Wileńskie władze, wbrew ustaleniom międzyrządowym i na przekór wytycznym litewskiego Sejmu, prowadzą własną, restrykcyjną politykę wobec polskich szkół. Chodzi o uzgodnione między Polską, a Litwą odroczenie w czasie wprowadzenia do porządku prawnego rozwiązań godzących w rozwój szkolnictwa polskiego na Litwie. Narzucone wymogi powodowały problemy z uzyskaniem przez polskie szkoły niezbędnych akredytacji. Polskie szkoły miały dostać dodatkowy czas, ale wileński samorząd prowadzi w tym zakresie własną politykę.
Jeszcze w czerwcu br. – jak zadeklarowała na forum parlamentu Henryka Mościcka-Dendys, wiceminister spraw zagranicznych – rządy Polski i Litwy uzgodniły, że regulacje dotyczące szkolnictwa polskiego czy też szkolnictwa dla mniejszości narodowych na Litwie, dotykające kwestii akredytacji szkół mniejszości, zostaną odroczone o 2 lata.
Wesprzyj nas już teraz!
– Niestety to uzgodnienie, które zostało zrealizowane przez Sejm litewski, nie zostało uszanowane przez samorząd miasta Wilna – wskazała Mościcka-Dendys.
Problem z uzyskaniem akredytacji w finalnej fazie postępowania miało kilkanaście polskich szkół, obecnie lista jest ponoć nieco krótsza.
– Mamy wrażenie, że w tej sprawie po stronie litewskiej występują duże deficyty dialogu społecznego, bo wiele z tych spraw można by rozwiązać na drodze pewnego porozumienia z przedstawicielami polskiej mniejszości w Wilnie, ale nie dostrzegamy bardzo często wystarczająco dobrej woli po stronie przedstawicieli Litwy – mówiła w Sejmie wiceminister.
Problemów polskich szkół na Litwie niestety nie da się rozwiązać w Polsce. Decyzje zapadają bowiem u naszych sąsiadów, a ci zdają się być głusi na potrzeby zgłaszane przez największą na Litwie mniejszość narodową.
Sprawę polskich szkół poruszyła w ub. tygodniu Ewa Dudek, wiceminister edukacji narodowej podczas spotkania ze swoim litewskim odpowiednikiem, ale żadnego problemu nie udało się rozwiązać. Wiceminister otrzymała jedynie zapewnienie, że w sprawie przeciągającej się akredytacji dla szkół im. Władysława Syrokomli oraz im. Joachima Lelewela, odpowiedź zostanie przedstawiona szkołom „w najbliższym czasie”.
Dudek zaproponowała wznowienie prac grupy roboczej złożonej z przedstawicieli mniejszości narodowych, która powstała przy litewskim Ministerstwie Oświaty i Nauki w 2011 roku. Jej zadaniem będzie monitorowanie sytuacji szkół mniejszości narodowych. Prace wznowić ma też polsko – litewski zespół ekspertów edukacyjnych do spraw oświaty mniejszości narodowych. Obydwa gremia mają rozpocząć prace „jeszcze w tym roku”.
Nawet jeśli problemy edukacyjne Polaków zamieszkujących na Litwie zostaną rozwiązane, to i tak będzie to tylko kropla w morzu potrzeb. Niestety, obowiązujące od 21 lat umowy międzypaństwowe traktowane są na Litwie po macoszemu. Dotyczy to m.in. możliwości reprezentacji mniejszości w parlamencie, pisowni nazwisk i nazw ulic, czy równego traktowania wszystkich obywateli w procesie reprywatyzacyjnym, niezależnie od ich narodowości. Póki co, na niewiele zdają się apele do litewskich władz o poszanowanie umów związanych także z przynależnością tego kraju do Rady Europy i Unii Europejskiej. Bo jeśli już parlament ugnie się pod naporem, to i tak władze niższego szczeble swoich praktyk nie zmieniają.
Obecnie najbardziej pilną do rozwiązania jest sprawa funkcjonowania polskich szkół na Litwie. Problem dotyczy ujednolicenia przez rząd litewski nauki i egzaminu z języka litewskiego dla wszystkich szkół. Wprowadzone zasady mocno ograniczają szanse polskich uczniów na kontynuację edukacji w szkołach wyższego stopnia i wymuszają na polskich uczniach nadrabianie setek godzin. W polskich placówkach w języku litewskim mają być obowiązkowo prowadzone dwa przedmioty, ale docelowo ze szkół język mniejszości zostanie niemal całkowicie wyrugowany. Rozwiązanie wzbudziło słuszny sprzeciw rodziców, a na Litwie w polskich szkołach trwa pogotowie strajkowe. Problem dotyka ok. 90 szkół, gdzie w języku ojczystym może uczyć się 12 tys. polskich uczniów. Niestety litewskie władze aktywność rodziców traktują jako uprawianie politykierstwa.
Marcin Austyn