Nam zależy na tym, aby móc odnaleźć miejsca spoczynku naszych bliskich i ich godnie pochować. To jest obowiązek państwa polskiego! To jest obowiązek katolików, którego spełnienie w ogóle nie powinno budzić wątpliwości – mówi mecenas Anna Szeląg, zastępca dyrektora Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN.
W wypowiedzi udzielonej dziennikowi „Rzeczpospolita” na temat zablokowania przez stronę ukraińską prac Instytutu Pamięci Narodowej mających na celu poszukiwania szczątków ofiar ludobójstwa na Wołyniu powiedziała Pani: „Posiadamy zgodę władz ukraińskich na przeprowadzenie prac, ale zostały one wstrzymane”. Jak wyglądały negocjacje w tej sprawie? Dlaczego mimo początkowej zgody, strona ukraińska powiedziała „NIE”?
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze w lutym bieżącego roku skierowaliśmy odpowiednie pismo do Światosława Szeremety, przewodniczącego międzyresortowej komisji na Ukrainie, dotyczące uzyskania zgody na prace poszukiwawcze w trzech miejscach na Ukrainie. Bardzo długo czekaliśmy na odpowiedź, ale w końcu ją otrzymaliśmy. Pan Szeremeta wyraził zgodę na prace we wskazanych przez nas miejscach.
Rozpoczęliśmy formalizowanie szczegółów związanych z planowanymi pracami, to znaczy: zorganizowaliśmy ekipę, która z ramienia Instytutu Pamięci Narodowej miała udać się na Ukrainę a także rozpoczęliśmy formalności związane z zawarciem umowy z ukraińską firmą archeologiczną, która miała przeprowadzić prace poszukiwawcze.
Dlaczego ukraińską a nie polską?
Zgodnie z ukraińskim prawem prace poszukiwawcze na terytorium Ukrainy mogą być prowadzone tylko przez ukraińskich archeologów. Archeolodzy IPN mieli te prace nadzorować i w nich uczestniczyć w charakterze ekspertów.
Podkreślę raz jeszcze, żeby być dobrze zrozumianą: na tym etapie planowaliśmy przeprowadzenie prac poszukiwawczych. Poszukiwawczych a nie ekshumacyjnych.
Mówię o tym dlatego, że ukraińskie przepisy mówią, iż w momencie przeprowadzania prac archeologicznych, jeśli natrafi się na ludzkie szczątki, to prace są wstrzymywane. Ekshumację można przeprowadzić dopiero po uzyskaniu odpowiedniego pozwolenia od strony ukraińskiej.
W dniu, kiedy nasza ekipa wyjeżdżała na Ukrainę doszło do wydarzeń związanych z rozbiórką pomnika w Hruszowicach. Wtedy zostało opublikowane oświadczenie pana Wołodymyra Wjatrowycza o tym, że Ukraina wstrzymuje wszelkie prace, ponieważ są one nielegalne.
Jak uzasadniono to stanowisko?
Podczas rozmowy telefonicznej pomiędzy panem Światosławem Szeremetem a dr Leonem Popkiem – naczelnikiem wydziału kresowego w Biurze Poszukiwań i Identyfikacji IPN, przedstawiciel strony ukraińskiej powiedział, że strona ukraińska nie jest w stanie zapewnić polskiej ekipie bezpieczeństwa na terenie Ukrainy.
Jak oceniać te tłumaczenia?
Nie chciałabym wypowiadać się na ich temat. Powiem tylko, że po przedstawieniu ukraińskiego stanowiska przez pana Szeremetę nie mogliśmy ryzykować i narażać naszych ludzi na coś, co ewentualnie mogło się wydarzyć i dlatego odwołaliśmy całą akcję.
To jednak nie wszystko. Nagle okazało się bowiem, że ukraińska firma archeologiczna, z którą mieliśmy podpisać umowę, musi dodatkowo uzyskać pozwolenie na prace na stanowiskach historycznych. Taką informację przekazał nam w rozmowie telefonicznej pan Szeremeta. Biorąc pod uwagę, że wcześniej firma ta wykonywała podobne prace na podstawie zwykłego zezwolenia, można tłumaczyć w jeden sposób: strona ukraińska interpretuje dowolnie swoje własne przepisy w zależności od sytuacji. To, co wczoraj było zgodne z prawem, dzisiaj okazuje się przekroczeniem tego prawa.
Można więc złośliwie powiedzieć, że rozbiórka pomnika UPA w Hruszowicach również była niezgodna z ukraińskim prawem…
Nie chciałabym wchodzić w kwestie podstaw prawnych i trybu, w jakim przeprowadzona została rozbiórki pomnika w Hruszowicach. To jest zupełnie inna kwestia stanowiąca jedynie pretekst do zablokowania polskich prac na Ukrainie, a co za tym idzie – odbierająca stronie polskiej możliwości prowadzenia działań upamiętniających ofiary ludobójstwa na terenie państwa ukraińskiego.
Nam zależy na tym, aby móc odnaleźć miejsca spoczynku naszych bliskich i ich godnie pochować. To jest obowiązek państwa polskiego! To jest obowiązek katolików, którego spełnienie w ogóle nie powinno budzić wątpliwości.
My nie chcemy na terenie Ukrainy stawiać pomników wychwalających chwałę narodu polskiego. Powtórzę: my chcemy po prostu odnaleźć naszych rodaków i ich godnie pochować.
Stronie ukraińskiej zależy z kolei na tym, aby mogli swobodnie budować na terenie Polski pomniki gloryfikujące OUN i UPA – armie, które w sposób bestialski i nieludzki wymordowały dziesiątki tysięcy Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
Czy zgodzi się Pani w związku z tym ze stwierdzeniem, że strona ukraińska z ofiar ludobójstwa na Wołyniu robi po raz kolejny narzędzie targów politycznych?
Tak można to odbierać, ale ja nie chciałabym wchodzić w ocenę polityczną tego co się dzieje. Pracuję w Biurze Poszukiwań IPN i tylko w tym zakresie mogę się wypowiadać. Kwestię polityki pozostawiam politykom.
Kilkanaście dni temu Wasyl Zrywacz, minister Ambasady Ukrainy w Polsce, powiedział dla „Rzeczpospolitej”: „Liczymy, że rozmowy zostaną przeprowadzone w duchu porozumienia i wzajemnego szacunku dla dobra naszych relacji i tak, aby żadne prowokacje więcej się nie powtórzyły”. Jak wyglądały kolejne rozmowy polsko-ukraińskie? Czy faktycznie były przeprowadzone w takim duchu?
Ze strony IPN uczestniczyli w nich dr Adam Siwek, dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa oraz wspomniany już przeze mnie dr Leon Popek.
Rozmawiałam z dr. Leonem Popkiem, wiem że te rozmowy były bardzo trudne. Były momenty kiedy pojawiała się szansa na dojście do porozumienia, ale niestety żądania strony ukraińskiej były nie do przyjęcia przez stronę polską. Chodziło m.in. o legalizację wszystkich ukraińskich pomników na terenie Polski, przede wszystkim tych które chwalą armię UPA. Zażądano również ukarania winnych rozbiórki pomnika w Hruszowicach! To były żądania nie do przyjęcia.
Czy Pani zdaniem istnieje możliwość przełamania obecnej sytuacji, która doprowadzi do porozumienia w tej sprawie między Polską a Ukrainą?
Mogę obiecać, że będziemy robić wszystko, aby móc w końcu rozpocząć prace. Niestety, na chwilę obecną wiemy, że sami nie damy rady rozwiązać tej kwestii i konieczne będą rozmowy na wyższym szczeblu, nawet międzyrządowym.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Tomasz Kolanek