Artur Górski, polityk chory na białaczkę, opowiedział o swoich zmaganiach i o zaufaniu Bogu. Mówi jak dużym oparciem w ciężkich chwilach była dla niego modlitwa, zwłaszcza Nowenna Pompejańska, a także wstawiennictwo św. Charbela. Podkreśla również rolę mądrego kapelana, który powinien towarzyszyć choremu oraz jego rodzinie.
– Osobie wierzącej należy pokazać niezłomną wiarę w to, że Pan Bóg pomoże. Warto też zaapelować do ludzi o modlitwę i pokazać jej siłę, aż po cud uzdrowienia. To daje nadzieję. Trudniej jest z ze wspieraniem osoby niewierzącej. Tu odwoływanie się do Boga i wiary nie działa, a może wręcz irytować – powiedział Artur Górski w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie wahałem się. Od początku zaufałem Bogu i lekarzom. Najpierw oczywiście byłem przygotowany do przeszczepu – stwierdził Artur Górski. – Dla osoby aktywnej, a taką zawsze byłem, najtrudniejsze było poczucie bezsilności wynikające z długotrwałego przywiązania do łóżka – dodał.
Artur Górski podkreślił jak ważna była dla niego modlitwa, w której szukał oparcia. – Nie znałem wcześniej Nowenny Pompejańskiej, modlitwy trudnej i silnej. Podczas leczenia białaczki odmawiałem nowennę każdego dnia – wyznał. – Znajomej z Krakowa, bardzo rozmodlonej, uduchowionej kobiecie, napisałem, że niestety nie ma dla mnie dawcy w kraju. Dzień później dostałem przez nią…wiadomość od św. Charbela: „nie martw się. Dawca dla ciebie już jest. Będzie to młoda kobieta z Niemiec” – relacjonuje polityk.
– Podczas leczenia białaczki miałem bardzo silne bóle, wynikające z powikłań po chemii. I raczej pytałem o sens bólu, o to jak go dobrze spożytkować. Na szczęście był przymnie właściwy kapelan. Pomógł mi ofiarować ból: dzieciom nienarodzonym, konkretnym osobom potrzebującym wsparcia, ojczyźnie. A kiedy nie miałem konkretnej intencji ofiarowywałem ból Bogu, by dysponował nim wedle uznania – powiedział Artur Górski. – Wszak ból to współuczestnictwo w męce ukrzyżowanego Chrystusa – dodał.
Parlamentarzysta podkreśla także, że bardzo ważne jest, aby choremu i jego rodzinie towarzyszył mądry duchowny. – Mam jak najgorsze doświadczenia z psychologami w szpitalu. Różne rzeczy w nas wmawiają. Robią z nas ludzi słabych albo wręcz chorych psychicznie. A to wywołuje naturalny bunt – powiedział. – Wsparcie duchowe powinno więc trafić do rodziny, zanim ta zagłębi się w atmosferę szpitala. Mam tu na myśli mądrego, pobożnego księdza, najlepiej takiego, który zna rodzinę wcześniej – stwierdził. – Żaden psycholog Komunii nie udzieli – powiedział Artur Górski.
Źródło: „Gość Niedzielny”
MR