Naród sprawców! Wspólnicy Hitlera! Współwykonawcy Holokaustu! – taki obraz naszej XX-wiecznej historii zaczyna dziś dominować na Zachodzie. Ówcześni sojusznicy całkowicie zapominają o naszym udziale w walce z Niemcami, od roku 1939, przez Powstanie Warszawskie po ostatnie dni Wojny, a także o wsparciu, jakiego udzielaliśmy Zachodowi oraz polskim Żydom. Na szczęście kłamliwej retoryce zdecydowany cios zadały dwa wydarzenia tegorocznego lata.
Powstanie Warszawskie to temat obecny nie tylko w Polsce. Za sprawą przemówienia Donalda Trumpa z 6 lipca trafił on także do zagranicznych środków masowego przekazu. W wielu z nich znalazły się komentarze zarówno do wydarzeń z 1944 roku i roli Polski w II Wojnie Światowej, jak również interpretacji innych aspektów naszych dziejów. Dzięki wizycie amerykańskiego prezydenta i brytyjskiej pary książęcej, o naszej przeszłości zaczęły pisać czołowe światowe media – chociaż nie zawsze pozytywnie, to zdarzały się też komentarze budzące radość.
Wesprzyj nas już teraz!
Wśród wypowiedzi pozytywnych, na szczególną uwagę zasługuje tekst zamieszczony na portalu BBC zatytułowany „Cztery lekcje polskiej historii z przemówienia Trumpa”. Jak zauważa redakcja, amerykański prezydent przypomniał światu, że Polska ma wiele powodów do dumy oraz że nasz kraj pokonał wrogów dzięki hartowi ducha.
Redakcja dostrzega również, że „bogatą symbolikę posiadało (…) samo miejsce przemówienia” – amerykański prezydent stanął naprzeciw Pomnika Powstania Warszawskiego upamiętniającego walkę z niemieckim okupantem i śmierć, jaką poniosło w niej około 200 tysięcy osób. „Nie sposób mówić o tym, jak Polska została ukształtowana, bez wspominania o tym okresie” – zauważa brytyjski nadawca.
Portal odnosi się także do słów Donalda Trumpa na temat pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny w 1979 roku. Przypomina, że ówczesne komunistyczne władze „zakazywały religii”. Informuje też, że amerykański prezydent przywołał padające wówczas wołanie Polaków o Boga: „Przesłanie pana Trumpa brzmiało: zachodnie chrześcijaństwo zatriumfuje nad fundamentalistycznym islamizmem”.
Taki materiał w medium, któremu zdarzało się powielać kłamstwo o „polskich obozach koncentracyjnych” musi cieszyć. BBC to wszak publiczny nadawca jednego z najważniejszych krajów Europy. Materiał nie powstałby jednak bez polskiej historii i „lekcji” udzielonej światu przez amerykańskiego prezydenta. Właśnie światu, a nie wyłącznie grupie bezpośrednich odbiorców, gdyż – jak zauważa BBC – amerykański prezydent nie kierował swojego przesłania tylko do tych ostatnich. Po co w przeciwnym razie tłumaczyłby, gdzie przebiegają Aleje Jerozolimskie?
Z kolei na łamach brytyjskiego „The Daily Telegraph” Miranda Devine pisze o heroicznym powstaniu warszawskim „opisanym przez Normana Daviesa w książce Powstanie 44”. Wspomina o inwazji Niemców i Sowietów, a także o zdradzie Aliantów służącej zaspokojeniu apetytu Józefa Stalina. W nawiązaniu do słów prezydenta USA o pielgrzymce Jana Pawła II z 1979 roku Devine zauważa: „Trump rozumie, że największe zagrożenie z jakim się mierzymy pochodzi od naszych własnych postmodernistycznych elit pragnących wyplenienia historii, tradycji i wiary zachodniej cywilizacji”.
Nie wszyscy zadowoleni
Oczywiście słowa Donalda Trumpa nie spodobały się wszystkim – larum podniosła nie tylko nasza „Gazeta Wyborcza”. Elisa Gonzalez z „The New Yorker” twierdzi, że serce przemówienia „rezonuje z polską retoryką narodowego męczeństwa. Tłum zdawał się prawdziwie poruszony trumpowskim podkreśleniem polskiej szlachetnej ofiary”.
Natomiast Ivan Krastev na łamach „The New York Times” przy okazji swej krytyki wystąpienia Donalda Trumpa twierdzi, że Polacy „w większym stopniu niż ktokolwiek inny są świadomi swojej historii, pełnej szlachetnych i heroicznych porażek, a nie chwalebnych zwycięstw”. Ta narracja jest znana także w Polsce, w tym na (tak zwanej) prawicy. Trudno się z nią jednak do końca zgodzić. Wszak historia Rzeczypospolitej to także zwycięskie bitwy i wielkie odkrycia. O nich także, czego zdaje się nie zauważać publicysta „NYT”, mówił w Warszawie amerykański prezydent. W swoim przemówieniu wspomniał bowiem o geniuszu Fryderyka Chopina, umyśle Mikołaja Kopernika oraz o zwycięstwie polskiego oręża w Bitwie Warszawskiej roku 1920.
Krytycznie do trumpowego spojrzenia na dzieje Rzeczypospolitej odniosła się także Izabella Tabarovsky z „National Interest” – Donald Trump przemawiał zgodnie z „wybiórczą pamięcią polskich nacjonalistów” i dominującą w Rzeczypospolitej narracją o Polakach jako ofiarach agresji narodowych socjalistów i komunistów. Autorka powołuje się na „historyka Jana Grabowskiego”, twierdzącego, że „około dwieście tysięcy polskich Żydów zostało pośrednio lub bezpośrednio zabitych przez Polaków podczas wojny”. Publicystka wspomina także o wizycie Willy’ego Brandta w Polsce w 1970 roku. Kanclerz Niemiec zdecydował się wówczas uklęknąć przed Pomnikiem Bohaterów Getta, zamiast oddać hołd przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Władysław Gomułka upomniał go wówczas, że uklęknął przed niewłaściwym pomnikiem.
Tymczasem zdaniem publicystki „National Interest”, to właśnie Donald Trump nie oddał czci właściwemu – a więc upamiętniającego żydowskich powstańców z getta – monumentowi. Tym samym poparł on „wersję historii przynoszącą podziały, wykluczającą, rewizjonistyczną i silnie upolitycznioną, a więc dokładnie przeciwną do tego, co długo cierpiący i nadal leczący rany region potrzebuje”. Autorka zdaje się twierdzić, że oskarżanie Polaków o masowe mordy oraz ignorowanie ich daniny krwi nie buduje podziałów, a służy pokojowi i pojednaniu.
W podobne tony uderzyła redakcja izraelskiego „Haaretz”. Ubolewa ona nad brakiem uczczenia Pomnika Bohaterów Getta przez Donalda Trumpa. Zwraca też uwagę, że nie doszło do tego w przypadku żadnej z wizyt w Polsce prezydentów i wiceprezydentów USA od 1989 roku. Co więcej, portal dwuznacznie stwierdza, że „Holocaust to delikatna sprawa w Polsce, cierpiącej w wyniku brutalnej okupacji nazistowskiej podczas II Wojny Światowej i prowadzącej długą kampanię przeciwko sugestiom, jakoby ponosiła jakąkolwiek odpowiedzialność za rzeź około 6 milionów europejskich Żydów”.
Z kolei Anne Applebaum na łamach „Washington Post” krytykuje Donalda Trumpa za pośrednie wspieranie polskiej władzy i dostrzega w jego przemówieniu „przeogromną ironię”. Wszak „prezydent Trump stał naprzeciw Pomnika Powstania Warszawskiego, przeprowadzonej przez polską podziemną armię katastroficznej, nieudanej próby pokonania rządów nazistów na zakończenie II Wojny Światowej”. Żona Radosława Sikorskiego określa Powstanie mianem „narodowej tragedii”, prowadzącej do śmierci „200 tysięcy najlepiej wykształconych i najbardziej patriotycznych młodych ludzi, mężczyzn i kobiet, mogących stać się ich przywódcami”. Stolica została spalona. W znacznym stopniu katastrofa została spowodowana przez fakt, że żaden z sojuszników (ani Wielka Brytania, ani oczywiście Związek Radziecki, ani Stany Zjednoczone) nie przybyły na ratunek Polsce, chociaż Armia Krajowa wierzyła, że istnieje na to szansa” – dodaje autorka.
Tej historycznej diagnozie nie sposób odmówić pewnej słuszności. Jednak przemówienia Donalda Trumpa nie należy postrzegać jako apoteozy narodowego romantyzmu. Powstanie okazało się politycznym błędem, ale to nie powód, by nie szanować zwykłych ludzi biorących w nim udział. Co więcej, jak zauważa w swoje polemice na tych samych łamach Marc A. Thiessen, „przemówienie stanowiło swego rodzaju naprawę historycznej niesprawiedliwości”. Autor twierdzi, że przez 70 lat Zachód wolał przemilczeć tragedię powstańców, gdyż „upamiętnienie przypomina jedynie o naszej [zachodniej-red.PCh24] własnej moralnej porażce w poparciu walczących o wolność. Dlatego też przez ponad siedem dekad amerykańscy prezydenci w znacznym stopniu ignorowali Powstanie Warszawskie, aż (…) Trump docenił powstańców i przedstawił ich światu jako bohaterów”.
Brytyjska para książęca i obozy zagłady
Wątek związany z Powstaniem Warszawskim obecny był także podczas wizyty członków brytyjskiej rodziny królewskiej – księcia Williama i księżnej Catherine – między 17 a 19 lipca. Para odwiedziła Muzeum Powstania Warszawskiego oraz były niemiecki obóz koncentracyjny Stutthof (dziś Sztutowo pod Gdańskiem). Wizyta stała się asumptem do fałszywej informacji podanej przez CNN. Liberalne medium napisało na pasku informacyjnym o „polskim obozie koncentracyjnym”.
Owa manipulacja pokazuje, że narracji wrogów Polski nie zmienią łatwo wizyty i ciepłe słowa wypowiadane na nasz temat przez światowych przywódców. Szczególnie, gdy ci przywódcy – jak Donald Trump – wzbudzają niechęć wielu wpływowych środowisk. Tym niemniej przedstawienia Polski w pozytywnym świetle nie sposób nie docenić. Stanowi ono ważny krok na drodze do zmiany świadomości Zachodu na temat naszych dziejów. Dzięki niemu wielu Amerykanów i Europejczyków dostrzegło w Rzeczypospolitej „serce Europy” oraz jej „duszę”.
Marcin Jendrzejczak