30 września 2021

Tradycyjne społeczeństwo dysponowało wieloma zwyczajami wdrażającymi młodych mężczyzn w rzeczywistość konfrontacji, rywalizacji i walki. Z reguły były one przygotowaniem obywateli do czekającej ich później obrony kraju, musiały więc hartować charakter, podbudowywać odwagę i gotowość do starcia. Współcześnie te instytucje odeszły w zapomnienie ze względu na pojawienie się wojska zawodowego i dominację paradygmatu „wychowania bezstresowego”. Wraz z ich zarzuceniem współczesny mężczyzna stracił fundament własnego rozwoju i przygotowania do pełnienia przeznaczonej dla siebie roli społecznej.

W czasach kiedy konkretne stany, a wraz z przemianami demokratycznymi każdy zdolny do służby, były z góry świadome, że w wypadku wojny staną do obrony ojczyzny, od najmłodszych lat wdrażano młodzież w podstawy wojaczki. W I Rzeczypospolitej funkcje tę wypełniały różnorakie zabawy dzieci szlacheckich, oraz specyficzny model wychowania oparty o autorytet weteranów wojskowych. Zwyczaje takie jak gra w palcaty, czyli bójki na kije, masowo uprawiane przez polską młodzież kształtowały jednak nie tylko mięśnie. Przede wszystkim wyrabiały charakter przyszłego żołnierza i specyficzną mentalność pokoleń Kircholmu i Chocimia.

To działanie formujące doskonale ilustrują wymienione już „palcaty”. Chłopcy, zachęcani przez dorosłych, regularnie musieli uczestniczyć w koleżeńskich pojedynkach, którym towarzyszyły częste urazy i kontuzje. Najlepsi zyskiwali sobie sławę i uznanie w gronie znajomych, a niechętni do walki koledzy narażali się wstyd. Społeczna presja i pokusa prestiżu sprawiały, że rywalizacja o palmę pierwszeństwa była zacięta. Jednocześnie stanięcie do walki wymagało męstwa i gotowości na zniesienie bólu. Zaciekła konkurencja uczyła starać się o swoje i motywowała do pracy nad sobą, walki z niedociągnięciami, dążenia do udoskonalania się. Udział w potyczkach zmuszał także do wyćwiczenia brania w karby własnej emocjonalności.

Wesprzyj nas już teraz!

Procentowało to w przyszłości w życiu prywatnym i moralnym. Zarówno opieka nad dziećmi i domem rodzinnym jak i zdolność do ciężkiej pracy czerpały z tych doświadczeń młodości. Co szczególnie istotne, z takiej formacji wykształcały się również cnoty chrześcijańskie. Wszystkie one wymagają powściągania swojej zmysłowości i zachcianek na rzecz wartości wyższych, tak jak dla wyższego celu młodzieniec musiał znosić kontuzje i przeciwstawiać się strachowi, czy nadmiernej agresji. W ten sposób przygotowanie do żywota żołnierskiego budowało mężczyzn zdolnych wziąć odpowiedzialność za swoje domostwa i panować nad swoimi popędami.

Jednak odkąd regularne najazdy tatarskie i widmo możliwej wojny przestało być dla społeczeństwa codziennością, starcia zebranych kołem dzieci odeszły w zapomnienie, a rodzice wpadli w pułapkę nadmiernej wrażliwości. Gra w „palcaty” zaniknęła w Polsce w okolicach XIX wieku, ponieważ regularnie dostarczała kontuzjowanych. Współczesny kryzys męskości to w znacznej mierze efekt odejścia od tych praktyk i utrzymywania rozwijających się mężczyzn w warunkach „bezstresowych”, polegających na gwarantowaniu najmłodszym wyłącznie przyjemnych doświadczeń. Rodzice robią co mogą, aby odciąć potomstwo od jakichkolwiek wyzwań, tym bardziej możliwych obrażeń. Tymczasem młodość spędzona w takim stanie zabija potencjał męskiej duszy. Wiadomo powszechnie, że to wczesne lata są najlepszym okresem do wszelkiego rodzaju nauki. Umiejętność konfrontacji, panowania nad sobą i znoszenia przeciwności nie stanowi żadnego wyjątku. Przedziwna mitologia bezstresowości zakłada, że odizolowane od trudu jest konieczne dla dobrej kondycji dzieci. W rzeczywistości powoduje wyłącznie niezdolność do stawiania im czoła w wieku dojrzałym i ukierunkowuje na poszukiwanie możliwych do zdobycia bezwysiłkowo nagród.

Dzisiejszy mężczyzna, nie mający za młodu okazji wykorzystywać swojej siły i pragnienia walki karłowacieje duchowo i, nie wiedząc jak się obchodzić z tym zapomnianym narzędziem, staje się pasywny. W efekcie nie potrafi pełnić przeznaczonej mu roli przywódczej, a kiedy próbuje, częstokroć brak mu do tego odpowiedniego przygotowania. Stąd szerzą się z łatwością ideologie feministyczne, którym kobiety chętniej ulegają, nie dostrzegając wokół siebie nikogo komu byłby gotowe powierzyć swój los.

Kolejnym problemem jest też rezygnacja ze zwyczaju oddawania mężczyznom prymatu w wychowaniu chłopców po osiągnięciu przez nich pewnego wieku. Wrażliwość i opiekuńczość matki musi brać górę w najwcześniejszych latach życia, ale wraz z dojrzewaniem młodzieniec potrzebuje ojca, który będzie również stawiał wymagania i z większym dystansem podchodził do trudności swojego dziecka, ucząc przede wszystkim jak wykorzystywać własne siły do rozwiązywania problemów. Takie oddziaływanie wpływa na chłopców wychowawczo, a zbyt długie zasiedzenie w dominacji matczynej opieki kreuje charaktery bierne i rozpuszczone, przyzwyczajone do obecności osoby, która gwarantuje bezwarunkowe zaspokajanie ich potrzeb.

Ogromna liczba książek poświęconych rozwojowi duchowemu mężczyzny dobrze rozumie ten problem i kładzie nacisk na konieczność powrotu do zmagań z naturą, światem i sobą samym. W jednej z najpopularniejszych pozycji tego typu, „Dzikim sercu”, John Eldredge nawołuje do powrotu do przygód i ekstremalnych doświadczeń. Do wyjścia z domu i zagłębienia się w dzikie ostępy. Jak przekonuje, tylko w kontakcie z ryzykiem i trudnościami formować się może męskie serce gotowe do służby Bogu. Jeśli chcemy by młodzi wyrastali na życiowo zdolnych, silnych wewnętrznie, to potrzebujemy powrotu społecznej afirmacji siły i zwyczajów, w których chłopcy będą mogli dać upust swojej walecznej naturze. Jednocześnie, aby wychować człowieka o takim charakterze trzeba kłaść na jego drodze edukujące wyzwania i pozwalać na wdrożenie w atmosferę rywalizacji. Tym bardziej, że męstwo i waleczność zaważą niedługo na losach Kościoła Powszechnego.

Wobec nasilających się prześladowań, agresji środowisk lewicowych, prób rugowania katolicyzmu z życia wspólnotowego, to zdolność wierzących do zorganizowania się i dania odporu tym tendencjom może zapewnić swobodę działania Kościołowi. Konieczna będzie odwaga do otwartego przyznania się do wiary i zniesienia ostracyzmu społecznego, jaki dotyka konserwatystów we wszystkich krajach zachodu. W zbliżających się czasach ucisku męskie cechy charakteru wołają o przywrócenie przez należyte wychowywanie młodych pokoleń.

Filip Adamus

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij