Obecny rok to dominacja polskich jabłek w Unii Europejskiej. Statystyki wskazują, że niemal co trzeci owoc zebrany w krajach Unii będzie pochodził z Polski. Nie wszyscy są jednak tym faktem zachwyceni.
Tak dobry rezultat to skutek szeroko zakrojonych inwestycji polskich rolników, a także konkurencyjnych cen i niskich kosztów pracy. Komisja Europejska przewiduje, że w tym roku zbiory jabłek w Polsce wzrosną o 13 % i osiągną wielkość 2,7 miliona ton. Równocześnie, częściowo z powodu złych warunków atmosferycznych, średnie plony w całej Unii spadną o niemal jedną dziesiątą, do mniej niż 10 milionów ton.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze 7 lat temu, przed przystąpieniem Polski do Wspólnoty, prym wśród europejskich producentów jabłek wiodła Francja. Ale od tego czasu liczba zebranych owoców spada tu bardzo szybko. Tylko w tym roku produkcja załamie się aż o 32 % do 1,15 miliona ton. Oznacza to, że polskie zbiory po raz pierwszy będą ponad dwa razy większe od francuskich.
We Francji, która została wyprzedzona nawet przez Włochy, istnieje podstawowy hamulec wzrostu produkcji jabłek: wysokie koszty pracy robotników rolnych zatrudnionych przy pielęgnacji drzewek i przy zbiorach. Dlatego producenci soków, musów i innych przetworów coraz częściej wolą zmieniać dostawców na polskich. Zdecydowały się już na to największe francuskie sieci: Carrefour, Auchan czy Leclerc.
Francja, która pozostaje największym producentem żywności w UE, do tej pory była znana m.in. z produkcji jabłek z Normandii, gdzie wytwarza się z nich słynne alkohole, takie jak mocny calvados. Jednakże efekty objęcia prezydentury we Francji przez socjalistę Hollande już dają o sobie znać, a to dopiero początek. Francja staje się coraz mniej przyjaznym krajem dla przedsiębiorców, którzy niedługo będą musieli płacić tam sporo wyższe podatki.
Spory udział polskich jabłek na rynku UE nie podoba się francuskim władzom, które apelują o kupowanie rodzimej produkcji. Na całe szczęście, nikt się tym nie przejmuje, bo dla przedsiębiorcy dużo ważniejsze są koszty, po jakich wytwarza, a nie apele urzędników, którzy chcieliby chronić rodzimą produkcję, nawet za cenę obniżenia konkurencyjności całych gałęzi gospodarki. Taka sama sytuacja jest we francuskiej branży motoryzacyjnej. Paryż żąda od Brukseli ograniczenia importu koreańskich aut, ponieważ francuskie firmy motoryzacyjne skarżą się na mniejsze obroty. Jeszcze kilka lat socjalistycznych rządów we Francji i kraj ten wpadnie w recesję.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.forsal.pl