Sztuczna inteligencja już dawno przestała być wyłącznie obiektem zainteresowania Hollywoodu. Współcześnie interesują się nią także naukowcy i prawodawcy. Gwałtowny rozwój robotyki prowadzi w Unii Europejskiej do propozycji konkretnych rozwiązań legislacyjnych. Padają pomysły stworzenia odpowiednich zabezpieczeń, a także nadania niektórym maszynom statusu… elektronicznych osób posiadających prawa i obowiązki.
W styczniu Parlament Europejski poinformował, że jego Komitet do spraw Prawnych zaproponował przyjęcie raportu na temat sztucznej inteligencji. Na luty zaplanowano głosowanie w tej sprawie. W dalszej kolejności sprawą może, choć nie musi, zająć się nim Komisja Europejska. Autorką reportu jest Mady Delvaux – europosłanka z Luksemburga.
Wesprzyj nas już teraz!
Pomysłodawcy wskazują na szybki wzrost rynku robotów. Od roku 2010 do 2014 ich sprzedaż rosła w tempie 17 proc. rocznie. W 2014 zwiększyła się już o 29 proc. W ciągu dziesięciolecia liczba patentów dla wynalazców z dziedziny robotyki potroiła się.
Efekty coraz częściej obserwuje się w życiu codziennym, choć na razie niekoniecznie w Polsce. W niektórych krajach popularne stają się automatyczne asystentki głosowe. Rozumieją one ludzką mowę, potrafią zamawiać zakupy, odczytywać prognozę pogody, a także buszować po Wikipedii, by znaleźć odpowiedzi na pytania nurtujące właściciela.
Szybko rozwija się także rynek inteligentnych samochodów. Zdolne do samodzielnego wyprzedzania, hamowania czy parkowania, mogą znacznie zwiększyć bezpieczeństwo na drogach. Na razie niezbędny jest ludzki kierowca kontrolujący poczynania robota. Sytuacja, gdy do pojazdu wsiądziemy bez prawa jazdy, gdyż wszystkim zajmie się maszyna, to pieśń przyszłości. Jednak wcale niedalekiej.
Sztuczna inteligencja wygrywa z ludźmi już nie tylko w coraz bardziej skomplikowane rozgrywki – jak Go. We wrześniu 2016 roku utworzony przez Google system komputerowy „Alpha Go” pokonał w Seulu mistrza tej gry, Lee Sedola. To wydarzenie jeszcze bardziej znaczące, niż pokonanie Gariego Kasparowa w szachy. Jak bowiem zauważa „The Wired”, Go to gra o wiele bardziej skomplikowana, niż szachy. Ponadto w znacznie większym stopniu zależna od intuicji, a więc zdolności kojarzonej z ludźmi, a nie systemami komputerowymi. Co godne podkreślenia, elektroniczny gracz wykazał się także zadziwiającą zdolnością do nauki.
Rozwój sztucznej inteligencji jest tyleż fascynujący, co niepokojący. Komitet europarlamentu zdaje sobie z tego sprawę. Rekomenduje zatem choćby zobowiązanie producentów do wyposażenia robotów w specjalny wyłącznik. Chodzi o to, by roboty w każdej chwili mogły zostać dezaktywowane. Zaleca się również pozostawienie producentom możliwości ingerencji w oprogramowanie maszyny – w razie wystąpienia trudności, a także zakaz modyfikowania robotów w celu uczynienia z nich broni. Projektodawcy postulują również stworzenie swego rodzaju ubezpieczeń służących wypłacaniu odszkodowań ludziom w przypadku szkód wyrządzonych przez maszyny.
Sztuczna inteligencja a sprawa robotnicza
To nie koniec pomysłów. Europarlamentarzyści zajmują się także kwestiami ekonomicznymi. Chodzi o podatki i składki. Miałyby one być odprowadzane przez producentów robotów. Autorzy raportu biorą pod uwagę także wpływ rozwoju robotyki na „ludzki” rynek pracy. Zachęcają do rozważenia bezwarunkowego dochodu podstawowego. Wypłacana bezwarunkowo i stale każdemu obywatelowi pensja służyłaby wynagrodzeniu ludziom wypchniętym z rynku pracy przez automaty.
Także ten problem wkrótce może okazać się realny. Wiadomo, że maszyny są nieocenione w fizycznej pracy. Jednak chodzi nie tylko o nią. Według analityków z firmy McKinsey&Company, już dziś maszyny mogą wykonywać 45 proc. rozmaitych czynności zawodowych.
Czy skutki automatyzacji okażą się korzystne? Wśród ekspertów zdania są podzielone. 52 proc. ekspertów przepytanych przez Pew Research Center twierdzi, że na miejsce zawodów zdominowanych przez roboty powstaną nowe. Koniec końców bilans w 2025 roku okaże się dla ludzkich pracowników korzystny. Podobnie jak w przypadku industrializacji, człowiek zostanie uwolniony od prac najbardziej żmudnych i nieprzyjemnych. Obejmie zaś te wymagające specyficznie ludzkich zdolności jak empatia czy kreatywność. Powstaną nowe zawody, a miejsc pracy przybędzie.
Jednak 48 proc. ankietowanych specjalistów jest odmiennego zdania. Wskazują oni, że do 2025 roku ofiarą automatyzacji staną się także pracownicy wykwalifikowani i wykonujący pracę umysłową. Najlepsi wprawdzie sobie poradzą, jednak dla większości zatrudnienie stanie się co najmniej niepewne. Tymczasem współczesny system edukacji nie przygotowuje odpowiednio na czekające na rynku pracy wyzwania.
Sławny fizyk Stephenowi Hawking znalazłby się raczej wśród pesymistów. W swoim artykule dla „The Guardian” w grudniu 2016 roku stwierdził, że „rozwój sztucznej inteligencji prawdopodobnie poszerzy destrukcję miejsc pracy głęboko na klasę średnią, a zostaną jedynie zawody wymagające największej troski, kreatywności czy kierowania innymi”. Hawking dostrzega w zjawiskach takich jak spodziewane wystąpienie Wielkiej Brytanii z UE czy wybór Donalda Trumpa niepożądany, ale uzasadniony skutek obaw związanych z przyspieszeniem technologicznym.
Podejścia optymistyczne i pesymistyczne w pewnym stopniu uzupełniają się wzajemnie. To prawda, że historia gospodarcza wskazuje, że wzrost technologii nie doprowadził do trwałego i masowego bezrobocia. Jednak dla konkretnych osób i grup skutki robotyzacji mogą okazać się trudne do przełknięcia. Co się stanie, gdy do utraty miejsc pracy na rzecz Chińczyków czy pracowników z krajów trzeciego świata dojdzie odbieranie zatrudnienia przez automaty? Niewykluczone, że pojawią się ruchy proponujące lekarstwo gorsze od choroby – powrót do prymitywu, prostego życia plemiennego. Technofobia sprzymierzona z antyglobalizmem znajdzie wsparcie w ruchach ekologicznych. Zdeklasowana przez roboty inteligencja poprowadzi rozgniewany lud na barykady walki ze sztuczną inteligencją.
Elektroniczne osoby
Wróćmy jeszcze do raportu komitetu Europarlamentu. Jego autorzy nawołują do stworzenia definicji inteligentnych robotów. W tym celu należy wziąć pod uwagę zdolność do uzyskania przez nie autonomii, wymianę danych ze środowiskiem, zdolność do nauki i adaptacji działań do środowiska. Maszyny spełniające kryteria inteligentnych zostałyby zarejestrowane i otrzymałyby status „elektronicznych osób”. Jako takie zostaną zobowiązane do naprawienia wyrządzonych przez siebie szkód. Autorzy raportu wspominają także o ich prawach.
Od tej kwestii także się nie ucieknie. W czasach, gdy mówi się o prawach zwierząt, kwestia uprawnień dla inteligentnych maszyn jest wręcz oczywistością. Nawet gdy początkowo roboty odgrywać będą rolę służebną wobec ludzi, rychło znajdą się ich obrońcy. Sytuacja androidów zostanie porównana do kondycji niewolników i rozpoczną się nawoływania do zmiany tej sytuacji.
Niewykluczone też, że po przekroczeniu pewnego poziomu rozwoju, roboty same się o te prawa upomną. Prawa robotów stworzone przez Issaca Asimova zakazują maszynom krzywdzenia ludzkości i jej poszczególnych członków. Nakazują zaś posłuszeństwo rozkazom człowieka. Zakładając jednak, że sztuczna inteligencja zyska swego rodzaju autonomię, to zapewne nie zechce podporządkowywać się rozkazom swych twórców.
Czy jednak pełna niezależność jest możliwa w przypadku robotów? Czy będą one zdolne do wyjścia poza to, do czego zostały zaprogramowane? Do refleksji nie nad środkami do realizacji wdrukowanego im celu, lecz nad zmianą celu? Odpowiedź niekoniecznie jest twierdząca. Dlatego też, jak twierdzi Nick Bostrom, naukowiec z Oxfordu, można wyobrazić sobie służącą człowiekowi superinteligencję. Uczony roztacza wizję doskonałego świata, gdzie dzięki działalności takich maszyn, głupsi od nich ludzie mogliby zajmować się pielęgnowaniem relacji czy zabawą zamiast zdobywaniem środków do życia. Oto wizja świeckiego raju, gdzie człowiek stałby się doskonale zadbanym zwierzątkiem domowym.
Z drugiej strony, zauważa Nick Bostrom (nickbostrom.com), sztuczna inteligencja może zostać błędnie zaprogramowana. Stanie się tak na przykład gdy cel podrzędny – rozwiązywanie problemów matematycznych – zostanie wdrukowany jako cel nadrzędny. Przykładowym możliwym skutkiem byłoby przerobienie całej materii w układzie słonecznym na gigantyczną maszynę obliczeniową. Kosztem zagłady ludzkości i innych istot.
Mniej fantastycznie brzmi celowe posłużenie się superinteligencją przez pewną grupę ludzi – na przykład rząd danego państwa. Co, jeśli zamiast do służenia wszystkim ludziom, sztuczna inteligencja zostanie zaprojektowana do służenia jednemu krajowi i zniszczenia innych?
Tego typu kwestie, choć wciąż dalekie od naszego codziennego doświadczenia, są poważnie rozważane przez współczesnych naukowców i filozofów. Stanowią także problem teologiczny. Czy odpowiednio rozwinięte roboty posiądą godność zbliżoną do ludzkiej?
Wydaje się, że odpowiedź musi okazać się negatywna. Iloraz inteligencji wielokrotnie przekraczający IQ Alberta Einsteina to coś o wiele niższego od nieśmiertelnej duszy i przeznaczenia do życia wiecznego. Człowiek – obraz Pana Boga – jest zdolny do tworzenia technicznych cudów. I chociaż technologia może poprawić materialny byt, to jednak nie zapewni nam raju na ziemi, ani tym bardziej wiecznego szczęścia.
Marcin Jendrzejczak