Chęć ocalenia protestanckiego „schizmatyckiego establishmentu” popadaniem w religijny relatywizm niesie poważne zagrożenia dla samej instytucji monarchii. „Nie jest to nawet zmiana polityki, czy zmiana tożsamości w obrębie wiary. Jest to całkowite porzucenie wiary” – ocenia na łamach Catholic Herald Gavin Ashenden, komentując pierwsze bożonarodzeniowe orędzie Karola III.
Tegoroczne orędzie brytyjskiego monarchy zawierało wiele elementów humanistycznych, a społeczny charakter religii został przywołany wyłącznie w kontekście działalności charytatywnej. Karol III dziękując za zaangażowanie służb publicznych podkreślił, że świąteczne zaangażowanie „naszych kościołów, meczetów, synagog i świątyń” najlepiej wyraża biblijny charakter przykazania miłości bliźniego.
Król Karol podzielił się również osobistym świadectwem doświadczenia Boga. Opowiedział o swojej wizycie w Betlejem i pielgrzymce do żłóbka, gdzie – jak podkreślił – „oddał hołd Jezusowi”. – Światło, które przyszło na świat, narodziło się – stwierdził.
Wesprzyj nas już teraz!
Ashenden zwraca jednak uwagę, że „wyznanie wiary” monarchy stanowiło o wiele krótszy fragment w porównaniu do peanów na cześć humanitaryzmu. Karol III nie wykorzystał opowiedzianej historii aby, z perspektywy „Obrońcy Wiary” (jeden z tytułów brytyjskiego monarchy – red.) „zaświadczyć o wyjątkowości Jezusa, zbawieniu dusz, odpuszczeniu grzechów, przyjściu Boga w ciele, Baranku Bożym, Synu, Słowie, przemieniającym dusze i umysły”.
Zamiast tego „ześlizgnął się z tematu po linii religijno-porównawczej”. „Moc światła pokonującego ciemność jest celebrowana w różnych wierzeniach” – powiedział, stawiając się w roli zewnętrznego obserwatora. Zdaniem publicysty, monarcha swoim orędziem potwierdził, że staje się nie Obrońcą Wiary, ale „obrońcą wiar; celebransem ogólnego światła, a nie konkretnej Światłości, z której, jak mówi nam św. Jan, wypływa całe życie i światło w ogóle”.
Ashenden zwraca uwagę, że wycofanie z osobistego świadectwa na rzecz dyktatu „potężnych społeczno-politycznych zmian” odwracających porządek zastany jeszcze przez Elżbietę II, to cecha charakterystyczna domu Windsorów. Jednak chęć ocalenia protestanckiego „schizmatyckiego establishmentu”, popadaniem w religijny relatywizm niesie poważne zagrożenia dla samej instytucji monarchii. „Nie jest to nawet zmiana polityki, czy zmiana tożsamości w obrębie wiary. Jest to całkowite porzucenie wiary” – ocenia autor.
„Perennializm nie jest chrześcijaństwem. Szybolety multikulturalizmu również nim nie są. Tymczasem monarchia jest koncepcją chrześcijańską. Integralność monarchii jest integralnością chrześcijańską. W głębokiej i bogatej semiotyce nabożeństwa koronacyjnego objęcie urzędu królewskiego przez Karola zostanie dokonane przez chrześcijańską liturgię, chrześcijańską symbolikę, chrześcijańskie przysięgi, chrześcijańskie namaszczenie i chrześcijańską modlitwę” – tłumaczy. Marginalizując znaczenie swojej wiary, Karol III podmywa same fundamenty instytucji, którą reprezentuje.
A jak wskazuje brytyjski autor, monarchia jeszcze nigdy nie była tak krucha jak dzisiaj. Atakowana z zewnątrz i od wewnątrz, wciąż poszukuje punktu zaczepienia i sposobu na przetrwanie. Lecz Karol III, zamiast zwrócić się ku gwarantującemu jej trwałość chrześcijaństwu, postanawia pójść w stronę „wielowyznaniowości” i innych dogmatów progresywnego, „świeckiego racjonalizmu”, który w poważaniu ma monarchię, ostatni odprysk znienawidzonej przez rewolucjonistów hierarchii.
Tymczasem w kraju, gdzie za modlitwę przed klinikami aborcyjnymi można pójść do więzienia, odwrócenie wzroku monarchy sprawia, że w jego „wielowyznaniowym królestwie”, pobożni chrześcijanie są coraz bardziej marginalizowani, wyśmiewani, a nawet ścigani. Kiedy na monarchię spadnie kolejny kryzys, wyznawcy Chrystusa odwrócą wzrok od „Obrońcy Wiary”, który porzucił ich w potrzebie.
„Porzucając wiarę, która stworzyła urzędową monarchię, król Karol być może zasiał ziarno zniszczenia dynastii Windsorów” – konkluduje publicysta.
Źródło: catholicherald.co.uk
PR