Polskie wioślarki Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj zdobyły złoty medal na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Gdy zabrzmiał „Mazurek Dąbrowskiego” triumfatorki wyścigu dwójek podwójnych uroniły łzy wzruszenia.
– Wszyscy za nas się modlili, za pogodę, żeby nam sprzyjała. I wszystko było tak, jak trzeba. Gdy startowałyśmy, figura Chrystusa, wznosząca się ponad torem, nie była zachmurzona. Przywiązuję się do takich rzeczy. Na treningach Chrystus był skryty za chmurami, ale podczas wyścigów nad nami czuwał. Patrzył na nas też, gdy stałyśmy na podium – wspomina Natalia Madaj.
Wesprzyj nas już teraz!
„Złotka” zostają w Rio do 16 sierpnia: – Chcemy wjechać na górę z Chrystusem, ale wcześniej będziemy kibicować naszym, nie tylko na torze wioślarskim – zapowiada Madaj.
A tak o medalu z najcenniejszego kruszcu mówi Fularczyk-Kozłowska: – Zdobyłyśmy go naszą ciężką pracą i uporem. Trenuję szesnaście lat, Natalia trzynaście, więc wypracowałyśmy to sobie. Nie jesteśmy wielkie. Mi to nawet wioślarstwo chcieli wybić z głowy, a tutaj udowodniłyśmy, że dwa małe diuracelki potrafią wiosłować. Udowodniłyśmy niedowiarkom, że wioślarstwo jest dla każdego. Nie liczą się warunki fizyczne, a serce i praca.
Źródło: fakt.pl
luk