Jeden z internetowych serwisów promujący treści pornograficzne postanowił wesprzeć walkę z rakiem. Z każdego obejrzanego filmu 1 cent miał być przeznaczony na pomoc kobietom chorym na raka piersi. Któż nie zechce wesprzeć tak szlachetnego celu? Może nawet w przypływie dobroczynności ktoś obejrzy parę filmów więcej?
Sprawa ta wywołała poruszenie zwłaszcza w prasie kobiecej. Serwis umożliwia oglądanie amatorskich filmów pornograficznych oraz zamieszczanie własnych. Korzystanie z serwisu jest darmowe, dochody są generowane dzięki reklamom. W tym miesiącu miała ruszyć akcja wspierająca fundację Susan G. Komen, która zajmuje się pomocą kobietom chorym na raka piersi. Z każdego obejrzanego filmu jeden cent miał trafić właśnie na konto tej organizacji.
Wesprzyj nas już teraz!
To nie pierwsza tego rodzaju próba „pomocy” kobietom. W kwietniu w Nowym Jorku pojawił się na ulicach autobus – Save Our Boobs Bus, którym podróżowała i zachęcała do profilaktyki w tym zakresie gwiazda filmów porno, Bree Olson. Kobiety mogły zbadać piersi i dowiedzieć się o tym, jak samemu się kontrolować.
Cel sam w sobie owszem szlachetny, tyle, że branża porno to przemysł, który czerpie zyski z przedmiotowego traktowania kobiet (i mężczyzn również), upowszechniania ryzykownych zachowań seksualnych, co ma bardzo negatywne skutki przede wszystkim dla psychiki, ale również nierzadko dla zdrowia fizycznego (nie mówiąc już o skutkach duchowych). Powoływanie się więc na szlachetne intencje wydaje się tu wątpliwą argumentacją. Jest to raczej próba pokazania w pozytywnych barwach samego pornobiznesu, co miałoby stanowić potencjalną zachętę do korzystania z tego rodzaju usług (na zasadzie „nie taki diabeł straszny”, skoro tyle dobrego można w ten sposób uczynić), a w konsekwencji nabijać kabzy właścicielom strony dzięki rosnącym wpływom z reklamy.
Trochę to przypomina kampanię „Demona” na naszym gruncie, który również dobroczynnością próbuje łagodzić negatywny wydźwięk całej kampanii, gdzie odwołanie do demona – przyczyny wszelkiego zła – miało przysporzyć większych wpływów firmie Agros Nova. I tam również mówi się „cóż to za zło, skoro cel jest szlachetny?”. W obu przypadkach chodzi tylko o marketing, a nie o rzeczywiste współczucie. W obu przypadkach mamy do czynienia z promowaniem relatywizmu moralnego. Jednak w przypadku kampanii prowadzonej przez serwis pornograficzny jest to o tyle obrzydliwe, że nawet w tej sytuacji wykorzystuje się przedmiotowo kobiety chore na raka piersi.
To też właśnie zarzucił inicjatorom akcji nowojorski magazyn „The Cut”. Uznał on kampanię za „najgorszą ideę niesienia pomocy chorym kobietom”. „Nawet kobiety dotknięte śmiertelną chorobą traktowane są jako zabawki seksualne” – można przeczytać w gazecie. W związku z tym autorzy serwisu wydali oświadczenie następującej treści: „Niestety, jesteśmy zmuszeni przekazywać nasze darowizny na konto innej organizacji. Zachęcamy wszystkie organizacje pomagające kobietom w walce z rakiem piersi do zgłaszania się”.
Można mieć nadzieję, że żadna tego typu organizacja nie skorzysta z oferty. A pornograficzny serwis najwięcej dobrego uczyni dla kobiet jeśli po prostu przestanie istnieć.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.informacjeusa.com