Czy korzystanie z przysługujących praw jest czymś nagannym? Według „Gazety Wyborczej” – tak! „Złym” przykładem stała się Fundacja Pro – prawo do życia, która całkiem przypadkowo w dniu przygotowania materiału do publikacji, złożyła w Sejmie blisko pół miliona podpisów poparcia pod projektem ustawy zakazującej aborcji w Polsce.
O co poszło? Ano o sposób zbierania podpisów przez wolontariuszy, którzy oczywiście działali zgodnie z prawem, ale w ocenie „Wyborczej” wykorzystali przepisy, by zapewnić sobie ochronę policji. Gazeta w opublikowanym w krakowskim dodatku tekście (skądinąd pod mocno nietrafionym tytułem) „Pikieta pod ochroną policji”, rozwodzi się nad tym, że przed 2014 rokiem, do zgłoszenia zgromadzenia publicznego, trzeba było uzbierać 15 osób, ale nowe przepisy ten wymóg zniosły. No i za to teraz dostało się, ale nie ekipie PO-PSL, która prawo zmieniła, ale oczywiście wolontariuszom Fundacji, którzy z tegoż prawa, a do tego (o zgrozo!) w zgodzie z prawem, korzystają.
Wesprzyj nas już teraz!
A że w ciągu trzech miesięcy akcji, zbiórek było sporo, to za każdym razem (w domyśle – całkiem niepotrzebnie) wolontariuszy musiała pilnować policja, która przecież mogłaby w tym czasie wyjeżdżać do innych zgłoszeń.
„GW” zapytała więc w małopolskiej Policji ile razy funkcjonariusze musieli „bronić aktywistów” i usłyszała, że „przypadków napaści nie było”. Było głośne wyrażanie opinii przez przechodniów (wówczas policjanci pouczali o możliwości zgłoszenia powodu swojego wzburzenia), ale innych zdarzeń nie było. A przynajmniej nie odnaleziono ich w policyjnych kronikach. „Funkcjonariusze wyjaśnili, że tych pikiet było tak dużo i w tak różnych miejscach je zorganizowano, że trzeba by ręcznie przeszukiwać interwencje na komisariatach z ostatnich tygodni”.
To z pewnością mozolne zajęcie, ale portalowi PCh24.pl jakoś udało się przedrzeć przez te dziennikarskie niedogodności, czego dowodem jest materiał filmowy traktujący m.in. o agresywnym podejściu przechodniów do inicjatyw Fundacji Pro – prawo do życia. Co istotne, małopolska policja odniosła się w tym materiale do zdarzeń, których według „GW” w Krakowie nie było. Otóż informujemy, że były i to nie tylko w Krakowie. A być może właśnie czujne oko funkcjonariuszy sprawiło, że podczas zbiórek nie doszło do nieszczęścia.
Cóż, przenikliwe publikacje „GW” zdają się mówić, że – jeśli chodzi o inicjatywę „Stop Aborcji” – to w najbliższych tygodniach szukanie „dziury w całym” będzie ulubionym zajęciem dziennikarzy tegoż (coraz mniej) poczytnego dziennika. Możemy być niemal pewni, że redaktorzy tej gazety wykażą się wyjątkową przenikliwością i dociekliwością w tropieniu afer, których nie ma.
Marcin Austyn