W artykule opublikowanym na łamach portalu se.pl, Prezes Narodowego Banku Polskiego podzielił się swoimi przewidywaniami co do rozwoju inflacji w naszym kraju. Jego zdaniem o cenowym odprężeniu w najbliższym roku nie ma co marzyć. Według Adama Glapińskiego doczekamy się do najwcześniej w 2024.
W opublikowanym w piątek na stronie se.pl artykule, prezes NBP Adam Glapiński przekonywał, że inflacja drenująca portfele polskich rodzin ma źródła globalne. Tym samym, wskazywał prezes NBP, do jej wyhamowania nie dojdzie bez międzynarodowej współpracy banków centralnych
„Działania te są już podejmowane. Fed od marca wyraźnie podnosi stopy procentowe, a EBC dokonał w lipcu pierwszej od 11 lat podwyżki stóp. Co więcej, według oczekiwań rynkowych banki te będą kontynuowały cykl zacieśnienia polityki pieniężnej. Jego efektem będzie spowolnienie wzrostu gospodarczego, nie tylko w Stanach Zjednoczonych i strefie euro, ale – ze względu na istnienie globalnych powiązań handlowych – w większości gospodarek na świecie. Słabsza światowa koniunktura spowoduje, że również globalna presja inflacyjna będzie słabnąć” – czytamy w artykule Adama Glapińskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Według przewidywań autora tekstu, pogorszenie koniunktury, zauważalne obecnie m.in. w Niemczech i USA, będzie prowadziło do obniżenia presji popytowej i inflacji CPI.
„Można powiedzieć, że inflacja rozumiana jako proces ekonomiczny osiągnęła już swój szczyt, choć w wymiarze statystycznym dynamikę cen mogą jeszcze przejściowo podbijać czynniki regulacyjne, w tym wzrosty taryf na prąd i gaz, związane z wcześniejszymi wzrostami cen surowców. Między innymi dlatego – mimo stopniowego spadku w 2023 r. – średnioroczna inflacja w przyszłym roku pozostanie podwyższona. Jednak w 2024 r. dynamika cen będzie już wyraźnie niższa i w ostatnim kwartale tego roku powinna powrócić w okolice 3,5 proc., tj. górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego” – prognozował prezes NBP.
(PAP)/ oprac. FA