Zmniejszenie konsumpcji ma prowadzić do zwiększenia „jakości życia”. Tak przynajmniej twierdzą piewcy idei post-wzrostu. Problem w tym jak owi ideolodzy postrzegają nasz dobrobyt i co uznają za wyznaczniki naszego komfortu. O tym z Arkadiuszem Stelmachem, wiceprezesem Stowarzyszenia im. Ks. Piotra Skargi w programie Rewolucja i Kontrrewolucja rozmawia Marcin Austyn.
Degrowth, czyli post-wzrost, albo dewzrost, to ideologia zakładająca redukcję produkcji i konsumpcji.
– W Polsce mamy kilka określeń na słowo „degrowth”. Moglibyśmy użyć tu określenia antywzrost. Mamy bowiem do czynienia z antykulturą, antycywilizacją – to wszystko wyrasta z tej samej rewolucji. Zatem będąc konsekwentnym, aby doprowadzić do antycywiliazacji, trzeba zrobić również antywzrost. To jest konieczne, bo rozwój tej koncepcji opartej na nieustannej negacji wszystkiego, będzie się sprzeciwiał – podkreślił Arkadiusz Stelmach.
Wesprzyj nas już teraz!
Idea post-wzrostu w czasie kryzysu gospodarczego, surowcowego, zbiera coraz szersze grono sympatyków. A „zwijanie” się połączone z tematyką „ochrony klimatu” czy „zwalczania nierówności” trafiają na podatny grunt i wpisują się w globalną narrację rodem z Agendy 2030.
Tak oto wyznacznikiem rozwoju nie ma być już PKB (Produkt Krajowy Brutto). Jako, że zmniejszenie konsumpcji ma prowadzić do rzeczywistego wzrostu jakości życia i dobrostanu, należało wymyślić inny wskaźnik – HDI (Human Development Index).
– Wskaźnikiem będzie teraz ludzki rozwój. Brzmi to pięknie. Tylko gdy poczytamy co do tego wskaźnika należy, to zaczynają się problemy. Wskaźników ów jest bowiem ukształtowany przez ideologię zrównoważonego rozwoju, a tam m.in. będziemy mieli wskaźniki dotyczące zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego. Wyobrażam sobie, że wskaźnik HDI może być całkiem niezły na Kubie. Bo np. tam kobieta, o którą tak „troszczą się” ideolodzy zrównoważonego rozwoju, będzie miała problemy z zakupem podstawowych środków, ale będzie miała zagwarantowaną tzw. bezpieczną aborcję na życzenie. I wówczas ów wskaźnik może być wyższy niż np. polskiej kobiety – zauważył.
A „jakość życia” to nie tylko dostęp do antykoncepcji, aborcji, ale też „prawa kobiet” – czyli prawa mniejszości seksualnych, możliwość „zmiany” płci i eutanazja.
Co jeszcze łączy ideę „degrowth” i zrównoważonego rozwoju? Obie mają na swoich sztandarach troskę o przyszłe pokolenia.
– Problem polega na tym, że nie wiemy czy te przyszłe pokolenia przyjdą na świat, bo cały czas dokonywana jest depopulacja świata i promowana jest bezdzietność, „singlizm”, promowanie środków antykoncepcyjnych, aborcji i ideologii gender. Na to są pompowane ogromne środki. Zatem nie wiemy ile będzie tych ludzi w przyszłości. Ale już dziś w imię troski o przyszłe pokolenia proponuje się aby zdepopulować świat i doprowadzić do ogromnego regresu. Chodzi o to, by ludzie zadowolili się dużo niższym poziomem życia niż teraz. Chodzi o to, by mniej konsumować i tak „pomóc przyrodzie”, ograniczyć zużycie zasobów i przekazać Ziemię kolejnym pokoleniom – dodał Arkadiusz Stelmach.
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy o „derozwoju” – tylko na PCh24 TV:
ONI chcą NASZEJ BIEDY! Klimatyści szykują ludzkości KATASTROFĘ! || Rewolucja i Kontrrewolucja