Synod został zniekształcony przez jego otwarcie na uczestników niebędących biskupami. W nowym Kościele synodalnym to ludzie pouczają biskupów o znaczeniu wiary. Jest to projekt liberalny potępiony przez kardynała Newmana, stwarzający poważne zagrożenie dla dusz – ostrzegał w Rzymie podczas poniedziałkowej konferencji pt. „Synodalna Babel” ksiądz Gerald Murray, kanonista.
Duchowny rozpoczął swoje rozważania od przypomnienia, że formuła Synodu Biskupów została ustanowiona przez papieża Pawła VI 15 września 1965 roku na mocy motu proprio Apostolica Sollicitudo. Celem synodu jest „umożliwienie biskupom katolickim uczestniczenia w bardziej oczywisty i skuteczny sposób w naszej trosce o Kościół powszechny”. Według Kanonu 342 Kodeksu Prawa Kanonicznego, podczas posiedzeń synodalnych biskupi są zobowiązani do wspierania jedności hierarchicznej z papieżem, krzewienia wiary i moralności, wzmacniania dyscypliny kościelnej oraz refleksji nad działalnością Kościoła w bieżącej sytuacji.
Wesprzyj nas już teraz!
„Episkopalny i hierarchiczny charakter Synodu Biskupów skutecznie zakończył się publikacją w dniu 26 kwietnia 2023 r. niepodpisanego dokumentu Biura Prasowego Sekretariatu Generalnego Synodu, w którym zapowiedziano rozszerzenie udziału w Zgromadzeniu Synodalnym także na członków niebędących biskupami” – zwrócił uwagę ks. Murray.
„Kiedy do zgromadzenia biskupów posiadających prawo głosu zostaną wprowadzeni członkowie niebędący biskupami, a również posiadający prawo głosu, zgromadzenie to przestaje mieć charakter biskupi. Tym, którzy nie są pasterzami w Kościele, przypisuje się rolę, która z natury należy wyłącznie do pasterzy. Zgromadzenie nie jest już Synodem Biskupów. Czy przez analogię moglibyśmy powiedzieć, że wybór papieża na konklawe złożonym z kardynałów i niekardynałów nadal byłby aktem Kolegium Kardynalskiego? Najwyraźniej nie moglibyśmy tak stwierdzić” – zauważył autor wystąpienia.
„Synod Biskupów był spotkaniem, na którym wybrani pasterze Kościoła gromadzili się razem z papieżem dla omówienia i zbadania, jak najlepiej wypełnić powierzoną im przez Boga misję nauczania, uświęcania i rządzenia trzodą Chrystusową. Teraz jednak mamy do czynienia z zupełnie innym zgromadzeniem, w którym osoby świeckie, które nie upodabniają się sakramentalnie do Chrystusa Najwyższego Kapłana poprzez święcenia kapłańskie, będą prawnie traktowane na równi z biskupami” – dodał. „Zmiany wprowadzone na Synodzie Biskupów ignorują zasadniczą różnicę w Kościele pomiędzy osobami wyświęconymi i nie wyświęconymi. Ustanowienie przez Chrystusa Kościoła hierarchicznego oznacza, że pewne role przypadają pasterzom, a nie owcom.
Stwarzanie zamieszania w tej kwestii poprzez zrównanie pod względem prawnym osób niebędących biskupami z biskupami na Zgromadzeniu Ogólnym Synodu szkodzi Kościołowi, zaciemniając odmienną rolę pasterzy i owiec, tworząc fałszywe wrażenie, że hierarchiczna władza biskupów może być sprawowana zgodnie z prawem przez osoby niewyświęcone. Takie rozumienie naruszałoby naturę ustanowionego przez Boga Kościoła” – ostrzegł ksiądz Murray.
Instrumentum laboris i „Kościół dla wszystkich”
Jak podkreślił mówca, opublikowane 20 czerwca Instrumentum laboris na październikowy Synod na temat synodalności, ucieleśniają znany już schemat obserwowany na różnych etapach procesu synodalnego. „Niektóre pytania są zadawane, inne ignorowane, udzielane są przewidywalne odpowiedzi i rodzą się oczekiwania, że może wyłonić się nowy Kościół, Kościół synodalny inspirowany Duchem Świętym, w którym każdy będzie czuł się brany pod uwagę, rozpoznawany, mile widziany, akceptowany, towarzyszący, otaczający opieką, słuchający, doceniający, a nie oceniający, i tak dalej” – wyliczał.
„To skupienie się na emocjach jest modelem pożądanej miękkiej rewolucji w Kościele, w której katolickie doktryny – sprzeczne z dekadenckimi zachodnimi obyczajami seksualnymi i radykalnymi twierdzeniami feministycznymi na temat ucisku w Kościele – są przedstawiane jako przestarzałe, godne ubolewania i bezużyteczne źródła niezgody i wyobcowania, niczym pozostałości okrutnej przeszłości. Doktryny te oczywiście należy porzucić, aby nikt nie czuł się niechciany” – ocenił język i wymowę dokumentu roboczego.
Takie spojrzenie uzasadnia chociażby odpowiedź kardynała Jeana-Claude’a Hollericha, relatora generalnego październikowego Zgromadzenia Ogólnego na kwestię postawioną przez reporterkę Diane Montagna: „[W Instrumentum laboris ] pojawiają się dwa pytania: w jaki sposób możemy stworzyć przestrzenie, w których osoby, które czują się zranione i niemile widziane przez społeczność, mogłyby czuć się rozpoznawane, mile widziane, mogłyby swobodnie zadawać pytania i nie być ocenianymi? Czy w świetle posynodalnej adhortacji apostolskiej Amoris laetitia, […] jedyną możliwą odpowiedzią na te pytania nie jest aby taka, że aby ci ludzie czuli się akceptowani, Kościół musi zmienić swoje nauczanie na temat wewnętrznej niemoralności jakiegokolwiek korzystania z seksualności poza związkiem monogamicznym, wyłącznym i trwałym mężczyzny i kobiety?”.
Odpowiedź kardynała, w przekonaniu księdza Murraya, „ukazuje, dlaczego ten proces synodalny jest katastrofą, która przynosi Kościołowi wielkie szkody i ból”.
Hierarcha stwierdził bowiem: „Nie mówimy o nauczaniu Kościoła. To nie jest nasza praca i nie jest to nasza misja. Rozmawiamy tylko po to, aby przyjąć wszystkich, którzy chcą iść z nami. To co innego”.
Jak powiedział ksiądz Murray, biskup San Francisco de Macoris na Dominikanie Alfredo de la Cruz 18 września wyraził to, co mogą oznaczać w Zgromadzeniu Synodalnym „konieczne zmiany”, o których się mówi: – Przede wszystkim musimy zdystansować się od wszystkiego, co oznacza fundamentalizm – z wiary, że doktryny nie można dotknąć. Byłaby to pierwsza pokusa, jaką moglibyśmy mieć, uwierzyć, że doktryny nie można dotknąć. Doktryna jest po to, żeby się nad nią zastanawiać i na nią patrzeć.
Takie podejście zawarte jest w tekście Instrumentum laboris, gdzie można przeczytać: „Niektóre kwestie, które wyłoniły się w wyniku konsultacji z Ludem Bożym, dotyczą spraw, co do których zachodzi już postęp nauczycielski i teologiczny, i można się do niego odnieść (…). Faktu, że w tego typu kwestiach wciąż pojawiają się pytania, nie można pochopnie odrzucać, lecz należy je poddać rozeznaniu, a Zgromadzenie Synodalne jest ku temu uprzywilejowanym miejscem. W szczególności należy zbadać przeszkody rzeczywiste lub domniemane, które uniemożliwiały podjęcie wskazanych kroków, i określić, co jest potrzebne do ich usunięcia (…)”.
W nowym Kościele synodalnym to lud poucza biskupów o znaczeniu wiary – wskazuje kanonista, przytaczając kolejny cytat z dokumentu roboczego: „Ponieważ konsultacja w Kościołach lokalnych jest skutecznym słuchaniem Ludu Bożego, rozeznanie pasterzy przybiera charakter aktu kolegialnego, który autorytatywnie potwierdza to, co Duch powiedział Kościołowi poprzez poczucie wiary Ludu Bożego”.
Zadaniem Zgromadzenia Synodalnego będzie bowiem „otwarcie całego Kościoła na przyjęcie głosu Ducha Świętego”. Co się zaś stanie, jeśli biskup nie zaakceptuje rzekomego przejawu woli Ducha Świętego, wyrażonej głosem ludu?
Instrumentum laboris nie chce tego rodzaju „braku współpracy” ze strony biskupów. Czytamy tam bowiem: „aby nie pozostać na papierze i nie być powierzaną jedynie dobrej woli jednostek, współodpowiedzialność za misję wywodzącą się z chrztu musi urzeczywistnić się w zorganizowanych formach. Dlatego potrzebujemy odpowiednich środowisk instytucjonalnych, a także przestrzeni, w których można regularnie praktykować rozeznanie wspólnotowe. Nie jest to prośba o redystrybucję władzy, ale potrzeba umożliwienia skutecznego wykonywania współodpowiedzialności wynikającej z chrztu”.
Ksiądz Murray w ślad za Instrumentum laboris wymienił obszary zainteresowania określone dla synodu. Miały się one wyłonić na różnych etapach konsultacji. Są to: wojna, zmiany klimatyczne, „system gospodarczy wytwarzający wyzysk, nierówność i marnotrawstwo”, kolonializm kulturowy, prześladowania religijne, „agresywna sekularyzacja”, wykorzystywanie seksualne oraz „nadużycia finansowe, duchowe i władzy”.
W kontrze do takiego zestawu prelegent wyliczył problemy, które w jego przekonaniu powinny znaleźć się w centrum zainteresowania Kościoła, a więc: zabijanie dzieci nienarodzonych, eutanazję, samobójstwo wspomagane medycznie, szerzenie się ateizmu, relatywizmu, subiektywizmu, obojętności religijnej, ideologii gender, redefinicję małżeństwa w prawach wielu państw Zachodu, programy przymusu narzucania antykoncepcji w krajach południa. „(…) nie są brane pod uwagę ani kryzysy dotyczące praktyki sakramentalnej we współczesnym Kościele: gwałtowny spadek frekwencji na Mszy świętej, de facto zanik spowiedzi sakramentalnej w wielu miejscach, spadek liczby chrztów, bierzmowań i małżeństw oraz drastyczny spadek liczby święceń kapłańskich w świat zachodni” – podkreślał ksiądz Murray.
„Nigdzie nie znajdziemy wzmianki o podstawowej misji Kościoła: zbawieniu dusz. Nic nie wskazuje na to, że w życiu Kościoła najważniejsze jest głoszenie Bożego daru życia wiecznego, wezwanie Chrystusa do nawrócenia i pokuty” – ubolewał.
„Prawa LGBT” w agendzie Kościoła?
W innym fragmencie Instrumentum laboris znalazło się pytanie: „Jak stworzyć przestrzeń, w której ci, którzy czują się zranieni przez Kościół i niemile widziani przez wspólnotę, będą mogli czuć się rozpoznawani, mile widziani, a nie osądzani i mogą swobodnie zadawać pytania? W świetle posynodalnej adhortacji apostolskiej Amoris laetitia, jakie konkretne kroki należy podjąć, aby dotrzeć do osób, które czują się wykluczone z Kościoła ze względu na swoją uczuciowość i seksualność (na przykład rozwodnicy żyjący w nowych związkach, osoby pozostające w związkach poligamicznych, osoby LGBTQ+ itp.)?”.
Odnosząc się do tej części dokumentu roboczego kanonista zaznaczył, iż samo użycie akronimu LGBTQ+ jest błędne. Stwarza bowiem błędne wrażenie, jakoby Kościół nauczał, że Bóg stworzył odrębne kategorie istot ludzkich z myślą o tych, którzy angażują się w akty seksualne nie mające na celu prokreacji lub „stały się więźniami niewłaściwego ciała”, cokolwiek to znaczy.
Ksiądz Murray odpowiedział: „współczesna idea tworzenia przestrzeni dla osób odrzucających różne aspekty nauki Kościoła sprawia wrażenie, że osoby te nie są bezpieczne za każdym razem, gdy przypomina się im, że ich postępowanie jest niemoralne w świetle prawa Bożego. Czy ten ból nie jest być może momentem oczyszczającym, łaską Boga, która wzywa nas do spojrzenia na siebie według wymagań Jego prawa, a nie według naszych często błędnych wyborów? Osoby odrzucające naukę Kościoła mogą czuć, że nie są mile widziane przez wiernych wierzących. To nie oni są odrzucani, ale to ich niemoralne zachowanie jest słusznie piętnowane” – podkreślił.
„Dlaczego Kościół miałby stworzyć przestrzeń, w której poligamiści mogliby czuć się nieosądzani? Katechizm Kościoła Katolickiego tak uczy o poligamii: Poligamia jest sprzeczna z prawem moralnym. Radykalnie sprzeciwia się komunii małżeńskiej; to „w rzeczywistości bezpośrednio zaprzecza planowi Bożemu” (§ 2387). Co tu jeszcze jest do omawiania?” – pytał prawnik kanonista.
Instrumentum laboris zadaje to ważne pytanie: „Jak Kościół może trwać w dialogu ze światem, nie stając się światowym?”. Odpowiedź jest jasna: pozostać wiernym Chrystusowi i Jego nauce, zwłaszcza gdy sprzeciwiają się temu ci, którzy chcą zmieniać różne aspekty nauczania Kościoła, aby ludzie czuli się mile widziani i akceptowani – wskazywał prelegent.
Korzenie obecnego kryzysu w Kościele
Jak przypomniał ksiądz Murray, nie czekając, aż Zgromadzenie Synodalne przedyskutuje, w jaki sposób podjąć „konkretne kroki (…), aby spotkać się z osobami, które czują się wykluczone z Kościoła ze względu na swoją uczuciowość i seksualność”, arcybiskup Berlina Heiner Koch niedawno upoważnił księży w swojej archidiecezji do udzielania uroczystego błogosławieństwa parom homoseksualnym.
Niemiecki hierarcha zapowiedział także, iż nie udzieli takich błogosławieństw, dopóki nie uzyska wyraźnej zgody papieża Franciszka. „Wydaje się być przekonany, że takie pozwolenie kiedyś zostanie wydane, ale z pewnością nie jest nieświadomy, że papież Franciszek osobiście zatwierdził w 2021 r. publikację dokumentu magisterium Kongregacji Nauki Wiary zakazującego takich błogosławieństw” – mówił ksiądz Murray.
„Koch wie, że praktyka ta jest wyraźnie sprzeczna z doktryną Kościoła i dlatego nigdy nie została autoryzowana; uważa jednak, że zarządzanie duszpasterskie obejmuje prawo do ignorowania złożonej przysięgi przestrzegania nauk Wiary i posłuszeństwa prawu Kościoła. Zamiast tego pragnie, aby księża angażowali się w bluźnierczą praktykę odprawiania ceremonii religijnych, podczas których proszą Boga, aby wylał swą łaskę na rażąco grzeszne związki, zawierane publicznie w celu odbycia nienaturalnych aktów seksualnych; związki jednoznacznie potępiane w objawionym przez Boga Słowie” – napominał.
„Jak dotarliśmy do tego punktu w Kościele? Koch i ci, którzy pochwalają jego niewierność, najwyraźniej nie wierzą już w nauczanie Kościoła na temat prawidłowego realizowania seksualności ani w twierdzenie Kościoła, że naucza On bezbłędnie zbawczej prawdy Bożej. Twierdzą, że Kościół tak naprawdę zawsze się mylił i że zmiany w doktrynie o 180 stopni są czymś normalnym i nie ma się czym martwić” – powiedział gość konferencji La Nuova Bussola Quotidiana.
„Jak dotąd papież Franciszek nie poinstruował arcybiskupa Kocha, aby zmienił kurs, ani nie potwierdził – pomimo publicznego odrzucenia nauczania katolickiego przez różnych duchownych – wewnętrznej niemoralności aktów homoseksualnych oraz w konsekwencji niemożności błogosławienia związków homoseksualnych. Wręcz przeciwnie, kilku duchownych winnych takiej niewierności zostało awansowanych przez papieża Franciszka na stanowiska dające władzę i wpływy” – czytamy.
Zjawisko niezgody z nauką Kościoła słusznie określa się mianem projektu liberalno-katolickiego w znaczeniu zaproponowanym przez Johna Henry’ego Newmana w jego Notatce do przemówienia z 1879 r.: „Liberalizm religijny to doktryna, według której w religii nie ma prawdy pozytywnej, ale jedno przekonanie jest równie dobre jak drugie, i jest to przekonanie, które z każdym dniem zyskuje większą wiarygodność oraz siłę. Jest przeciwny [liberalizm] uznawaniu jakiejkolwiek religii za prawdziwą. Uczy, że wszystko trzeba tolerować (…). Religia objawiona nie jest prawdą, ale uczuciem i osobistą preferencją; nie jest to obiektywny ani cudowny fakt; i każdy ma prawo kazać jej powiedzieć wszystko, co przyjdzie mu do głowy”.
Projekt liberalny polega także na dążeniu do wyeliminowania katolicyzmu jako religii dogmatycznej i objawionej, nastawionej na wieczne zbawienie dusz. W zamian stara się przekształcić go w religię ludzkiej życzliwości, promującą osobiste spełnienie, harmonię społeczną i dobrobyt materialny.
W tym ujęciu wieczne zbawienie dla wszystkich jest teraz uważane za coś oczywistego. Bóg jest zbyt dobry i kochający, aby skazać kogokolwiek na piekło. Pana Jezusa nie należy rozumieć dosłownie, gdy mówi o duszach wiecznie ukaranych. „Jest to oczywiście rodzaj wzmacniającej, choć niepokojącej hiperboli mającej na celu przyciągnięcie uwagi ludzi, a nie coś, co powinniśmy rozumieć dosłownie” – opisał mówca.
„Wiara w niezmienne doktryny, które trzeba przyjąć, aby zostać zbawionym, jest wytworem zapomnianej przeszłości, w której wierzący mieli naiwną obsesję na punkcie błędnego poglądu, że nauczanie Chrystusa jest jedynym objawionym przez Boga, a zatem normatywnym sposobem życia w jedności z Bogiem. Bóg nigdy nie byłby tak ekskluzywny. Jest Bogiem włączającym, który kocha wszystkich takimi, jakimi są. Należy odłożyć na bok jakąkolwiek doktrynę lub prawo Kościoła, które tworzy bariery i oddziela ludzi od siebie” – to kontynuacja opisu logiki autorów nowego synodu.
„Obecny kryzys Kościoła jest skutkiem przejęcia władzy przez ten liberalny projekt w związku z decyzją papieża Franciszka, aby nie uważać go [projektu] za śmiertelne zagrożenie, jakim w istocie jest. Raczej przyznaje zwolennikom projektu liberalnego dużą swobodę siania wątpliwości i zamętu wśród wiernych, potępiając jednocześnie tych, którzy mu się opierają jako reakcjonistów, piętnując ich jako nostalgicznych, jeśli nie obłąkanych, wstecznych, cierpiących na niezdrowe przywiązanie do ideologii” – konstatował ksiądz Murray.
„Synod o synodalności zapowiada się na długo oczekiwaną okazję do podjęcia próby pogrzebania raz na zawsze katolicyzmu skupionego na zbawieniu wiecznym dusz w Chrystusie i zastąpienia go nowym i udoskonalonym katolicyzmem – wolnym od osądzania (…), w którym głównym celem jest, aby każdy poczuł się włączony, doceniony i utwierdzony w osobistych wyborach, jakich dokonuje w życiu, chyba że zdecyduje się przyjąć katolicyzm oparty na wiecznym zbawieniu dusz w Chrystusie” – podkreślał.
„Zgromadzenie Synodalne może wyrządzić ogromne szkody w życiu i misji Kościoła. Naszym obowiązkiem jest, w posłuszeństwie objawieniu Bożemu i w miłości do dusz, stanowczo przeciwstawiać się wszelkim próbom zmiany nauczania Kościoła, jakie mogą wyniknąć z tego Zgromadzenia Synodalnego” – zakończył ksiądz Murray.
Źródło: La Nuova Bussola Quotidiana
RoM