Autor podręcznika do Historii i Teraźniejszości, prof. Wojciech Roszkowski, ma stanąć przed sądem za to, że w swojej pracy ośmielił się podjąć krytyczną refleksję nad lewicową inżynierią społeczną. Tymczasem, jak się okazało, w postepowaniu rozstrzygać ma kontrowersyjny sędzia Waldemar Żurek, związany z opozycją. Jak dawał do zrozumienia podczas wywiadu historyk, bezstronny wybór takiego arbitra jest jego zdaniem mało prawdopodobny, stąd też złożył wniosek o odsunięcie go od sprawy.
– Proszę sobie wyobrazić, że spośród 10 tys. sędziów w Polsce miałem szczęście, bo wylosowałem pana sędziego (Waldemara-red.) Żurka – relacjonował autor podręcznika, goszcząc w programie „Gość Wydarzeń” na antenie stacji „Polsat News”.
Pisarz zastrzegł jednocześnie, że „wierzy w niezawisłość sądów” i spodziewa się sprawiedliwego postepowania. – Nic do niego nie mam – dodawał, odnosząc się do wyznaczenia sędziego Żurka na arbitra sprawy. Mimo tych deklaracji uczony złożył pismo o wyłączenie prawnika z procesu. – Takie pismo wystosowaliśmy, dlatego, że pan sędzia Żurek jest postacią kontrowersyjną – wyjaśniał prof. Roszkowski.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor podręcznika do Historii i Teraźniejszości, który wzbudził wściekłość lewicowych środowisk, został pozwany przez ojca dziecka poczętego sztuczną metodą in vitro. Kamil Mieszczanowski, przekonany przez narrację opozycji, że Roszkowski podważał możliwość istnienia miłości rodziców do dzieci w takim wypadku, oskarżył profesora o naruszenie dóbr osobistych swojej córki.
Tymczasem uczony wyjaśniał, że wyraził jedynie „troskę” o wpływ nienaturalnego poczęcia na relację między rodzicami a dziećmi, chcąc poddać refleksji dopuszczalność etyczną zapłodnienia pozaustrojowego. Co więcej, w tekście nie ma bezpośredniego odniesienia do „in vitro”, a diagnoza dotyczy szerszego kontekstu.
Na pytanie, czy wobec kontrowersji i hejtu, jaki spadł na niego po wydaniu książki, profesor żałuje napisania podręcznika, odpowiadał, że przeciwnie – jest zadowolony, że pozycja ukazała się na rynku – ciesząc się przy tym nie najgorszą sprzedażą – ilość wykupionych egzemplarzy sięgnęła bowiem 70 tysięcy.
Jak przyznał Roszkowski, niestety podobnej popularności książka nie uzyskała w placówkach oświatowych. – On funkcjonuje chyba w 50 szkołach. To wynik kampanii administracji lokalnej i niektórych mediów, które wymuszały rezygnację z niego nawet wtedy, kiedy nie było alternatywnego podręcznika – wyjaśniał uczony.
Źródła: polsatnews.com
FA