2 czerwca 2015

Porno-sztuka w Teatrze Wielkim

(fot.fot. Krzysztof Bieliński/Materiały prasowe)

Warszawski Teatr Wielki wprowadzając na swoją scenę operę Thomasa Adesa pt. „Powder her face” zakomunikował, że definicja sztuki w klasycznym rozumieniu jest mu coraz bardziej obca. Pornograficzne przedstawienie w reżyserii Mariusza Trelińskiego trafiło w maju na deski stołecznej sceny narodowej.


Tylko na pierwszy rzut oka i ucha „Powder her face” nie budzi niesmaku. Piękna muzyka wprowadzająca w operę mogła wręcz zapowiadać coś interesującego. Niestety, widzowie już po kilku minutach mogą uzmysłowić sobie, że trafili na przedstawienie, które najprawdopodobniej nie pozwoli im na choćby odrobinę relaksu i wytchnienia. Wręcz przeciwnie, narazi na zniesmaczenie i obrzydzenie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W jednej z pierwszych scen kobieta w futrze, po zdjęciu odzienia i peruki, okazuje się mężczyzną, który frywolnie zabawia się przebierając się za księżną, dla której pracuje w charakterze służby. Mężczyzna zostaje nakryty na ordynarnym zachowaniu w momencie składania lubieżnych propozycji swej towarzyszce uciech i zabaw, także pracującej jako w domu Księżnej Margaret. Księżna zdegustowana odprawia służbę i pochłania się swym zmysłowym marzeniom, które stają się aż chorobliwe. Reżyser przedstawił je w niezwykle wymowny sposób. Księżna na scenie pokrytej całkowitą aurą ciemności, przechadza się obok starych, zniszczonych i pustych „wystaw sklepowych”, w których zmysłowo tańczą, niczym zamknięci w klatce, półnadzy mężczyźni w maskach. Na jednej z nich widać wyraźnie napis „Santo”, tak więc przedstawienie zawiera także „obowiązkowy” element bluźnierczy. Całości towarzyszy ohydna muzyka, niczym z piekła rodem i rażący oczy niebieski stroboskop, który wprowadza widza w dziwny, nieczysty trans. W jednej z „wystaw-klatek”, dostrzec można… kopulującą parę. Owa scena, trwająca dobre kilka minut, wrażliwego widza wprowadza w tak okropny, absurdalny i psychodeliczny nastrój, że trudno jest nie pomyśleć o natychmiastowym opuszczeniu widowni. Po przetrwaniu tej niemalże diabolicznej sceny, widz może mieć nadzieję, że wytrwał najgorsze.

 

Może to i racja, natomiast w kolejnych scenach, artyści wraz z reżyserem serwują nam na deskach Teatru Wielkiego prawdziwe porno.

 

Fabuła przedstawienia opisuje losy Margaret, księżnej Argyll, postaci autentycznej, która przez wielu uważana jest za pierwszą angielską celebrytkę. Niezwykle popularna, zamożna i lubiana, do czasu gdy światło dzienne ujrzały kompromitujące ją informacje o przygodnych romansach i rozwiązłości rozdmuchanej do granic możliwości. Swoją drogą, to chyba nie ma się co dziwić, że po historię tak lubieżnej postaci sięgnął zadeklarowany homoseksualista, tworząc z opery porno-manifestację.

 

Przedstawienie Thomasa Adesa w reżyserii Mariusza Trelińskiego, będącego zarazem dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego, ukazuje w niemalże groteskowy sposób, fantazje Margaret, które stają się clou całej opowieści. Widz ma wrażenie, że wszystko sprowadza się do ekscytacji seksualnych i pożądań nimfomanki, choć dłużne nie pozostają jej pozostałe kobiety, które w zasadzie w co drugiej scenie paradują w erotycznych gorsetach rodem z domów publicznych. Aktorka grająca główną rolę w „Powder her face” do tego stopnia wczuwa się w swą rolę, że w jednej ze scen, całkowicie rozerotyzowana, zdejmuje nawet bieliznę (sic!). Chwilę później, ona i jej przygodny partner ze stacji benzynowej fundują widzowi scenę niczym z filmu pornograficznego, która przeradza się w brutalny i ohydny akt. Niestety, to wszystko dzieje się na deskach Opery Narodowej, choć patrząc na ów żałosny spektakl można się poczuć jak uczestnik lubieżnej orgii.

 

Przy takiej dawce pornografii fabuła schodzi na dalszy plan i kto wie, czy nie o to chodziło twórcom. W drugim akcie mąż księżnej Argyll dowiaduje się o lubieżnych czynach i zdradach swej żony. Sam też nie jest bez skazy, ponieważ w jednej ze scen „figluje” ze swą służącą, która zachęcająco ściąga jego spodnie. Bohaterowie sięgają czasem po rynsztokowe słownictwo. W powietrzu nieustannie unosi się atmosfera nieczystości i fascynacji erotycznych. Wreszcie osądzona i wyrzucona przez męża bohaterka zostaje sama ze swymi pragnieniami i problemami. Ta zagubiona i zadufana w sobie osoba wypełniona pychą i żądzą pieniądza staje się osamotniona z chwilą utraty majątku i władzy. W jednej z ostatnich scen wspomina z rozrzewnieniem chwile błogiego dzieciństwa i wspomina swą ukochaną nianię, która spędzała z nią czas. Uświadamia sobie swój życiowy dramat. Na zakończenie reżyser serwuje widzom dziwną scenę. Obok zrozpaczonej księżnej Argyll przechodzi kilkuletnia dziewczynka, będąca wspomnieniem beztroskiej, czystej i niewinnej Margaret. Dosłownie kilka sekund po zejściu ze sceny dziewczynki, w tle pojawia się całkowicie naga, tańcząca kobieta… Kilka chwil później księżna osuwa się bezwładnie w wannie.

 

„Powder her face” w reżyserii Mariusza Trelińskiego ma być hitem Opery Narodowej w Warszawie. Widz zwiedziony sławą twórcy, ujrzy na deskach Teatru Wielkiego porno-przedstawienie, po którym najprawdopodobniej wyjdzie roztrzęsiony, zniesmaczony i oburzony treścią spektaklu. Kardynał Józef Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI powiedział kiedyś: Moralność, której uczy Kościół, nie jest specjalnym ciężarem dla chrześcijan, lecz obroną człowieka przed próbami jego unicestwienia. Niestety, w produkcji „Powder her face” zabrakło nawet choćby krzty przyzwoitości.

 

 

Paweł Ozdoba

Thomas Ades, Powder her face, Opera kameralna w dwóch aktach i ośmiu scenach
Libretto: Philip Hensher, reż. Mariusz Treliński. Teatr Wielki Opera Narodowa

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram