Sprawa „przełomu” w sprawie ekshumacji polskich ofiar zbrodni na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej ma swoje drugie dno. Jeśli wierzyć informacjom podanym przez szefa MSZ Ukrainy, rząd Donalda Tuska w zamian godzi się na odnowienie pomnika UPA na terenie dawnego, zburzonego klasztoru bazylianów w Monasterzu. Byłoby to niczym innym jak uczczeniem autorów odrażającej, bestialskiej zbrodni na Polakach w 1943 roku.
„Tak jak można było sadzić sprawa z ekshumacjami jest jasna. Tusk ustąpił stronie ukraińskiej w sprawie renowacji ukraińskiego pomnika na Monastyrze w Polsce – co przyznał szef ukr. MSZ. Myśmy nigdy nie godzili się na to upamiętnienie UPA w zamian za poszukiwania i ekshumacje” – napisał na Twitterze (X) poseł PiS Piotr Gliński.
Wesprzyj nas już teraz!
„Nie można zrównywać humanizmu cywilizacyjnego (odszukania i pochowania ofiar) z polityką historyczną innego państwa (upamiętnienie UPA)…” – dodał były minister kultury.
W środę w audycji „Gość Wydarzeń” stacji Polsat News Bogdan Rymanowski poprosił o potwierdzenie tych doniesień Małgorzatę Kidawę-Błońską z Koalicji Obywatelskiej.
„Mamy informację, że prawdopodobnie będzie zgoda polskiej strony na odnowienie pomnika UPA w Polsce na górze Monaster. Napisał o tym pan Sybiha, szef ukraińskiego MSZ – że powstała specjalna grupa robocza, i że nasze podejście jest takie, że domagamy się uhonorowania i godnego poszanowania ukraińskiej pamięci również w Polsce. Czy powinniśmy się na to zgodzić?” – pytał dziennikarz parlamentarzystkę.
Odpowiedź była wymijająca, bardzo ogólnikowa i sprowadzona jedynie do kwestii miejsc pochówku, a nie pomnika. – Jak sam pan powiedział, powstała grupa robocza, trwają rozmowy. Ja nie chcę tego komentować. Musimy tę sprawę zakończyć i to musi się kiedyś skończyć. Te osoby, które zginęły, muszą zostać godnie pochowane. Ocena tych zbrodni należy do historyków, ale nam, jako ludziom cywilizowanym, zależy na tym, żeby każdy, kto zginął, miał pochówek i żeby rodziny tych zmarłych wiedziały, gdzie są ich groby – odparła czołowa polityk KO.
Również kandydat koalicji na prezydenta Rafał Trzaskowski był pytany o tę bulwersującą kwestię podczas briefingu z dziennikarzami.
„(…) czy tak jak pański szef, będzie pan popierał renowację pomników Ukraińskiej Powstańczej Armii na terenie Rzeczypospolitej? Ze słów ukraińskiego szefa MSZ-u dowiadujemy się, że pomnik w Monasterze miałby zostać odrestaurowany, również pani marszałek Kidawa-Błońska to potwierdziła, że powstała specjalna grupa, specjalny zespół” – padło pytanie ze strony dziennikarza TV Republika.
– Ja bym się zajął Putinem dzisiaj, bo to jest dzisiaj najważniejsze i najważniejsze jest to, żeby wspierać Ukrainę militarnie. Ja rozmawiałem wczoraj z prezydentem Zeleńskim również o tym, że sprawy historyczne muszą być wyjaśniane. Bardzo się cieszę, że kwestia ekshumacji ruszyła do przodu, ale dla nas w tej chwili najważniejsze jest to, żeby Polska była bezpieczna, żeby nie było wojny i żeby nie było słów, które padają z ust jakiegokolwiek polskiego polityka, które mogą być interpretowane jako pośrednie wsparcie Putina – mówił prezydent Warszawy.
– To jest dzisiaj najważniejsze. I każdy, kto dzisiaj próbuje w tej chwili rozmawiać o czymś innym i na co innego zwracać uwagę niż w tej chwili walka z Putinem, powinien się nad tym zastanowić – dodał kandydat KO.
Zbrodniarze, a nie bohaterowie
„Banderowcy na Monasterzu to ludobójcy, nie żadni bohaterowie, żaden pomnik im się nie należy” – pisze na Twitterze (X) Andrzej Matowski, autor profilu popularyzującego historię, pod tytułem WojnawKolorze. W kilku kolejnych wpisach przybliżył on kontekst sprawy.
Pomnik, o którym mowa, stanął najpierw w 1993 roku, zresztą bez pozwolenia ze strony władz. Tablica okolicznościowa gloryfikowała banderowców i została zniszczona. Następnie okazało się, że w Monasterzu leża ciała zbrodniarzy ze Służby Bezpeky OUN, odpowiedzialni za dobrze udokumentowany krwawy napad na pociąg osobowy relacji Bełżec – Rawa Ruska. Do mordu doszło 16 czerwca 1944 roku w okolicach wsi Zatyle. Ofiarą padło, według różnych szacunków, od 41 do 75 naszych rodaków.
„Mordercy podzielili pasażerów. Oddzielili Polaków od Niemców, Ukraińców i volksdeutschów, których puścili wolno. Następnie zamordowali polskich mężczyzn. Polskim kobietom i dzieciom nakazano leżeć twarzą w dół. Potem przystąpiono do ich egzekucji, pastwiąc się brutalnie” – pisze Andrzej Matowski.
„Ciężarną Polkę przybito bagnetami do ziemi za ręce i nogi, a następnie rozcięto jej brzuch. Kilkoro dzieci mordercy chwycili za nóżki i roztrzaskali im głowy o pnie drzew. Jedna z Polek błagała o darowanie życia znanego jej ze szkoły banderowca, oferując mu swoją biżuterię, ale zamordował ją inny oprawca” – podają historyczne relacje.
Autor WojnywKolorze podkreśla: „Służba Bezpeky OUN przypominała najbardziej zdegenerowanych morderców z Gestapo, czy NKWD. Członkami tej formacji byli tylko fanatyczni banderowcy. Byli najlepiej uzbrojeni i mieli nieograniczoną władzę. Wydawali wyroki śmierci, kierowali wywiadem i słynęli z brutalności. To właśnie SB OUN w dużej mierze prowadziła i reżyserowała ludobójstwo Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Byli też odpowiedzialni za mordowanie wszystkich niepokornych, którzy sprzeciwiali się rozkazom Prowydu OUN. Specjalizowali się w przesłuchaniach i torturach, mieli swoje więzienia. Nie podlegali pod UPA, a tylko pod OUN. Ich dowódcą był Mykoła Arsenycz” – czytamy.
Źródła: Polsat News, X (Twitter)
RoM