Zawarto wstępne porozumienie w sprawie programu nuklearnego Iranu. Stany Zjednoczone i inne mocarstwa odtrąbiły „historyczny sukces”, zacierając ręce na samą myśl o otwierających się możliwościach biznesowych. Z umowy cieszy się także Teheran. Poważne obawy prezentuje za to Izrael, Arabia Saudyjska i jej sunniccy sojusznicy, od lat rywalizujący z szyickim Iranem.
Po 18 dniach intensywnych rozmów negocjatorzy ogłosili we wtorek, że osiągnięto ramowe porozumienie mające na celu uniknięcie zagrożenia nuklearnego i zbrojonej interwencji Stanów Zjednoczonych. Porozumienie daje Irańczykom szereg korzyści, łącznie z prawem do sprzeciwienia się międzynarodowym inspekcjom, zamierzającym kontrolować irańskie obiekty wojskowe. Na ten warunek przystał w ostatniej chwili prezydent Barack Obama, dla którego zawarcie porozumienia z Teheranem było priorytetem.
Wesprzyj nas już teraz!
Obama pochwalił porozumienie „teoretycznie” (bo w praktyce może być różnie), dające Amerykanom wytchnienie na około dekadę. Mówił, że „umowa to krok w dobrym kierunku, by uczynić świat bardziej bezpiecznym”. Brytyjski premier David Cameron uznał podobnie, że umowa „pomoże uczynić nasz świat bezpieczniejszym”. Prezydent Iranu Hasan Rouhani stwierdził, że porozumienie oznacza „nowy rozdział w stosunkach narodu irańskiego z innymi państwami”.
Wstępne porozumienie z Iranem skrytykowali politycy Izraela i proizraelscy kongresmeni Stanów Zjednoczonych. Tel Awiw okrzyknął je „historyczną kapitulacją”. Część kongresmenów republikańskich i niektórzy Demokraci stwierdzili, że porozumienie nie wymaga demontażu obiektów jądrowych Iranu i nie spełnia zasadniczego celu prezydenta Obamy, tj. nie zmusza Teheranu do poddania się kontroli „zawsze i wszędzie”. Kongres posiada teraz 60 dni na przyjrzenie się umowie. Teoretycznie deputowani mogą ją zawetować, ale – jak twierdzą komentatorzy – przeciwnicy porozumienia mają za mało głosów. Krytycy umowy wskazują, że negocjatorom nie udało się wywalczyć zwolnienia trzech uwięzionych Amerykanów, tj. misjonarza Saeeda Abedini, dziennikarza Jasona Rezaiana z „The Washington Post” i byłego żołnierza marynarki wojskowej Amira Hekmatiego. Sekretarz Stanu John F. Kerry obiecał „nadal działać w celu ich uwolnienia, bezpiecznego i szybkiego powrotu do domu”. W Teheranie młodzi Irańczycy tańczyli na ulicach i trąbili na wuwuzelach na wieść o zawarciu porozumienia z „Wielkim Szatanem”, jak określa się w Iranie Stany Zjednoczone.
Barack Obama od lat zabiegał o podpisanie umowy z Iranem. Zgodnie z koncepcją polityki międzynarodowej administracji demokratów, umowa w sprawie programu nuklearnego to jeden z elementów nowego ładu na Bliskim Wschodzie. We wrześniu przedstawiciele Departamentu Stanu mają spotkać się przy stole negocjacyjnym z dyplomatami skupionymi w Radzie Współpracy Zatoki Perskiej – sojuszu stworzonym przez głównego wroga Irańczyków, tj. Arabię Saudyjską. Amerykanie chcieliby skłonić Irańczyków i Saudyjczyków do „budowania wzajemnego zaufania poprzez współpracę w kwestiach mniej kontrowersyjnych” i – jak się wyrażają – „bardziej technicznych”. Chodzi o zwalczanie handlu narkotykami i przemytu, monitorowanie katastrof naturalnych i wzajemne udzielania pomocy ofiarom, zarządzanie zasobami naturalnymi, współpracę w zakresie pomocy medycznej itp. Zgodnie z amerykańską wizją, stabilność Bliskiego Wschodu musi opierać się na równoważeniu sił czterech państw: Iranu, Izraela, Arabii Saudyjskiej i Turcji.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu nazwał porozumienie „błędem historycznym”, który umożliwi Irańczykom pozyskanie broni jądrowej. Już zapowiedział, że Izrael nie będzie respektował warunków umowy, gdyż Waszyngton poczynił szerokie ustępstwa wobec Iranu we wszystkich możliwych obszarach. Kilka grup żydowsko-amerykańskich, w tym Centrum Szymona Wiesenthala, porównało porozumienie do umowy monachijskiej z 1938 roku.
Prezydent Syrii Baszszar Al-Asad zasugerował, że zniesienie sankcji wobec Teheranu przyczyni się „do pokoju i stabilności w regionie i na świecie”. Umowa wymaga od Teheranu ograniczenia liczby wirówek służących do wzbogacania uranu z 19 tys. do 6 tys., obniżenia zapasów wzbogaconego uranu o 98 procent i wykorzystania ciężkiej wody w reaktorze w Araku do celów wyłącznie badawczych. Iran ma obecnie wystarczającą ilość materiałów jądrowych do budowy co najmniej 10 bomb.
Ograniczenia mają być wprowadzane stopniowo przez najbliższe 10 lat, a potem w ciągu trzech lat łagodzone. Iran zobowiązuje się również do korzystania wyłącznie z dotychczasowych wirówek, a nie z tych bardziej zaawansowanych. Fabryka wzbogacania uranu wydrążona głęboko w skałach Fordo – odporna na atak z powietrza – ma zostać przekształcona w centrum badawcze. Iran ma – ale nie musi – umożliwić agencji atomowej ONZ przeprowadzenie inspekcji w ciągu 24 dni od momentu zwrócenia się z takim żądaniem.
Zgodnie z porozumieniem, wszystkie amerykańskie i unijne sankcje ekonomiczne zostaną zawieszone w ciągu kilku miesięcy. Po upewnieniu się, że Teheran wypełnia wstępne zobowiązania. Jeśli Iran ich nie wypełni, sankcje te mogą zostać przywrócone. Krytycy twierdzą jednak, że ponowne uzyskanie międzynarodowego konsensusu w tej sprawie będzie mało prawdopodobne.
Państwa zachodnie zniosą także embargo na broń po pięciu latach od obowiązywania porozumienia. Po ośmiu latach zniesione zostaną ograniczenia dot. programu produkcji pocisków balistycznych. Obama przekonuje, że nieosiągnięcie porozumienia doprowadziłby do nuklearnego wyścigu zbrojeń na Bliskim Wschodzie.
Źródło: washingtontmies.com, foreignaffairs.com.
Agnieszka Stelmach