„Adhortacja Amoris laetitia nie daje jasnych wskazówek co do zmiany dyscypliny sakramentalnej wobec osób rozwiedzionych. Jednak w kilku krajach pojawiły się interpretacje, które zezwalają na dopuszczenie do Komunii Świętej osób żyjących w tzw. związkach nieregularnych. (…) manewrowanie przy zasadach dotyczących osób po rozwodzie może okazać się niebezpieczne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” Natalia Zieniewicz, żona z 14-letnim stażem małżeńskim, matka czwórki dzieci (dwoje w niebie), zaangażowana w szkole nowej ewangelizacji.
Już na samym początku tekstu autorka tłumaczy, że jest on wyrazem dużego niepokoju z jakim ona, jej rodzina i bardzo wiele katolickich małżeństw śledzi zmiany w Kościele i nauce głoszonej przez jego pasterzy wynikające z dyskusji nad adhortacją papieża Franciszka i jej interpretacjami. Jej zdaniem sprawa nie dotyczy tylko i wyłącznie rozwodników, ale wszystkich małżeństw, gdyż może w znacznym stopniu negatywnie wpłynąć na losy wielu z nich.
Wesprzyj nas już teraz!
„Podejście proponowane przez niektórych biskupów znacząco osłabia motywację do pokonywania małżeńskich trudności. Pojawia się obawa, że tak skonstruowany pomysł na rozwiązanie problemu rozwodów sprawi, iż wraz z rosnącą liczbą konkubinatów dopuszczonych do Komunii Świętej rosnąć będzie również liczba rozwodów wśród małżeństw, które w dotychczasowych warunkach nigdy by się nie rozpadły”, alarmuje Natalia Zieniewicz.
Autorka przyznaje, że mimo 14-letniego „stażu małżeńskiego” przeżywa wraz ze swym mężem „momenty trudniejsze, kryzysy i zwątpienia”. Nie zmienia to jednak faktu, że są niezwykle szczęśliwi „dzięki modlitwie i pomocy Bożej”. Natalia Zieniewicz zaznacza, że w jej opinii „nie ma małżeństw niezagrożonych”, ponieważ czy się tego chce czy nie – zawsze może mieć miejsce sytuacja budząca negatywne emocje, lęki i niepokoje, które niekiedy prowadzą do kłótni a nawet rozwodów.
„Liberalna interpretacja Amoris laetitia wzmaga tego typu niepokoje, ponieważ stwarza rodzaj nagrody za rozwód”, alarmuje i podaje konkretny przykład na poparcie swojej tezy. „Jeśli student stanu wolnego mieszka i współżyje z dziewczyną, popełnia grzech ciężki, naraża się na wieczne potępienie i nie może przystępować do sakramentów, dopóki nie porzuci swojego grzechu. (…) W podobnej sytuacji znajdują się ci, którzy współżyją seksualnie przed ślubem, albo nie potrafią dotrzymać wierności małżeńskiej. Jeśli jednak ktoś się rozwiódł, to okazuje się, że zasługuje na specjalne potraktowanie”.
Te „dwie reakcje Kościoła” na w gruncie rzeczy niemalże takie same problemy całkowicie się wykluczają. Nie może być bowiem tak, że za grzechy popełnione w młodości przed małżeństwem Kościół nawołuje do nawrócenia, a za grzechy porozwodowe „pociesza, usprawiedliwia i rozgrzesza”.
„Groźnym sformułowaniem” wynikającym bezpośrednio Amoris Laetitia jest, zdaniem Zieniewicz, dokument biskupów argentyńskich mówiący m.in. o „niemożliwości zachowywania wstrzemięźliwości seksualnej”. Autorka podkreśla, że duchowni kraju Ameryki Południowej używają argumentacji wykorzystywanej przez „środowiska liberalne” przy wdrażaniu… edukacji seksualnej. „Liberalny kierunek zmian w dyscyplinie Kościoła jest groźny dla nas nie tylko jako małżonków, ale także jako rodziców”, przekonuje.
Natalia Zieniewicz wskazuje również na problem związany innym aspektem „liberalnej interpretacji adhortacji” zgodnie z którą „każdy ksiądz może dopuścić do Komunii Świętej osobę rozwiedzioną żyjącą w nowym związku”. Pozwala to na swoiste „nadużycia”, m.in. dlatego, że ksiądz nie jest zobowiązany do poznania „wersji obu stron” ani zapoznania się z wszystkimi aspektami związanymi z rozwodem, co kłóci się z kościelnym procesem o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
„Świadomość zaakceptowanego przez Kościół współżycia osób żyjących bez sakramentu i zobowiązania wierności może wpłynąć destrukcyjnie na inne sakramentalne małżeństwa. Pojawi się może pytanie: Jaką wartość ma w oczach nasz sakrament, skoro u innych ludzi nie ma żadnej?”, podkreśla autorka. Dodaje, że „wprowadzenie liberalnych zmian może zniszczyć ochronną moc Kościoła”.
Źródło: „Gość Niedzielny”
TK