18 lipca 2016

Postrzyżyny-zapleciny. Antykatolicki sojusz pogaństwa i lewactwa

(ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE. Fot.Ian Hinchliffe/London News Pictures via ZUMA Wire/FORUM)

Lewica, lewactwo, marksizm, socjalizm czy komunizm kojarzą nam się z antyklerykalizmem, nienawiścią do wszelkiej religijności, wręcz karykaturalnie eksponowanym „racjonalizmem”, niechęcią do tego, czego nie może zbadać mędrca szkiełko i oko a nawet otwartymi kpinami z duchowości. Z kolei współczesne neo-pogaństwo to skrajnie wypaczony – ale jednak jakiś – system wierzeń odwołujących się do czasów przedchrześcijańskich. Co może zjednoczyć tak, na pozór, odległe od siebie światy ideologiczne? Antykatolicyzm przyprawiony nutą tolerantyzmu. „Wszystko, byle nie Kościół” – zdają się mówić środowiska wspólnie zainteresowane oddalaniem ludzi od zbawienia.

 

W czerwcu w trójmiejskiej siedzibie skrajnie lewackiej i do granic możliwości ateistycznej „Krytyki Politycznej” odbyły się „postrzyżyny-zapleciny”. Organizatorzy wydarzenia, mimo iż zazwyczaj – delikatnie mówiąc – nie jest im po drodze z kultem religijnym, odwołali się wprost do pogańskich obyczajów inicjacji społecznej, w czasie których dziecko wchodziło w nowy etap życia. Taka obrzędowość stosowana była przez nieochrzczonych Słowian.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Genderowit – pogański bożek tolerantyzmu

Wiosenna pora trójmiejskiej imprezy nie jest przypadkiem. Chodziło, ni mniej ni więcej, o stworzenie „alternatywy” wobec katolickiej uroczystości przyjęcia przez dzieci po raz pierwszy w życiu Komunii Świętej. W takim tonie wydarzenie opisał również „Duży Format”, czyli dodatek do „Gazety Wyborczej”. Postrzyżyny i zapleciny – o zgrozo – nie przyciągnęły jednak uwagi wyłącznie pogan lub ateistów. Jak wynika z pozytywnie nastawionego do obrzędu artykułu, udział w ceremonii wzięło również dziecko, którego rodzice są katolikami i planują posłać pociechę na katechezę oraz do pierwszej Komunii.

 

Organizatorzy zarzekali się, że impreza nie musi stanowić konkurencji wobec pięknej katolickiej tradycji Pierwszej Komunii. Ma być jedynie „alternatywą”, która nikogo nie wyklucza. Tak więc – w myśl utopijnych założeń na co dzień świeckiej lewicy – w postrzyżynach i zaplecinach udział może wziąć ateista, poganin i katolik, niezależnie od narodowości, a nawet… „tożsamości płciowej”.

 

Damy im wybór bez względu na płeć, czy chcą przejść Postrzyżyny (symboliczne obcięcie kosmyka włosów) czy Zapleciny. Jeden i drugi rytuał dostępny jest i dla chłopców, i dla dziewczynek – powiedziała trójmiejskiej „Wyborczej” Anna Kłonkowska, inicjatorka wydarzenia i pracownica Uniwersytetu Gdańskiego, którą „interesuje socjologia płci i ciała”.

 

„Tradycyjnie ceremonia Postrzyżyn skierowana była do chłopców, Zaplecin do dziewcząt. Chcemy jednak połączyć obie uroczystości i wybór danej ceremonii, lub decyzję o uczestnictwie w obu, pozostawić dzieciom – w zależności od ich preferencji i długości włosów” – reklamowała swoje wydarzenie „Krytyka Polityczna”.

 

Stylizowany na przedchrześcijański obrzęd ma więc zawierać w sobie potencjał genderowy, jak gdyby Słowianie byli pierwszymi w dziejach ludzkości piewcami tezy o „tożsamości płciowej” oraz możliwości „zmiany płci”. Na tym jednak absurdy lewackiej imprezy się nie kończą.

 

Kpiarska „liturgia”

Dąb, drzewo dużej wagi w systemach kosmologicznych Słowian, został w trakcie czerwcowego spotkania ateistów, pogan i rodziny „otwartych katolików”… wyświetlony z komputera. Zaś podczas uroczystości szóstka uczestniczących w niej dzieci otrzymała od mistrzyni ceremonii „plasterek drzewa”.

 

Spotkanie swoim naukowym autorytetem firmowała prof. dr hab. Maria Mendel z Uniwersytetu Gdańskiego – pełniąca funkcję mistrza ceremonii. Stwierdziła ona w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że rytuał pożegnania dzieciństwa jest potrzebny. Naukowiec powątpiewa jednak w konieczność łączenia go z religijnością. Dlatego też przystała na propozycję opracowania uniwersalnego rytuału.

 

W trakcie postrzyżyn-zaplecin dzieci nie tylko otrzymały „plasterek drzewa”, który – jak można podejrzewać – był próbą zakpienia z Najświętszego Sakramentu. Najmłodszym podcięto również włosy. Kosmyk zapakowano następnie do pudełka, które obwiązano nićmi wybieranymi oraz losowanymi przez dzieci i rodziców. Kolory nici symbolizować miały „siły” wewnętrzne, bliskich oraz los.

 

Cały ceremoniał, mimo zapowiedzi organizatorów, nie miał więc wcale wymiaru areligijnego i dostępnego dla każdego. Było to wydarzenie pogańskie, ocierające się o okultyzm i praktyki magiczne, co stoi w jaskrawej sprzeczności nie tylko ze zdrową katolicką racjonalnością, wyrażoną w nauce Kościoła, ale również z deklarowanym na wszystkie strony „racjonalizmem” środowisk lewicowych.

 

Ponadto rzekoma otwartość na inne wyznania, jaka miała towarzyszyć ceremonii, nie jest rzeczą wymyśloną przez współczesne lewactwo. Nieochrzczone ludy starożytnej i średniowiecznej Europy, utrzymując kontakty z innymi nacjami, także ochrzczonymi, często nie odrzucały „ich bogów” – na obcym terenie po prostu wyznawano miejscowe bóstwa, które – zdaniem pogan – rządziły tam i w danym kraju zapewniały pomyślność. Po powrocie wracano do swoich bożków.

 

Otwarci na idole, zamknięci na Chrystusa

Niezwykle niebezpiecznym jest więc nie tylko sam obrzęd, dokonany w takiej formie po raz pierwszy w 1050. rocznicę chrztu Polski, ale również alianse katolicko-pogańskie. – Zdecydowaliśmy się na postrzyżyny, ponieważ wszystko, co poszerza nasze horyzonty, jest fajne – powiedziała „Wyborczej” matka dziewczynki, która oprócz udziału w pogańskiej ceremonii ma iść do Pierwszej Komunii. Na świecie nie istnieją jednak wyłącznie rzeczy „fajne” i „niefajne”, ale przede wszystkim dobro i zło.

 

Jak czytamy na kartach Ewangelii św. Mateusza „nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi” (Mt. 6, 24). Poszerzać horyzonty można na wiele sposobów. Nie trzeba samodzielnie uczestniczyć w praktykach pogańskich i – co gorsza – oddawać swojego dziecka na pastwę zagrożeń duchowych.

 

Niestety słowa o „fajności” nasuwają w sposób naturalny skojarzenia z „Kościołem otwartym”, ze źle pojmowanym ekumenizmem, w którym „wszystkie religie są równe”, a w życiu wystarczy być „dobrym człowiekiem”. To jedyna akceptowalna i propagowana przez media lewicowo-liberalne „wersją” katolicyzmu. Stąd też wydarzenie przyciągnęło ogromną uwagę „Wyborczej”.

 

Sama ceremonia, wbrew propagandzie „fajnych” mediów, nie wpłynie dobrze nie tylko na duchowość dzieci, ale również na ich postawy życiowe. Bohaterami postrzyżyn-zaplecin byli bowiem najmłodsi. Nie ukrywają tego samo rodzice, którzy zdecydowali się na udział w ceremonii, by ich – często nieochrzczone – pociechy mogły ubrać się w niepowtarzalny sposób, otrzymać od krewnych masę prezentów i być fotografowanymi ze wszystkich stron.

 

Liberalne media nie pozostawiają na zwyczajach związanych z Pierwszą Komunią suchej nitki, przede wszystkim za to, że dziecko staje się wówczas „celebrytą” jednego dnia. Nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że najważniejszą postacią Pierwszej Komunii Świętej, jak i całej wiary katolickiej, jest Pan Jezus, cudownie ukryty w Najświętszym Sakramencie. Wierzące dzieci cały rok przygotowują się na chwilę spotkania z Synem Bożym. To On jest w centrum. Tymczasem to właśnie podczas postrzyżyn-zaplecin „numerem jeden” są dzieci. Abstrahując więc od wymiaru duchowego, pogaństwo uczy egoizmu, a katolicyzm spojrzenia na kogoś innego, kogo musimy nauczyć się przyjmować i stosownie zachowywać się w Jego obecności. Postrzyżyny-zapleciny w żadnym wypadku nie wypełnią pustki spowodowanej brakiem Pana Boga w sercu.

 

Proaborcyjny szum starych dębów

Ponadto traktowanie ceremonii przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej tylko jako okazji do wręczania prezentów pokazuje skrajną ignorancję i niewiedzę środowisk postępowych wobec wiary katolickiej. – To po prostu alternatywa, świeckie święto podkreślające przejście naszego dziecka w doroślejsze już dzieciństwo. Tak jak z okazji pierwszej komunii jest elegancka sukienka, rodzina, prezenty, obiad w restauracji… A na koniec wesołe miasteczko – powiedziała „Gazecie Wyborczej” matka dziecka uczestniczącego w wątpliwym spektaklu. Dziennik z tryumfalizmem obwieszcza swoim czytelnikom, że pani Magda miała w uszach kolczyki w kształcie wieszaków symbolizujące poparcie dla aborcji.

 

Obrazu środowiska dopełnia wypowiedź kolejnej matki. – Dziadkowie? Połowa z nich to ateiści, zaakceptowali postrzyżyny bez problemu – powiedziała pani Ola.

 

Uroczystość okazała się być – na szczęście – frekwencyjną klapą. Przed wydarzeniem świetlica „Krytyki Politycznej” wręcz straszyła, że chętni powinni zgłaszać się na nie jak najszybciej, gdyż „ze względu pionierski charakter tegorocznej uroczystości, liczba miejsc jest bardzo ograniczona”. Na postrzyżyny-zapleciny zgłosiło się jednak tylko 6 dzieci (rodzin), z „bardzo ograniczonej” liczby 8 miejsc. Potencjał, jak widać, jest jeszcze mocniej ograniczony niż powierzchnia lewackiej świetlicy. Zagrożenie duchowe dla uczestniczących jednak z tego powodu nie zanika.

 

  

Michał Wałach

 

 

 

   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij