19 marca, w uroczystość św. Józefa, Franciszek opublikował najbardziej wyczekiwany dokument swojego pontyfikatu. To oczywiście konstytucja Praedicate Evangelium, która reformuje Kurię Rzymską. Po 9 latach papież Jorge Mario Bergoglio zrealizował to, do czego w istocie został wybrany przez Kolegium Kardynalskie w 2013 roku: sformalizował przebudowę watykańskiej administracji. Efekt jest jednak daleki od oczekiwanego, a sposób ogłoszenia dokumentu – zaskakujący.
Kuria Rzymska w ciągu ostatnich stu lat przechodziła kilka dużych reform, ostatni raz za pontyfikatu św. Jana Pawła II, którzy w 1984 roku ogłosił konstytucję apostolską Pastor bonus. Jednak od 5 czerwca, kiedy w życie wejdzie nowa konstytucja Franciszka, tamten dokument będzie historią: od tej daty watykańskie urzędy będą działać wyłącznie na gruncie zapisów Praedicate Evangelium.
Bałagan i pośpiech
Wesprzyj nas już teraz!
Tak naprawdę nie możemy jeszcze ze stuprocentową pewnością powiedzieć, jakie są jej zapisy: 19 marca Stolica Apostolska ogłosiła bowiem całkowicie znienacka jedynie włoski tekst dokumentu. Przyjdzie jeszcze poczekać nie tylko na tłumaczenia na różne języki narodowe, ale przede wszystkim brakuje miarodajnego tekstu łacińskiego. To wręcz szokujące, że tak ważna konstytucja jak Praedicate Evangelium ukazuje się pierwotnie w innym języku, co tak naprawdę nie pozwala na jego jakąkolwiek wiarygodną interpretację. W przeszłości wielokrotnie zdarzało się już tak, że z powodu publikowania przez Franciszka dokumentów po włosku wybuchał duży chaos, czego najświeższym przykładem jest motu proprio Traditionis custodes: zanim ukazało się po łacinie, w różnych krajach zdążono je odmiennie zinterpretować, w zależności od tego, jak tłumacz ujął w języku narodowym włoskie myśli redaktora tekstu. Na tym problemów nie koniec. W tekście Praedicate Evangelium zawarto też na przykład sformułowanie „nadzwyczajny ryt” opisujące Mszę przedsoborową; oficjele watykańscy dopiero po pewnym czasie przeprosili za „błąd”. Jak na dokument przygotowywany przez dziewięć lat, forma jego publikacja jest doprawdy szokująco bałaganiarska.
Póki co musimy jednak zawierzyć tekstowi w takiej postaci, w jakiej został nam udostępniony. Konstytucja, zgodnie z prognozami, wprowadza bardzo duże zmiany w funkcjonowaniu Kurii Rzymskiej, ale zarazem nie ma w niej kilku punktów, które – wydawałoby się – powinny być dla pontyfikatu Franciszka absolutnie kluczowe.
Techniczna Kuria Rzymska i nowa rola świeckich
I tak, po pierwsze, w Kurii Rzymskiej nie będzie już żadnych kongregacji ani rad, a jedynie Dykasterie. Likwidacja rad nie jest szczególnie znacząca, Kongregacji – już owszem. Łacińskie słowo congregatio oznacza zgromadzenie, w kontekście watykańskim – w domyśle zgromadzenie biskupów, kardynałów, generalnie ludzi stanu duchownego. Dykasteria jest wyrazem bardziej technicznym – i taka jest też właśnie rola odnowionej Kurii. Zgodnie z Praedicate Evangelium Kuria Rzymska przestaje być w pewnym sensie istotową częścią Kościoła, powołaną do współrządzenia razem z papieżem; staje się bardziej technicznym narzędziem, za pomocą którego włada papież. Konstytucja podkreśla bardzo wyraźnie, że władza urzędników kurialnych pochodzi wyłącznie od papieża, nie ma żadnego innego źródła. To ważne, bo oznacza, że nie jest bynajmniej związana ze święceniami. Dlatego właśnie Praedicate Evangelium wprowadza niezwykle nowatorskie rozwiązanie: na czele kurialnych dykasterii będą mogły stanąć również osoby świeckie, obojga płci. Ta decyzja została przez niektóre media przyjęta jako wprost rewolucyjna. Pozornie rzeczywiście taka się wydaje, bo oto jakimś czołowym administracyjnym organem Watykanu będzie mogła kierować kobieta, co teoretycznie realizuje bardzo jasno postulat Franciszka wyrażony w jego posynodalnej adhortacji apostolskiej Querida Amazonia: rozdzielenia władzy w Kościele od sakramentu święceń. W istocie jednak zmiana nie jest tak głęboka, jak mogłoby się wydawać: jako że Praedicate Evangelium bardzo mocno podkreśla zależność urzędników kurialnych od papieża, uwypuklony zostaje tym samym „świecki” czy też „techniczny” rodzaj władzy osób, które kierują dykasteriami. Stąd wbrew nadziejom liberalnych rewolucjonistów Praedicate Evangelium nie redukuje władzy duchownych; dokument kieruje się raczej zasadą „profesonalizacji” Kurii Rzymskiej. Oczywiście, wysyła to bardzo mocny „sygnał” zewnętrzny, ale od strony wewnętrznej czy nawet teologicznej – nie mamy do czynienia z żadnym przełomem. Świecki mężczyzna czy świecka kobieta, która stanie na czele, przykładowo, Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia, nie będzie mieć żadnej „władzy” – będzie jedynie „administrować” na zlecenie papieża. To on i tylko on sprawuje władzę.
Decentralizacja? Nie będzie
Praedicate Evangelium nie przewiduje też żadnej nowej roli dla lokalnych Konferencji Episkopatów. W czasie minionych lat regularnie mówiono o tym, że Franciszek chce obdarzyć episkopaty nowymi narzędziami; sam papież w encyklice Evangelii gaudium pisał nawet o „pewnym autentycznym autorytecie doktrynalnym”. Konstytucja apostolska jednak nie odzwierciedla takiego nowego paradygmatu; wygląda na to, że episkopaty będą musiały nadal konsultować, radzić się czy prosić o pozwolenie na różne zmiany tak, jak dotąd. Dykasterie nie straciły względem nich żadnych prerogatyw. Podobnie rzecz ma się z Synodami Biskupów: dokument Franciszka nie przewiduje nowych możliwości kształtowania rzeczywistości kościelnej dla lokalnych zgromadzeń ani dla synodu w ogóle. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że definiowanie zadań episkopatów czy synodów nie jest właściwością dokumentu opisującemu kształt Kurii Rzymskiej; a jednak szumnie zapowiadana „decentralizacja” Kościoła powinna znaleźć tutaj jakieś odzwierciedlenie. Tak się jednak nie stało. Ostatecznie nie powinno to nikogo dziwić: decentralizacja to zawsze miecz obosieczny, może posłużyć zarówno liberałom, jak i katolikom wiernym Tradycji. Franciszek woli ręczne sterowanie: za pomocą osobnych motu proprio idzie na rękę rewolucjonistom, a tradycyjnych wiernych przydusza. Z perspektywy długoterminowego celu przekształcenia Kościoła w duchu quasi-protestanckim to o wiele skuteczniejsze narzędzie, niż jakiekolwiek strukturalne „uwolnienie” biskupów. Nigdy przecież nie wiadomo, co też niektórym ordynariuszom przyjdzie do głowy; w tej sytuacji papież woli zachować pełną kontrolę i reagować punktowo.
Synodalność głośna, ale niewidzialna
Nie inaczej jest z synodalnością. Praedicate Evangelium wprawdzie nieustannie posługuje się tym pojęciem, ale w żadnej mierze go nie precyzuje. Synodalność, od momentu ogłoszenia startu Synodu Biskupów o Synodalności w maju 2021 roku, pozostaje całkowicie mętnym i niejasnym sformułowaniem, które dopiero się kształtuje. Można byłoby próbować argumentacji, zgodnie z którą „synodalna” jest koncepcja przekazywania dykasterialnych stołków urzędniczych osobom świeckim, ale tego rodzaju próby wyglądają raczej blado, biorąc pod uwagę skalę „rozdmuchania” fenomenu synodalności Kościoła zarówno przez Franciszka jak i jego najbliższe zaplecze. Wygląda na to, że na jakiekolwiek bliższe zdefiniowani tego, czym synodalność ma ostatecznie być, przyjdzie jeszcze poczekać, co najmniej do zakończenia Synodu o Synodalności jesienią 2023 roku.
Ewangelizacja
To, co stanowi niewątpliwą zmianę, to stworzenie nowej Dykasterii ds. Ewangelizacji, na której czele stać ma każdorazowy papież. Dykasteria ta została wymieniona w Praedicate Evangelium na pierwszym miejscu. Tym samym to właśnie ewangelizacja ma stanowić oś funkcjonowania watykańskiej administracji. Papież w tym nowoutworzonym ciele połączył dwa inne organizmy, Kongregację ds. Ewangelizacji Narodów oraz Papieską Radę ds. Nowej Ewangelizacji. Trudno jednak powiedzieć, czy temu przewartościowaniu porządku hierarchicznego Kurii Rzymskiej należy nadawać jakieś szczególnie duże znaczenie praktyczne. Być może rzeczywiście pomoże to wzmocnić w Kurii Rzymskiej świadomość, że Kościół nie istnieje dla urzędników, ale dla Chrystusa, że jest misyjny i pryncypialnie nastawiony na głoszenie dobrej nowiny o Zmartwychwstaniu. Czy tak będzie, to pokaże dopiero przyszłość – oraz osoba nowego papieża, bo stojąc na czele tej Dykasterii w szczególny sposób będzie on nadawał ton jej pracom.
W podobny sposób można ocenić powołanie Dykasterii ds. Posługi Charytatywnej, na której czele stać będzie papieski jałmużnik. Otrzymała ona wysoką, trzecią rangę, zaraz po Dykasteriach ds. Ewangelizacji oraz Nauki Wiary. Symbolicznie podkreśla to Franciszkowe skupienie na ubogich.
Doktryna schodzi na dalszy plan
Z nadaniem Dykasterii ds. Ewangelizacji pierwszorzędnego znaczenia wiąże się jednak nierozerwalnie degradacja innego urzędu – Kongregacji (teraz oczywiście: Dykasterii) Nauki Wiary, czyli dawnego Świętego Oficjum. Watykański urząd, który programowo zajmuje się staniem na straży czystości doktryny katolickiej nie jest już „La Suprema”, najwyższym urzędem, zostało mu wskazane miejsce drugie. Dodatkowo, zgodnie z zapisami wydanego kilka tygodni wcześniej motu proprio Fidem servare, Dykasteria Nauki Wiary będzie mieć dwa człony: doktrynalny oraz dyscyplinarny. Na ich czele stać będą osobni sekretarze, podlegli wszelako jednemu prefektowi. Wprawdzie także Kongregacja Nauki Wiary od lat zajmowała się de facto nie tylko strzeżeniem doktryny, ale również sprawami nadużyć seksualnych; teraz zostaje to jednak jeszcze silniej uwypuklone. Tym samym Kuria Rzymska nie będzie mieć już żadnego osobnego urzędu dedykowanego doktrynie. Niekoniecznie musi to oznaczać, by doktryna miała zostać formalnie zlekceważona: Praedicate Evangelium utrzymuje w mocy pierwszeństwo Dykasterii Nauki Wiary w kwestiach doktrynalnych i – tak jak wskazywałem wyżej – nie czyni żadnych „koncesji” na rzecz na przykład lokalnych Episkopatów. Degradacja tej Dykasterii w połączeniu z wyniesieniem Dykasterii ds. Ewangelizacji pokazuje raczej, że Franciszek, zgodnie zresztą z tym jak postępuje, daje duszpasterstwu i głoszeniu pierwszeństwo nad doktryną. Jakie będzie mieć to konsekwencje w przyszłości, zobaczymy; ponownie wiele zależeć będzie od osoby papieża. Dzisiaj doktryna jest de facto w odwrocie i w Kurii Rzymskiej nikt się nią szczególnie nie musi przejmować, bo i tak najważniejsza jest wola suwerena, czyli papieża, o czym pisałem szerzej nie tak dawno w jednym z tekstów na PCh24.pl. Być może ten kierunek zostanie na gruncie Praedicate Evangelium jeszcze umocniony.
Sekretariat Stanu
Praedicate Evangelium utrzymało też dużą rolę Sekretariatu Stanu, który jest teraz definiowany jako osobisty sekretariat papieski. Choć w ostatnich latach wielu biskupów i kardynałów krytykowało władzę, którą skupia sekretariat w swoich rękach, nie wydaje się, by miała ona ulec jakiemukolwiek zmniejszeniu. Nic zresztą dziwnego: Stolica Apostolska prowadzi intensywną politykę na całym świecie i angażuj się z roku na rok coraz silniej w różnego rodzaju „świeckie” inicjatywy i kongresy, a tutaj Sekretariat odgrywa często kluczową rolę. Ponadto w coraz mniej stabilnym politycznie świecie jego rola, jako ośrodka dyplomacji, może jedynie rosnąć.
W tym kontekście trudno jest ocenić Praedicate Evangelium jako rzeczywisty przełom. To raczej dokument, który wprowadza z jednej strony symboliczne przeakcentowanie, z drugiej dokonuje autentycznie „technicznej” i stąd w perspektywie eschatologicznej drugorzędnej reformy. To, co za pontyfikatu Franciszka naprawdę ważne, dzieje się na innych płaszczyznach. Ojciec Święty konsekwentnie wzmacnia rewolucyjne tendencje, rozmywając jasność nauczania i nieustannie popychając lokomotywę zmian do przodu, gdy przekracza swoimi wypowiedziami kolejne „czerwone linie”. Praedicate Evangelium nie jest konstytucją, która może odegrać w tym dzieje jakąś fundamentalną rolę. Z tej perspektywy można powiedzieć, że jej pospieszna i bałaganiarska publikacja może być wręcz wymowna: dokument nie został ogłoszony z pompą, bo po prostu nie ma wielkiego znaczenia. To, co się liczy, to praktyka, a ta od 2013 roku jest jednoznaczna.
Basta, Francesco?
Zobaczymy, co teraz zrobi Franciszek. Logicznie rzecz biorąc, powinien… abdykować. Skoro został wybrany przez Kolegium Kardynalskie po to, by zreformować Kurię Rzymską, to cel został de facto osiągnięty. Nawet jeżeli reforma nie jest zbyt głęboka, inna już nie będzie. Według niektórych informacji czołowy liberalny kardynał epoki sprzed Franciszka, Carlo Maria Martini, powiedział w 2012 roku Benedyktowi XVI, że w jego ocenie misja papieża Ratzingera się zakończyła, bo nie zdołał on i nie zdoła już zreformować Kurii. Być może współczesny odpowiednik Martiniego to samo powie Franciszkowi: papa Bergoglio, basta, więcej już nie zrobisz. Czas na młodszego i bardziej zdecydowanego rewolucjonistę.
Paweł Chmielewski