Niedawno pewna kobieta z południowej Kalifornii urodziła ośmioraczki. Dzieci te zostały poczęte za pomocą techniki laboratoryjnej, powszechnie znanej jako zapłodnienie in vitro. Nasienie nieznanego dawcy zmieszano z komórkami jajowymi owej kobiety w szalce Petriego, wskutek czego doszło do połączenia plemników z komórkami jajowymi, a w konsekwencji – do zapoczątkowania rozwoju nowych istot ludzkich. Kilka miesięcy później nastąpił przedwczesny poród. Media donoszą, iż dzieci „czują się dobrze”, nie przedstawiając jednak rzeczywistych faktów, związanych z ryzykiem, przed jakim stoją owe noworodki – poczęte w warunkach sztucznego zapłodnienia i przedwcześnie urodzone.
Na kwestię zapłodnienia in vitro należy spojrzeć nie tylko z punktu widzenia rodziców, ale też poczętych w jego efekcie dzieci. Większość ludzi współczuje kobiecie niebędącej w stanie zajść w ciążę i ją przede wszystkim otacza troską. Gdy szuka ona porady lekarskiej, bardzo często jako jedyną dostępną opcję, przedstawia się jej jednak zapłodnienie in vitro. W wyniku podjętych zabiegów medycznych kobieta taka ma przeciętnie 25-30-procentową szansę na pomyślne zapłodnienie. 35-40 procent zaistniałych w ten sposób ciąż stanowią ciąże mnogie, czyli takie, w wyniku których na świat przychodzą bliźniaki, trojaczki, czworaczki itd. Są one obarczone ogromnym ryzykiem, gdyż towarzyszy im wysoki współczynnik porodów przedwczesnych. Przy ciąży bliźniaczej ryzyko wynosi 50 procent, przy ciąży potrójnej około 80-90 procent, natomiast w przypadku czterech lub większej ilości płodów – aż 100 procent. W Stanach Zjednoczonych główną przyczynę upośledzeń umysłowych i motorycznych, a także dziecięcego porażenia mózgowego stanowi właśnie przedwczesny poród.
Wesprzyj nas już teraz!
Niezwykle rzadko wspomina się publicznie, iż niewielu lekarzy i tylko niektóre centra medyczne zaczynają cały proces kwalifikowania pacjentki do zabiegu sztucznego zapłodnienia od postawienia konstruktywnej diagnozy, dotyczącej przyczyn jej niepłodności. Na przykład, na podstawie danych statystycznych pochodzących z klinik dokonujących zapłodnienia in vitro w Stanach Zjednoczonych stwierdzono, że w zaledwie 5,6 proc. przypadków zdiagnozowano u pacjentek endometriozę. Tymczasem z naszego doświadczenia wynika, iż endometrioza występuje u około 80 procent kobiet mających regularne cykle i cierpiących na bezpłodność. Ogromna rozbieżność pomiędzy powyższymi liczbami bierze się właśnie z lekceważenia diagnozy przez kliniki propagujące zapłodnienie in vitro.
W dodatku kobiety pragnące wyleczyć się z bezpłodności często cierpią także na nieujawnione, a istotne zaburzenia hormonalne, nieprawidłowości związane z owulacją, spowodowane rozmaitymi czynnikami zrosty w obrębie miednicy (tkanka bliznowata), nieprawidłowości funkcjonowania narządów docelowych takie, jak zaburzenia zdolności wytwarzania śluzu szyjkowego bądź czynności tkanki wyściełającej jamę macicy. Także w organizmie mężczyzny mogą zaistnieć nieprawidłowości – zbyt mała liczba plemników, ich ograniczona zdolność do prawidłowego poruszania się a także niewłaściwy kształt i forma.
Kiedy mówię ludziom, że istnieje alternatywa dla zapłodnienia in vitro, dzięki której ryzyko zaistnienia ciąży mnogiej spada z 35-40 procent do 3,2 procent, zaś jej skuteczność wynosi nie 25-30 procent, lecz 50-75 procent (a niekiedy nawet więcej), są zdumieni, iż taka metoda w ogóle istnieje i może być dla nich dostępna. Polega ona na zidentyfikowaniu czynników wywołujących niepłodność, postawieniu właściwej diagnozy, a następnie – skutecznym leczeniu. Kobieta zatem nie tylko zachodzi w ciążę i rodzi dziecko, ale też zostają właściwie wyleczone schorzenia, które powodowały jej niepłodność, a jej ogólna kondycja zdrowotna ulega znacznej poprawie.
Metoda ta nosi nazwę NaProTECHNOLOGY (Natural Procreative Technology – Metoda Naturalnej Prokreacji). Łączy ona zdrową, poddaną jednolitym standardom i obiektywną edukację w zakresie odpowiedzialnego rodzicielstwa z najnowocześniejszą technologią medyczną, w rodzaju diagnostyki ultrasonograficznej, badań hormonalnych czy zabiegów z użyciem lasera. NaProTECHNOLOGY opracowano w Instytucie Badań nad Ludzką Rozrodczością im. Pawła VI w Omaha, w stanie Nebraska. Została ona szczegółowo opisana w liczącym 1244 strony podręczniku medycznym zatytułowanym Medyczne i kliniczne aspekty NaProTECHNOLOGY. Metoda ta niedawno zawitała również do Polski.
NaProTECHNOLOGY jest metodą absolutnie niezwykłą. Stosuje się ją bowiem nie tylko w stosunku do kobiet mających problemy z zajściem w ciążę, ale także do tych, które doświadczyły wielokrotnych poronień. Skutecznie niweluje zagrożenie przedwczesnym porodem oraz depresję poporodową. Leczy również zespół napięcia przedmiesiączkowego oraz nawroty występowania cyst jajników. Przynosi też skuteczną terapię w przypadkach zaburzeń krwawienia wywołanych różnymi przyczynami, a co więcej, pozwala dokładnie rozpoznać początek ciąży. NaProTECHNOLOGY stanowi bez najmniejszych wątpliwości realną alternatywę dla zapłodnienia in vitro. Gorąco namawiam Polaków i Polki do zapoznania się z NaProTECHNOLOGY (wszelkie potrzebne informacje znajdą na stronie www.naprotechnology.com), a także Creighton Model FertilityCare™ System (www.creightonmodel.com). Poznanie tych metod uzmysłowi im ponad wszelką wątpliwość, że istnieje alternatywa dla zapłodnienia in vitro – metody szkodliwej nie tylko dla dzieci (zarówno w życiu płodowym, jak i po narodzinach), lecz dla poddających się owemu zabiegowi kobiet – oraz, że koniecznie należy wzbogacić edukację lekarzy i ich pacjentów o stosowne źródła, które pozwolą na stosowanie i doskonalenie zdrowych metod. In vitro jest w istocie technologią w wysokim stopniu aborcyjną, NaProTECHNOLOGY w najmniejszym stopniu aborcyjna nie jest. Przeciwnie – broni i wspiera życie.
Thomas W. Hilgers
Tekst ukazał się w nr. 7 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.