Chociaż Polska i Słowenia nie zgodziły się na przyjmowanie kwot uchodźców z Syrii, to porozumienie Unii Europejskiej i Turcji będzie funkcjonować dalej. „Polskich” Syryjczyków gotowi są przyjąć choćby Niemcy. Wiele wskazuje na to, że Berlin chce pokazać za wszelką cenę, że porozumienie z Turcją, którego głównym architektem była Angela Merkel, funkcjonuje bez zarzutu.
Unia Europejska i Turcja rozpoczęły w kwietniu wykonywanie umowy o wymianie uchodźców. Za każdego nielegalnego syryjskiego imigranta trafiającego z Grecji do Turcji Europa ma przyjąć na mocy legalnych procedur jednego Syryjczyka z tureckich obozów dla uchodźców. Wczorajsze spotkanie ministrów spraw wewnętrznych UE pokazało jednak, że wypełnienie założeń umowy w praktyce będzie dość trudne.
Wesprzyj nas już teraz!
W miniony czwartek ministrowie mieli zdecydować, ile Syryjczyków z Turcji przyjmą poszczególne państwa europejskie. Jak przekonuje obszernie referujący problem „Der Spiegel”, teoretycznie sprawa powinna być prosta: Państwa europejskie zgodziły się na przyjęcie konkretnych kwot uchodźców już w ubiegłym roku i to mogłoby zostać wykorzystane, by wypełnić porozumienie z Turcją. Dodatkowo jak na razie chodzi o rozlokowanie zaledwie 3000 imigrantów.
Holendrzy, którzy przewodzą obecnie Unii Europejskiej, zaproponowali, by każde z państw członkowskich przyjęło teraz czwartą część z całości pozostałego mu jeszcze kontyngentu migrantów, których zgodziło się przyjąć w zeszłym roku. To oznacza, że przykładowo Niemcy przyjmowaliby miesięcznie 100 Syryjczyków, Francuzi 148, a Polacy – 56. Na czwartkowym posiedzeniu w Luksemburgu wśród europejskich polityków krążyła tabela ze szczegółowymi danymi dotyczącymi ewentualnego rozdziału.
Ostatecznie jednak nie udało się wypracować porozumienia. Zaproponowanej listy uchodźców nie zaakceptowały Polska oraz Słowacja, choć pozostałe państwa członkowskie, w tym Niemcy, deklarowały akceptację dla pomysłu. W grę nie wchodzili w ogóle Węgrzy, którzy już w ubiegłym roku oficjalnie poinformowali, że nikogo nie przyjmą.
Minister spraw zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn przekonywał po zakończeniu obrad, że jest oburzony na „stanowisko niektórych państw”, które najwyraźniej nie rozumieją „dwóch podstawowych pojęć Unii Europejskiej”, a mianowicie solidarności i odpowiedzialności. Asselborn powiedział, kierując te słowa zwłaszcza do Europy Wschodniej, że jeżeli nie będzie solidarności w kwestiach humanitarnych, to nie będzie też solidarności w sprawie finansów i bezpieczeństwa.
Umowa z Turcją nie została jednak zaprzepaszczona, głównie ze względu na niewielkie liczby imigrantów, których miałyby przyjmować miesięcznie Polska (56) i Słowacja (6). „Der Spiegel” przekonuje, że według polityków z niemieckiego rządu te kwoty mogłyby przejąć po prostu inne państwa. Przykładowo Niemcy są w stanie przyjmować w razie konieczności nie 100 imigrantów miesięcznie, ale nawet 200.
Jak przekonuje cytowany dziennik, Berlin chce pokazać za wszelką cenę, że porozumienie z Turcją, którego głównym architektem była kanclerz Angela Merkel, funkcjonuje bez zarzutu. Jeden jego pozytywny efekt jest pewny: w ciągu trzech tygodni od wejścia umowy w życie granicę do Grecji z Turcji przedostało się jedynie 5847 imigrantów. W ciągu wcześniejszych trzech tygodni były to jeszcze 26 878 osoby.
Umowa unijno-turecka zakłada wprawdzie, że Unia Europejska przyjmie nawet 72 tysiące Syryjczyków, ale politycy europejscy wychodzą z założenia, że w praktyce nigdy nie osiągnie się takiego pułapu, bo działania turecko-unijne skutecznie zatrzymają przenikanie uchodźców do Grecji.
Pach
Źródło: Spiegel Online