Brytyjczycy mają nowego szefa rządu. Była minister spraw zagranicznych o antyrosyjskim i antychińskim nastawieniu Liz Truss zwyciężyła walkę o przywództwo w Partii Konserwatywnej, a 6 września królowa Elżbieta II powierzyła jej misję tworzenia rządu i mianowała I lordem skarbu. Truss w sierpniu podczas jednego z programów z udziałem licznej publiczności obiecała, że już nigdy nie wprowadzi lockdownu w Wielkiej Brytanii.
Niezwykle ambitna polityk, „kameleon” – jak niektórzy ironizują – ma za sobą skandal obyczajowy, który mógł jej zrujnować karierę polityczną. W czasach studenckich – związana z liberalnymi demokratami – postulowała obalenie monarchii. Ostatnio zaskoczyła nominacjami polityków do swojego gabinetu. Pośród czterech najważniejszych ministerstw nie ma żadnego białego mężczyzny. Zapowiada nie tylko kontynuację polityki wzmacniania pozycji Wielkiej Brytanii na świecie (budowa „sieci wolności”), ale także reformę państwa.
Już wywołała zamieszanie, ogłaszając pakiet walki z wysokimi cenami energii, znosząc zakaz szczelinowania gazu łupkowego i nakazując większe wydobycie paliw kopalnych z Morza Północnego.
Wesprzyj nas już teraz!
Biografia
Liz Truss przyszła na świat w Oksfordzie 26 lipca 1975 r. w rodzinie pielęgniarki i profesora matematyki. Przyznała kiedyś, że jej rodzice byli jeszcze bardziej „na lewo niż Partia Pracy”.
W latach 80. ub. wieku angażowała się w protesty na rzecz rozbrojenia nuklearnego. Ukończyła szkoły w Wielkiej Brytanii i Kanadzie. Studiowała na Uniwersytecie Oksfordzkim na kierunku łączącym politologię, filozofię i ekonomię. W czasach studenckich związała się z liberalnymi demokratami i to podczas jednego z wieców w pełnym emocji przemówieniu postulowała zniesienie monarchii. Kilka lat później trafiła do Partii Konserwatywnej. Pracując dla Shella nabyła kwalifikacje księgowe. W 2000 r. wyszła za mąż za księgowego Hugh O’Leary. Pełniła funkcję dyrektora ekonomicznego w Cable & Wireless. Na początku pierwszej dekady XXI wieku bez powodzenia startowała w wyborach. Przełomowy okazał się rok 2008, gdy trafiła na stanowisko zastępcy dyrektora think tanku Reform, który opowiada się za głęboką reformą rynku, państwa i służby zdrowia. Była współautorką artykułu z 2009 r., wzywającego do cięć wydatków rządowych, w tym wynagrodzeń lekarzy i obciążenia pacjentów kosztami wizyty u lekarza rodzinnego.
W 2009 r. romans z jednym z kolegów z partii niemal przekreślił jej karierę polityczną. Po raz pierwszy do parlamentu dostała się w 2010 r. z okręgu Norfolk za Davida Camerona, który diametralnie zmienił oblicze Partii Konserwatywnej na bardziej liberalne, forsując rewolucję obyczajową. W 2012 r. została ministrem edukacji w koalicji torysów z liberalnymi demokratami.
Od tego czasu pełniła różne funkcje w kolejnych rządach Theresy May i Borisa Johnsona. Była m.in. sekretarzem ds. środowiska, żywności i spraw wiejskich, ministrem sprawiedliwości i Lordem Kanclerzem, ministrem skarbu państwa, ministrem handlu międzynarodowego. Do niedawna była także szefem dyplomacji brytyjskiej.
W czasie kampanii związanej z brexitem, Truss opowiadała się za pozostaniem w UE, obawiając się większej biurokracji i zakłóceń w handlu. Potem miała zmienić zdanie i starała się, by brexit okazał się sukcesem.
W czerwcu 2017 r. w związku z podejrzeniami o ciągłe przekazywanie informacji do prasy z obrad zespołu Theresy May, który odpowiadał za negocjacje z UE, zdegradowano ją ze stanowiska głównego sekretarza skarbu. Wkrótce poparła Borisa Johnsona, który starał się o przejęcie władzy w partii. We wrześniu 2021 r. objęła funkcję sekretarza spraw zagranicznych.
W lipcu tego roku – w związku ze skandalem z udziałem homoseksualnego wpływowego torysa i odejściem Johnsona – Truss wszczęła kampanię w celu przejęcia sterów w Partii Konserwatywnej, proponując przede wszystkim obniżkę podatków, pokonując w II turze wyścigu Rishi Sunaka.
W trakcie rywalizacji wewnętrznej Truss obiecała, że nigdy nie zgodzi się na lockdown. Blokady wprowadzone pod pozorem walki „z pandemią” – jak mówiła – spowodowały wiele problemów. Zastrzegała, że pomimo popierania blokad podczas obrad rządu, nie chciała, żeby przyjmowały one aż tak restrykcyjny charakter. Tłumaczyła, że kwestie lockodwnu miały być „często przedstawiane jako fakt dokonany szerszemu gabinetowi”. Zastrzegła, że „tak naprawdę nie była główną częścią procesu podejmowania decyzji w sprawie Covidu”.
Krytyka
Członkowie Partii Pracy i postępowcy krytycznie wypowiadają się o nowej szefowej rządu. Obawiają się, że zrezygnuje z surowej polityki klimatycznej, obetnie dotacje socjalne i będzie rządzić jak „prawicowy ideolog” – sugeruje deputowana Caroline Lucas, uznając, że jej rządy będą „katastrofę dla nas wszystkich”.
Inni zarzucają Truss, że z powodu „ksenofobicznej retoryki” wobec Chin szkodzi handlowi nie tylko Wielkiej Brytanii, ale całej Europie. Ponadto ma być rzekomo wrogo nastawiona do ludzi pracy – sugerują labourzyści.
Przeciwnicy Truss ostrzegają, że „będzie nadal służyć brytyjskiej oligarchii i globalnym technokratom ze Światowego Forum Ekonomicznego, a nie ludziom pracy”. Jeremy Corbin, były przywódca Partii Pracy wezwał nową szefową rządu do natychmiastowego działania i ulżenia obywatelom, zwłaszcza singlom i jednoosobowym gospodarstwom domowym, których dramatycznie przybywa w kraju, a które nie radzą sobie z rosnącymi kosztami życia.
– Pierwszym aktem premier Liz Truss powinno być podjęcie natychmiastowych działań w celu rozwiązania problemu rosnących kosztów życia w trakcie kryzysu, który spycha miliony ludzi w ubóstwo – mówił, domagając się większego opodatkowania bogatych i przejęcia przez państwo spółek energetycznych, wodociągowych, pocztowych i kolejowych.
Corbyn chce także podwyżki dla pracowników w kraju, powstrzymania nacisku na prywatyzację służby zdrowia i zakończenie „przerażającego traktowania uchodźców uciekających przed wojną”.
Felietonista „Guardiana” Simon Jenkins poradził Truss, by natychmiast „odwróciła się od wszystkiego, w co wierzy” jako osoba i polityk.
Progresiści obawiają się, że gabinet Truss nie będzie zdeterminowany w walce ze „zmianami klimatu” i z nierównościami, jak wskazał Andy Worthington, postępowy dziennikarz i aktywista, który określił Truss mianem „skrajnie prawicowej, libertariańskiej marionetki, gardzącą biednymi za to, że są biedni i uwielbiającej bogatych (,..) oraz paliwa kopalne”.
Truss w 2019 r. podpisała się pod manifestem torysów obiecującym dodatkowe fundusze na służbę zdrowia, zatrudnienie większej liczby personelu medycznego, by skrócić kolejki do lekarzy, zatrudnienie ponad 20 tys. policjantów i surowsze wyroki dla przestępców, a także bardziej rygorystyczny model kontroli imigracji oraz pozbycie się paliw kopalnych do 2050 r. i niepodnoszenie stawki podatku dochodowego, VAT ani ubezpieczenia społecznego.
Bloomberg sugeruje, że gabinet Truss może – już na samym początku urzędowania – podjąć decyzje, które „okażą się dużymi błędami”.
Zdaniem agencji, konserwatywni prawodawcy mają obawiać się, że pakiet pomocy energetycznej „nie pójdzie wystarczająco daleko” i w rezultacie rząd Truss, a przy okazji Partia Konserwatywna stracą poparcie społeczne, co odbije się negatywnie na wynikach wyborów w 2024 r. Ponadto obniżenie podatków może przyczynić się do wyprzedaży aktywów na rynkach brytyjskich.
Agencja sugeruje, że Truss otoczy się „ideologicznymi lojalistami”, a nie doświadczonymi urzędnikami i nie poradzi sobie z niepokojami społecznymi. A sytuacja stale się pogarsza i protestują już nie tylko kolejarze, dekarze, ale nawet prawnicy. Do wyjścia na ulice szykują się kolejne grupy zawodowe.
Truss jeszcze w trakcie kampanii wewnątrz partii o przywództwo wspominała, że będzie chciała obniżyć podatki i usunąć „zielone opłaty” z rachunków za energię wprowadzonych w ramach polityki klimatycznej. Obiecała także dopłaty do rachunków za energię dla osób najbiedniejszych. Zrezygnowała zaś z propozycji racjonowania energii, chociaż jej poprzednik przewidywał możliwość zorganizowanych przerw w dostawach energii dla przemysłu ciężkiego. Planuje ona także podnieść wydatki na obronę do 3 proc. PKB.
Sugeruje się ponadto, że Truss nie ma wielu zagorzałych zwolenników w parlamencie. I stosunkowo szybko mogą następować dymisje w jej rządzie.
Ekonomia
O byłej sekretarz ds. handlu międzynarodowego mówi się także, że słynie z libertariańskich poglądów na ekonomię i handel, a ponadto walczy z tak zwaną kulturą woke („przebudzenia”, „kasowania”) w Wielkiej Brytanii. Za Johnsona – jako szefowa dyplomacji brytyjskiej – miała pozyskać poparcie dla wizji „Globalnej Wielkiej Brytanii”, czyli polityki zwiększania znaczenia kraju na arenie światowej.
Truss utworzyła Grupę Konserwatywnych Posłów Wolnej Przedsiębiorczości, postulując ograniczenie praw pracowniczych i zwiększenie udogodnień dla przedsiębiorców. Wydaje się, że mimo niepochlebnej opinii, iż często zmienia poglądy, akurat w kwestiach ekonomicznych – przynajmniej w trakcie kariery w partii – opowiadała się za liberalizacją gospodarki, ograniczeniem biurokracji i „handlem międzynarodowym opartym na zasadach”.
Chiny
Brytyjka postrzega Chiny jako zagrożenie dla opartego na zasadach ładu międzynarodowego, który rządził handlem i dyplomacją po drugiej wojnie światowej. Jako sekretarz spraw zagranicznych oskarżyła Pekin o militaryzację i „projekcję siły w głąb obszarów o znaczeniu strategicznym dla Europy”. Ostrzegła, że jeśli Chiny nie będą działać zgodnie z globalnymi regułami, skurczy się ich wzrost gospodarczy i przestaną być supermocarstwem. Poradziła Chińczykom, by wyciągnęli wnioski „z solidnej reakcji gospodarczej Zachodu na rosyjską inwazję na Ukrainie”. Dała do zrozumienia, że przynajmniej Wielka Brytania jest zdeterminowana nałożyć na Pekin ogromne sankcje, jeśli na przykład Chińczycy zdecydują się na ingerencję na Tajwanie.
Zapowiedziała także, że rosyjska gospodarka – wskutek agresywnej i bezprawnej inwazji Władimira Putina na Ukrainę – wróci do stanu z czasów sowieckich.
Chińskie media nazwały Truss „radykalną populistką” i zaleciły porzucenie „przestarzałej imperialnej mentalności”. Rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Mao Ning wyraził nadzieję po nominacji Truss, że stosunki z Wielką Brytanią pozostaną „na dobrej drodze”.
James Rogers, współzałożyciel londyńskiego think tanku Council on Geostrategy przewiduje, że nowa premier nałoży więcej ograniczeń na Chiny wykupujące brytyjskie firmy, a ponadto będzie montować koalicję, by przeciwdziałać wzrostowi Państwa Środka. – Rozumie, w jaki sposób krótkoterminowe korzyści gospodarcze mogą mieć długoterminowy wpływ strategiczny i polityczny, i będzie starała się je zrównoważyć skuteczniej niż w przeszłości – sugeruje Rogers.
Za rządów premiera Davida Camerona Brytyjczycy zacieśniali relacje z Pekinem. Panowała w owym czasie „złota era” stosunków, jak to określał sam Cameron, który jeszcze w 2015 r. mówił, że chce być najbliższym przyjacielem Pekinu na Zachodzie.
Potem sytuacja dramatycznie zmieniła się w związku z zakłóceniami handlu i zamieszkami w Hongkongu czy Sinciangu. Nawet „zagorzały sinofil” – jak o sobie mówi Boris Johnson – zdecydował się ostro uderzyć w Pekin, montując z Amerykanami i Australijczykami porozumienie obronne AUKUS (budowa przez Australię okrętów podwodnych z napędem atomowym), a w 2022 r. rząd podjął decyzję o ograniczeniu zaangażowania Chin w brytyjski sektor energii jądrowej.
Truss chce zachować twardą postawę wobec Pekinu, chociaż niektórzy wątpią, czy w obliczu piętrzących się problemów ekonomicznych w kraju będzie w stanie wypychać chińskie inwestycje. Ona sama mówi, że nie można pozwolić na „rozdrobnienie światowego handlu” i zakłócenia powodowane przez „największych tyranów”.
Pod koniec 2021 r. przekonała kolegów ministrów spraw zagranicznych grupy G7, by w komunikacie końcowym zamieścić tekst potępiający chińską politykę gospodarczą, odnosząc się do inicjatywy Pasa i Szlaku i „pułapki zadłużenia” krajów biednych, które pożyczają środki od Chińczyków na inwestycje, a gdy nie są w stanie spłacać kredytów, chińskie państwo przejmuje strategiczne aktywa.
Truss wyznaczyła – tak jak zresztą przypuszczano – na ministra bezpieczeństwa Toma Tugendhata, znanego „chińskiego jastrzębia”.
Charles Parton, były brytyjski dyplomata uspokaja polityków i finansjerę obawiających się wycofania inwestycji chińskich z Korony. – Chiny nie są organizacją charytatywną. Nie inwestują, bo lubią kolor naszych oczu. Robią to z bardzo konkretnych powodów – sugeruje. Dodał, że rząd musi upewnić się jedynie, czy te inwestycje „nadal odpowiadają naszym interesom”.
Większe zaangażowanie w Europie i budowa „sieci wolności”
Niektórzy analitycy zauważają, że pomimo deklaracji większego zaangażowania na Indo-Pacyfiku, jak stanowi strategia „Globalnej Wielkiej Brytanii”, rząd Truss w związku z wojną na Ukrainie, która potrwa przynajmniej do 2024 r., znowu bardziej zaangażuje się w sprawy europejskie.
Londyn obecnie wszędzie szuka partnerów i buduje sieć państw ceniących „wolny handel” oparty na zasadach powojennych.
Na konferencji Partii Konserwatywnej w listopadzie ubiegłego roku, tuż po tym jak Johnosn powołał ją na stanowisko szefa dyplomacji, przedstawiła plan budowy „sieci wolności”, czyli sojuszu z państwami podzielającym zasady wolnego handlu. Sieć miałaby opierać się o trzy filary: partnerstwo gospodarcze, dyplomatyczne i w zakresie bezpieczeństwa.
Truss dała do zrozumienia podczas Szczytu na rzecz Demokracji organizowanego przez prezydenta USA Joe Bidena, że kwestia demokracji nie jest aż tak ważna. Istotne jest to, by zawierać sojusz z wszystkim krajami opowiadającymi się przede wszystkim za wolnym handlem.
Dyplomatom, zwłaszcza chińskim i rosyjskim nie podoba się agresywna retoryka szefowej brytyjskiego rządu. Chińczycy sugerowali jeszcze przed wyborem Truss na premiera, że gdyby nim została, to byłaby „kolosalna katastrofa dla Wielkiej Brytanii”. Jej „niezrównoważona retoryka powoduje. że nawet w niewielkim stopniu kwalifikuje się do roli premiera” – pisał „The Global Times”.
Kreml zaś zwracał uwagę, że pani Truss „nie powinna być wpuszczana w pobliże brytyjskiego przycisku nuklearnego”. Brytyjka nieraz mówiła, że „Putin musi przegrać na Ukrainie”.
Spór z USA
Amerykanie także nie za bardzo są zadowoleni z Truss, dając do zrozumienia, że zapowiadana przez nią rewizja umowy handlowej z Irlandią Północną wynegocjowana z UE, jest nie do przyjęcia. W 2021 r. po spotkaniu z szefem dyplomacji amerykańskiej Antony Blinkenem, amerykańscy oficjele skarżyli się, że jest zbyt asertywna i nachalna, bo naciskała na nich w sprawie rewizji „specjalnych stosunków”, które są jednostronnie korzystne dla USA. Miała także zwrócić uwagę na spór o taryfy na stal z Waszyngtonem. Zirytowani urzędnicy i analitycy opisali jej styl dyplomacji jako „tępy, binarny i asertywny”.
Truss krytycznie wypowiedziała się na temat prezydenta Francji Emmanuela Macrona, sugerując, że nie wie, czy to wróg, czy przyjaciel. Pochwaliła za to Polskę za podejście do Rosji.
Handel i jeszcze raz handel
Brytyjska premier z pewnością jest zdeterminowana, aby zawrzeć jak najwięcej umów handlowych. Będzie zmierzać do finalizacji członkostwa w Comprehensive and Progressive Agreement for Trans-Pacific Partnership (CPTPP). Jest to pakt handlowy między 11 krajami: Japonią, Australią, Kanadą, Nową Zelandią, Wietnamem, Singapurem, Malezją, Brunei, Meksykiem, Chile i Peru, który na razie odpowiada za 13 proc. światowego PKB, 15 proc. światowego handlu i obejmuje 500 milionów ludzi. Jednak populacja tych krajów ma szybko rosnąć.
Wpływowy think tank Chatam House, który przygotował raport „Handel Wielkiej Brytanii a wojna na Ukrainie” sugeruje, że Wielka Brytania może mocniej zakotwiczyć się w sprawach europejskich, głównie w regionie Europy Wschodniej, gdzie są wciąż długoterminowe możliwości handlowe”.
Według raportu, wzmocnione więzi z regionem Azji i Pacyfiku na razie nie zdołały wypełnić luki gospodarczej i handlowej powstałej po opuszczeniu przez Londyn struktur europejskich, i jest mało prawdopodobne, aby tak się stało. Handel z krajami europejskimi ma być „o wiele ważniejszy dla Wielkiej Brytanii w wartościach bezwzględnych, ale także pod względem handlu specyficznego, takiego jak produkcja in time i świeża żywność”.
Think tank sugeruje, by nie lekceważyć nawet drobnych umów handlowych, ponieważ ostatecznie w dłuższej perspektywie ma to pomóc zbudować nową sieć wpływów brytyjskich.
Truss z pewnością będzie upominała się o silną pozycję Brytyjczyków we wszelkich sprawach światowych. Jako sekretarz spraw zagranicznych ganiła Macrona i Scholza, że negocjowali kwestię Ukrainy z Putinem, bez udziału USA i Wielkiej Brytanii, co tylko pomogło rosyjskiemu przywódcy w inwazji.
Sprawy moralne
Z powodu wyboru nowej premier nie są zadowolone ani feministki, ani obrońcy życia. Zauważono, że Truss w całej swojej karierze nigdy nie zagłosowała za projektami pro life. Ale opowiadała się wprost za regulacjami aborcyjnymi albo wstrzymywała się od głosu. Zawsze wspierała tzw. homo-małżeństwa, chociaż ma mniej entuzjastyczne stanowisko wobec postulatów transseksualistów.
Jako szefowa dyplomacji podczas sesji ONZ w ub. roku wyraziła dumę z polityki Wielkiej Brytanii – „zaciekłego orędownika wolności i wolnej przedsiębiorczości, promującego demokrację i równość na całym świecie, w tym wzmacniającego pozycję kobiet i rozwijającego prawa LGBT”.
Opowiedziała się także za daleko idącym wykorzystaniem sztucznej inteligencji, obliczeń kwantowych, cyfryzacją i budową najnowocześniejszych okrętów podwodnych z napędem jądrowym w celu „obrony brytyjskich interesów i kwestionowania nieuczciwych praktyk oraz złych czynów”. Zapowiadała radykalne reformy regulacyjne w obszarach od usług finansowych po cyfrowe i dane.
Jako poseł głosowała za zezwoleniem na tworzenie embrionów trójki rodziców i narzuceniem Irlandii Północnej radykalnego ustawodawstwa aborcyjnego.
Wstrzymała się od głosowania nad wprowadzeniem wspomaganego samobójstwa.
Feministki zarzucają Truss, że, odpowiadając za politykę niedyskryminacji nie przyczyniła się do ograniczenia przemocy na tle seksualnym. Za jej urzędowania liczba wyroków skazujących za gwałt spadła do najniższego poziomu i miały mnożyć się kolejne morderstwa młodych kobiet, jak Sarah Everard i Sabina Nessa. Zarzuca się jej także, że milczała po decyzji Sądu Najwyższego w USA, który unieważnił proaborcyjne orzeczenie Roe przeciw Wade.
Brytyjskie Biuro Doradztwa Ciążowego ostatnio podniosło alarm, bo Truss mianowała na sekretarz zdrowia przyjaciółkę, katoliczkę Theresę Coffey, która wcześniej głosowała przeciwko rozszerzeniu dostępu do „opieki aborcyjnej”.
Nowa minister zapowiedziała jednak, że dostęp do aborcji będzie zachowany. Niedawno Coffey zagłosowała przeciwko ułatwieniu tzw. aborcji domowej z udziałem pigułek aborcyjnych, wprowadzonych podczas „pandemii”.
Coffey obiecała, że jako sekretarz zdrowia skupi się na tym, „z czego zdecydowana większość ludzi korzysta w ramach NHS”, czyli na dostępności karetek pogotowia, skróceniu kolejek do lekarzy, zapewnieniu właściwej opieki.
Kiedy nowa premier była ministrem spraw zagranicznych, rząd Wielkiej Brytanii zorganizował konferencję w Londynie dotyczącą „praw kobiet’. Truss miała przyczynić się do złagodzenia treści oświadczenia, w którym uczestniczący przedstawiciele różnych państw zobowiązali się do „zachowania i bronienia praw kobiet i dziewcząt”. Z oświadczenia, pod którym podpisali się przedstawiciele 22 rządów zniknęło odniesienie do „zdrowia i praw seksualnych oraz reprodukcyjnych” i „autonomii cielesnej”.
Najbardziej „różnorodny” gabinet z udziałem zwolennika paliw kopalnych
Liz Truss powołała do swojego gabinetu na najważniejsze stanowiska – Kwasi Kwartenga na kanclerza skarbu, Suellę Braverman na sekretarz spraw wewnętrznych, a Jamesa Cleverly na swojego sekretarza ds. spraw zagranicznych.
Rodzice Kwartenga przybyli z Ghany w latach 60., a jego nominacja czyni go pierwszym czarnoskórym ministrem finansów. Rodzice Braverman pochodzą z Kenii i Mauritiusa. Z kolei rodzice Cleverly’ego wywodzą się z Sierra Leone.
Jeszcze w 2001 roku 91 proc. posłów konserwatywnych stanowili biali mężczyźni. Rząd Truss dwie dekady później należy do najbardziej „różnorodnych”. Truss dobrała jako współpracowników osoby lojalne i mniej eksponowane w partii.
Sekretarzem handlu międzynarodowego został Kemi Badenoch, który ma mieć „twarde konserwatywne poglądy na wojny kulturowe”.
Co istotne, ministrem odpowiedzialnym za biznes, energię i przemysł został Jacob Rees-Mogg, który sprzeciwia się alarmistycznej polityce klimatycznej. Wątpi w „zmiany klimatyczne” i opowiada się za utrzymaniem jeszcze przez długi czas paliw kopalnych.
Co warto odnotować, jedną z pierwszych decyzji nowego rządu było zniesienie zakazu szczelinowania i zwiększenie eksploracji oraz wydobycia ropy i gazu z Morza Północnego.
Think tank Reform: postulat reformy rynku, instytucji państwowych i odbudowy więzi społecznych
Truss jest związana z think tankiem Reform, gdzie pełniła funkcję zastępcy dyrektora. Ośrodek opublikował właśnie raport, wskazując, że w obliczu zachodzących zmian na świecie konieczne jest wzmocnienie wewnętrzne kraju i głębokie reformy.
„W Reform wierzymy, że dobrobyt Wielkiej Brytanii jest nierozerwalnie związany ze zdrowiem naszych usług publicznych i skutecznością państwa. Jednak instytucje służby publicznej i podejścia, na których dziś polegamy, są zmodyfikowanymi wersjami tych zbudowanych po wojnie. Cele i ambicje tych, którzy je zaprojektowali, były inspirujące, ale wyzwania stojące przed Wielką Brytanią w latach 40. ub. wieku nie są tymi dzisiejszymi”.
Zaproponowali głęboką reformę państwa opiekuńczego, sięgającą do fundamentów. Chcą w pierwszej kolejności pomóc w odbudowaniu więzi rodzinnych, sąsiedzkich, w miejscach pracy, pobudzić działalność organizacji pozarządowych, zająć się dramatycznie pogarszającym się stanem zdrowia psychicznego i fizycznego Brytyjczyków, zapewnić dobre prace, mieszkanie i podstawowe finanse, aby budować odporność społeczeństwa. Poprawić poziom edukacji.
Ponadto postulują naprawę mechanizmów rynkowych i odbiurokratyzowanie państwa oraz zmniejszenie jego roli. „Nadmierne państwo osłabia więzy wspólnoty, tłumi innowacyjność i ryzykuje, że stanie się samoobsługową biurokracją, która nie będzie w stanie sprostać oczekiwaniom obywateli, tracąc tym samym zaufanie”.
Z kolei „niekontrolowany rynek otwiera drzwi do monopolizacji” (…) i kapitalizmu kumoterskiego (…) głębokich nierówności, utraty innowacji, a co za tym idzie spadku utraty zaufania”.
„Słabe społeczności oznaczają niski kapitał społeczny, utratę sensu i celu w życiu ludzi, rosnącą izolację i samotność, pogarszający się stan zdrowia i coraz większe uzależnienie od państwa (ponowne tworzenie oczekiwań, którym nie można sprostać)”. Utrata zaufania do systemu prowadzi zaś do niepokojów społecznych i polaryzacji politycznej.
„Aby Wielka Brytania mogła prosperować w nadchodzących dziesięcioleciach” trzy podstawowe systemy muszą być zbalansowane. Są to społeczeństwo, rynek i państwo.
Jak będzie sobie radził gabinet ambitnej polityk, „kameleona” w obliczu wyzwań, przed którymi stoi Wielka Brytania, okaże się już niebawem.
Agnieszka Stelmach