27 sierpnia 2019

Pożary w Amazonii – czy symbolizują coś ważnego? [OPINIA]

(Fotograf: Dario OliveiraArchiwum: Zuma Press/FORUM)

Człowiek XXI wieku dysponuje niezwykłym talentem do upolityczniania każdej kwestii. Od płci, przez segregację odpadów, aż po ochronę przyrody. Nic więc dziwnego, że upolitycznieniu uległa również sprawa pożarów w amazońskich lasach. Przerzucający się nawzajem oskarżeniami zapominają jednak o jeszcze jednej ewentualności. Takiej mianowicie, że to Stwórca posługuje się niekiedy naturalnymi przyczynami, aby ludzi ostrzec, ukarać lub po prostu zwrócić ich uwagę.

 

Prezydent Jair Bolsonaro stwierdził, że wina za pożary lasów równikowych leży po stronie organizacji pozarządowych. Jego zdaniem, wynika to z chęci zwrócenia uwagi na niego samego oraz z zamiaru wywołania niechęci wobec władz kraju. Słowa brazylijskiego przywódcy piewcy ochrony środowiska odrzucili jako nieudowodnione. Na przykład Marcio Astrini, koordynator krajowego oddziału Greenpeace odbił piłeczkę twierdząc, że deforestacja i pożary lasów stanowią efekt wrogiej dla środowiska polityki Jaira Bolsonaro – podał magazyn „Vice”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z kolei Robinson Meyer na łamach „The Atlantic” ocenił, że winę za zwiększoną liczbę pożarów ponosi – a jakże – Jair Bolsonaro wraz z jego polityką deforestacji. Obecny prezydent obiecywał bowiem zmniejszenie środowiskowych restrykcji. Jego krytyk podkreśla też, że w trzech stanach, w których nasilenie pożarów jest największe, rządzą sojusznicy polityczni pierwszej osoby w państwie. Ten fakt miałby wyjaśniać przyczynę kataklizmu.

 

Portal powołuje się także na oskarżenia, jakie pojawiły się na globalnej stronie informacyjnej „Open Democracy”. Ta zaś przytacza dokumenty, zgodnie z którymi Bolsonaro zamierza powstrzymać leśne projekty konserwacyjne w Amazonii.

 

Warto przywołać też twitterową sprzeczkę między liderem państwa a prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Gdy ten drugi napisał o amazońskich pożarach, że „płonie nasz dom”, pierwszy nie pozostał dłużny. Oskarżył antagonistę o „błędnie nakierowaną mentalność kolonialną”.

Jair Bolsonaro sugeruje tym samym, że Amazonia jest własnością Brazylii. Przeciwstawia więc dawną, sięgającą jeszcze Thomasa Hobbesa i wczesnej nowożytności zasadę suwerenności narodowej, ideom ekologizmu. Ten ostatni, ze swym postrzeganiem ziemi jako „wspólnego domu”, za nic ma narodowe granice. Przeciwnie często, stanowi usprawiedliwienie dla globalizmu, w tym ujednolicenia władzy politycznej. Ogólnoświatowe problemy wymagają bowiem rozwiązań na takim samym szczeblu.

 

Jak więc przekonuje Robinson Meyer na łamach „The Atlantic” „amazońskie lasy tropikalne w pewnym sensie należą do Brazylijczyków i mieszkających tam tubylców. Jednak jako magazyn węgla (ang. store of carbon), są fundamentalne do przetrwania każdej osoby. Jeśli zostaną zniszczone lub zdegradowane, to ludzkość po prostu nie będzie w stanie przywrócić Amazonii jako systemu”.

Nie wszyscy obwiniają jednak politykę Jaira Bolsonaro. Pojawiają się także tezy, jakoby doszło do celowego podłożenia ognia. „Większość z tych pożarów to podpalenia. Nawet w porze suchej Amazonia – wilgotny las deszczowy – jest trudna do podpalenia, to nie sucha roślinność Kalifornii czy Australii” – pisze na CNN Christian Poirier, szef grupy „Amazon Watch” [edition.cnn.com/spiderweb.pl]. Kto podpalił – jeśli pochwalił, to sprawa niewątpliwie interesująca. Nie zatrzymujmy się jednak na niej.

 

W mediach szeroko komentowana jest także wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego. „[…] Lasy amazońskie są NIE-palne. Aby sobie wypalić małe pole trzeba się BARDZO napracować. Najpierw trzeba zwalić wszystkie duże drzewa, potem wykarczować resztę i palić kawałkami. Amazońskie ogniska gasną same z siebie, trzeba je stale wachlować, rozdmuchiwać. Amazońskie drewno, nawet suche, palić się nie chce. Dlatego Indianie na rozpałkę lubią stosować nasze plastikowe butelki. Stare butelki i zapalniczka zastępują dzisiaj dawniejsze koraliki przywożone na wymianę. Powód? Rozpalanie ognia. […]” – napisał podróżnik na Facebooku.

 

„Więc? Nie dowierzam. Nie chce mi się wierzyć w te pożary. A jednocześnie głupio mi to mówić w sytuacji, gdy widzę filmy. Ha! A może ktoś podpalił ropę? Nie wiem. Szukam odpowiedzi i mi się rachunki nie zgadzają. Ot co. Sam z siebie amazoński las palić się nie chce. Gdyby mi ktoś postawił zadanie podpalenia dużej połaci lasu w Amazonii, to bym go poprosił o napalm, lub dynamit do wysadzenia ropociągu” – dodał Wojciech Cejrowski.

 

Głębsze przyczyny?

Zastanawiając się dlaczego wybuchają pożary, warto zgłębiać ich przyczyny naturalne, a może nawet mniej lub bardziej wydumane, polityczne. Jednak zwróćmy uwagę na jeszcze jedno – na czas trwania. Otóż dochodzi do nich w okresie przygotowań do zaplanowanego na październik synodu amazońskiego.

 

Oczywiście, interwencje czy dopusty Boże nie muszą dokonywać się w niezwykły sposób – Stwórca może wykorzystywać przyczyny naturalne. Dlatego też dostrzegając w jakiejś sprawie działanie Boże, nie negujemy wyjaśnień naukowych – gdyż obydwa aspekty mogą iść ze sobą w parze. Pamiętając o tym, zwróćmy uwagę na symbolikę niezwykłego kataklizmu.

 

A jest ona zastanawiająca. Na październik zaplanowany został synod amazoński, mający odbyć się w Watykanie. Czy więc pożary mogą stanowić próbę zachęty jego uczestników do większego zainteresowania się problemami środowiska? Czy też chodzi tu o ostrzeżenie przed próbami wprowadzenia niedopuszczalnych zmian w nauce Kościoła? Interpretacji tej nie warto z góry odrzucać. Wszak w dokumencie roboczym zawarte zostały zapisy uznane przez kardynała Waltera Brandmüllera wręcz za heretyckie. Dokumentowi zarzucano przesadne gloryfikowanie pogańskich wierzeń, a także poluzowanie zasad dotyczących celibatu, a tym samym zniszczenie samego kapłaństwa.

 

Wszystkie pomysły promotorów amazońskiego synodu dokonują się w imię zachowania dziewiczych lasów amazońskich i tamtejszej ludności. Czy jednak nie dochodzi tu do przekroczenia pewnej granicy? Czy Stwórcy nie powinno zawsze  stawiać się przed stworzeniem?

 

Warto pamiętać, że ogromna różnorodność form życia jest wszak przejawem odzwierciedlenia doskonałości Pana Boga. Zauważył to już święty Tomasz w „Summie teologicznej”. Dlatego też warto czynić sobie ziemię poddaną w sposób mądry, bez bezsensownego niszczenia istniejącego na niej życia.

 

Jednak należy pamiętać, że ponad przyrodę nieożywioną, rośliny i zwierzęta, wznosi się człowiek, a ponad niego aniołowie i Bóg. W średniowieczu określano to jako wielki łańcuch bytu. Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. Dzisiejszy ekologizm odwraca jednak ten porządek i zwraca się ku kultowi stworzeń. Pod tym względem przypomina starożytne pogaństwo. Stary Testament pełen jest zaś opisów kar czy przestróg za praktykowanie bałwochwalstwa. Czy z taką przestrogą mamy do czynienia obecnie, przed Synodem Amazońskim? Nie wiem – tylko pytam.

 

Notre-Dame i Nursja

W kontekście pożaru w Amazonii warto przypomnieć sobie o podobnych przypadkach o symbolicznym znaczeniu. Na przykład w kwietniu 2019 roku, u zarania Wielkiego Tygodnia w Paryżu spłonęła katedra Notre-Dame. Świątynia stanowiąca symbol nie tylko Francji, ale i całego dziedzictwa zachodniego Christianitas. Wówczas również zastanawiano się nad naturalnymi przyczynami – i słusznie.

 

Czy jednak symboliczny wymiar tego wydarzenia nie narzuca się sam? Oto bowiem na krótko przed  najdonioślejszym katolickim świętem płonie katedra stanowiąca symbol nie tylko Francji, ale i całej zachodniej Christianitas? Oto w świecie powszechnego relatywizmu ogień trawi dach katedry skierowanej tylko ku jednemu celowi – chwale Boga Trójjedynego. Oto w świecie szukającym wyłącznie „tego, co na ziemi”, płonęła katedra poświęcona temu „co w górze” [Kol 3,2]. Przypadek? Nie wiem – tylko pytam.

 

Inne wydarzenie, niewiele bardziej odległe. 30 października 2016 roku zniszczeniu uległa bazylika świętego Benedykta w Nursji. Stało się to wskutek trzęsienia ziemi. Z katedry przetrwała tylko fasada. Co ciekawe, według tradycji świątynię wzniesiono w miejscu przyjścia na świat świętego Benedykta i jego siostry bliźniaczki, świętej Scholastyki. To również mógł być przypadek. Niemniej jednak zniszczenie świątyni skłania do myślenia. Wszak święty Benedykt to patron Europy – pogrążającej się dzisiaj w ruinie homoseksualizmu, eutanazji i aborcji. Przypadek? Nie wiem – tylko pytam.

 

Pożar Amazonii to także rzecz zbyt ważna, by z zasady unikać pytań o jego głębszy wymiar.

 

Adam Mołdakiewicz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij