byłoby dzisiaj kolosalnym błędem, zarówno od strony gospodarczej, jak i politycznej. Nie bez znaczenia są też plany wprowadzania cyfrowego euro jako potencjalnego narzędzia wielkiej inwigilacji. O konieczności zachowania złotówki mówi w rozmowie z PCh24.pl ekonomista dr Jakub Woziński.
PCh24.pl, Paweł Chmielewski: Polski złoty ma już sto lat; ale może to ostatnie stulecie naszej waluty? W końcu podpisując traktat akcesyjny przyjęliśmy obowiązek wejścia do strefy euro – prawda?
Dr Jakub Woziński: Ten obowiązek istnieje i nad nami ciąży, ale jest bezterminowy. Polska ma zatem narzędzie, żeby w nieskończoność to przeciągać. Znajdujemy się jednak w tej chwili w sytuacji, w której w ramach prac nad zmianami traktatów europejskich sugeruje się, żeby temu obowiązkowi wyznaczyć konkretną granicę czasową. W ostatnich miesiącach ta propozycja wybrzmiewa coraz silniej.
Wesprzyj nas już teraz!
Powinniśmy się na to zgadać i rozpocząć przygotowania do wejścia do strefy euro? Zrobiły to już niektóre inne kraje związane z dawnym blokiem sowieckim.
Nie. Polska posiada duże aspiracje i powinna patrzeć na tę sprawę zupełnie inaczej, niż kraje pogodzone ze statusem półkolonii czy też po prostu zmarginalizowanych. My jako państwo o średniej wielkości możemy upatrywać we własnej walucie dźwigni dalszego rozwoju i tak jej skutecznie używać. Argumentów przeciwko przyjęciu euro jest sporo, zarówno z powodów politycznych jak i ekonomicznych.
Dlaczego miałoby to mieć negatywne skutki polityczne?
Tracąc złotówkę stracilibyśmy jeden z atrybutów oddziaływania na rzeczywistość polityczną. Przekazalibyśmy decyzyjność gdzie indziej, w dodatku do kręgów, na które niekoniecznie mamy wpływ. Unia Europejska jest teoretycznie zespołem państw demokratycznych, ale decyzję podejmują często osoby niemające bynajmniej demokratycznego mandatu do sprawowania swojego urzędu. Chodzi zatem o realny zakres naszej suwerenności i podmiotowości.
Może za wejściem do strefy euro przemawiają jednak jakieś ważkie argumenty ekonomiczne?
W ostatnich latach Unia Europejska przestaje być synonimem sukcesu. Wprost przeciwnie; staje się synonimem gospodarczego zastoju. Jeszcze nie pozbierała się od czasów ostatniego kryzysu finansowego oraz kryzysu zadłużenia. Jest obszarem ustępującym gospodarczo wielu innym państwom czy regionom, zarówno Stanom Zjednoczonym jak i wielu krajom azjatyckim. Status Unii Europejskiej jako gospodarczej ziemi obiecanej coraz bardziej się rozmywa, a to dotyka również euro. Owszem, euro jest na rynkach międzynarodowych silną walutą, ale nie jest już tym samym, co jeszcze 25 lat temu.
W strefie euro, oprócz dużych i stabilnych gospodarczo państw, są też takie kraje jak Hiszpania i Włochy. Może moglibyśmy przyjąć euro i funkcjonować w strefie korzystając z wypracowanych przez nie metod działania i konfrontowania się z oczekiwaniami i naciskami takich graczy jak Niemcy i Francja?
Wiele państw obecnych dziś w strefie euro przez wiele lat cierpiało na chronicznie wysoki deficyt finansów publicznych. Miały kłopot ze spłatą swojego długu i z byciem na bieżąco ze wszystkimi zaległościami. Część elit w takich krajach widziało w przyjęciu euro wybawienie: zdjęcie z siebie odpowiedzialności finansowej i możliwość zadłużania się na o wiele korzystniejszych warunkach. Głównym gwarantem wypłacalności stały się Niemcy i inne kraje Europy północno-zachodniej, które utrzymywały o wiele większy reżim finansowy. Nie sądzę, by można było mówić o pełnej realizacji tych celów; Polski jednak te problemy w takiej skali nie dotyczą.
Posiadanie własnej waluty daje nam zatem większe korzyści gospodarcze?
Tak, bo mamy możliwość zestrajania polityki monetarnej z polityką fiskalną. To zasadnicza kwestia. Podam przykład. Kiedy w strefie euro wystrzeliła inflacja, Europejski Bank Centralny nie reagował. Oznaczało to poważne straty dla takich peryferyjnych państw, jak kraje bałtyckie; inflacja szalała tam na poziomie o wiele wyższym niż w Polsce. Jaskrawo pokazało to, jak bardzo niekorzystna może być obecność w strefie euro krajów, które nie mają odpowiedniej siły przebicia. My, choć mamy 38 milionów mieszkańców, niekoniecznie bylibyśmy w lepszej sytuacji. W strefie euro mieszka prawie 350 mln ludzi, więc my stanowilibyśmy około 10 procent. To nie wystarczy na posiadanie silnego głosu, a przecież mówimy tylko o aspekcie demograficznym.
Mówi się jednak, że euro pozwoliłoby na skuteczniejszą walkę z inflacją. Tak argumentował ostatnio na przykład wiceszef Polski 2050 Michał Kobosko, zachęcając w sejmowym przemówieniu do przyjęcia euro.
Przez długi czas mieliśmy inflację wyższą niż strefa euro, ale ostatecznie udało się nam ją schłodzić. Reakcję Adama Glapińskiego i Rady Polityki Pieniężnej w kwestii podwyższenia stóp można oceniać jako spóźnioną, ale Europejski Bank Centralny spóźnił się jeszcze bardziej. W efekcie problem z inflacją w strefie euro się wydłużył. Elity, które stoją na straży strefy euro, nie do końca zdają egzamin w sytuacjach kryzysowych. To również argument za zachowaniem własnej waluty.
Podnosi się też kwestię bezpieczeństwa. Strefa euro miałaby dawać Polsce większą stabilność, także w kontekście obecnych zagrożeń globalnych.
To powtarzane jest jak mantra, zwłaszcza w związku z wojną na Ukrainie. Całkowicie nie zgadzam się z tym argumentem. Nic nie buduje prawdziwego bezpieczeństwa tak, jak siła własnej gospodarki. Tej siły nie sposób utrzymać bez niezależności walutowej. Kraje, które mają własną walutę i o nią dbają, są w stanie osiągnąć silniejszą pozycję niż państwa, które godzą się na zależność od innych państw. Co więcej, własna waluta daje też możliwość kontroli nad tak ważnym zasobem, jakim jest fizyczne, towarowe złoto. Pomimo wszystkich błędów popełnianych w ostatnich latach przez Narodowy Bank Polski pod kierownictwem Adama Glapińskiego, można pochwalić politykę podwyższenia naszych zasobów złota. Mamy w tej chwili więcej złota niż Wielka Brytania. To bardzo poważny i cenny zasób. Gdybyśmy mieli przystąpić do euro, to złoto ze skarbców natychmiast powędrowałoby do Frankfurtu czy do innych skarbców Unii Europejskiej.
A zatem: zostajemy przy polskim złotym?
Polska złotówka to zdecydowanie jeden z jaśniejszych elementów transformacji gospodarczej. Nasza waluta nie jest oczywiście idealna, nie jest wiodąca w świecie; ale jest bardzo przyzwoita i zyskała zaufanie. Warto się jej trzymać; polski złoty to jeden z fundamentów naszego systemu. Trzeba zrobić wszystko, żeby to utrzymać. Warto też pamiętać o planach przyjęcia cyfrowego euro w Unii Europejskiej; byłoby to narzędzie potencjalnej totalitarnej inwigilacji i kontroli. Ta cyfrowa waluta nie jest tak naprawdę nikomu do niczego potrzebna, za wyjątkiem samych eurokratów i globalistów. Klamrą spinającą ten projekt byłoby przyjęcie euro przez wszystkie kraje członkowskie. Myślę, że presja na Polskę będzie się nasilać, tak, żebyśmy zrezygnowali z własnej waluty i skoczyli w otchłań cyfrowego euro. Na to nie możemy pozwolić.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Polacy nie chcą delegalizacji samochodów spalinowych! Podpisz pilny APEL do polskich władz!